Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Miłość ci wszystko wypaczy...

09-08-2023 20:53 | Autor: Maciej Petruczenko
Zanim kampania przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi mogła się zacząć w oficjalnym trybie, ruszyli w Polskę politycy najróżniejszych partii i partyjek. Ba, ruszył niemal cały rząd, którego członkowie spotkali się w tańcu rytualnym na Jasnej Górze, gdzie na politycznym zborze cywilny guru Polski Jarosław K. spotkał się z guru kościelnym – papą Tadziem Rydzykiem, łaskawcą, który głosi dobro i obiecuje cuda, jeśli mu się zapłaci. Prawdę mówiąc, na tym zlocie jasnogórskim zabrakło chyba tylko ugandyjskiego kaznodziei Johna Bashobory, który dla odmiany gwarantuje swoim wielbicielom cudowne uzdrowienie. Nie następuje ono wprawdzie w ani jednym wypadku, za to w każdym wypadku trzeba za wiarę w sprawczą moc tego afrykańskiego czarownika nowego chowu zapłacić, co pozwala kwalifikować go do tej samej kategorii z Rydzykiem.

Guru Jarosław K. uruchomił w kraju cykl rodzinnych pikników, odbywających się pod hasłem „Z miłości do Polski”. Telewizja pokazuje nam nieustannie, w jak wielkim stopniu żywią miłość do ojczyzny koła gospodyń wiejskich, żywiąc przy okazji będącego przy apetycie Jarosława K. Gdyby żył jeszcze poeta Julian Tuwim, mógłby rzucić mu prosto w oczy swoje dobrze znane słowa: „Miłość ci wszystko wybaczy; smutek zamieni ci w śmiech; miłość tak pięknie tłumaczy – zdradę i kłamstwo i grzech”... Nie wiem jednak, czy w odniesieniu do Jarosława miłość nie tyle wybacza, ile wypacza mu rzeczywistość, którą on stara się postrzegać z parafialnego punktu widzenia tubylca, bo przecież nie należy mylić pana K. z obieżyświatem. Różne kraje ten pouczający społeczeństwo polskie mędrzec zna bardzo dobrze, jakkolwiek tylko ze słyszenia. W związku z tym – niczym pies przywiązany do swojej budy – warczy na wszystkie obce stworzenia, które do niej podchodzą. Bodaj najbardziej warczy, a nawet szczeka na Unię Europejską, której zwolennikiem był jego świętej pamięci brat bliźniak Lech, podobnie jak papież Polak – Jan Paweł II. No cóż, z dzisiejszych wypowiedzi Jarosława wynika, że zarówno Lecha, jak i Jana Pawła należy uważać za idiotów, a co najmniej – za ciężkich frajerów, którzy uwierzyli w szlachetne cele europejskiej wspólnoty, a tymczasem ona chce zabrać suwerenność poszczególnym państwom i znowu podporządkować Stary Kontynent Niemcom, co dostrzega tylko człowiek o takiej przenikliwości umysłu jak Pan na Nowogrodzkiej.

Nie tylko w polskich mediach pojawiają się coraz częściej opinie, że Jarosław K. nie tyle dopiero wprowadza, ile już wprowadził w Polsce autorytaryzm. Dlatego warto w perspektywie nadchodzących wyborów (jeśli się one w ogóle odbędą) – przypomnieć sobie mądrą refleksję brytyjskiego filozofa i matematyka Bertranda Russella: „W warunkach demokracji głupcy mają prawo głosować, w warunkach dyktatury – rządzić”.

Głupcom raczej się nie da nic racjonalnie wytłumaczyć, a mądrych można zawsze potraktować pałkami, którymi dzisiejsza policja polska potrafi tak sprawnie i chętnie operować, że może już niedługo osiągnie doskonałość niezapomnianej formacji ZOMO, poskramiającej w czasach PRL ideologicznych „wichrzycieli”, naruszających błogostan władzy.

Zdaniem Russella, który żył w latach 1872 – 1970, wielu sprytnych dyktatorów trzyma się takiej oto zasady: „Zamiast zabijać swego sąsiada, może nawet znienawidzonego, należy za pomocą propagandy przenieść nienawiść doń na nienawiść do jakiegokolwiek sąsiedniego państwa – a wtedy wasze przestępcze pobudki, jak za pomocą czarów, zamienią się w bohaterstwo patrioty”.

Jarosławowi nie wystarczy, że wrogiem jest Rosja, wskazuje więc społeczeństwu takie zdemoralizowane kraje jak Belgia i Francja, a już Republika Federalna Niemiec to coraz większy wróg. Nie tylko nie chce zapłacić nam za krzywdy wyrządzone podczas drugiej wojny światowej, lecz także nastaje na nasz rynek medialny i przemysłowy. Dlatego w poczuciu patriotyzmu powinniśmy odrzucać wszystko, co niemieckie. I chyba dobrze, że piłkarz Robert Lewandowski przestał wysługiwać się Bawarczykom, którym nienawiść do Polski zaszczepił kiedyś premier tego landu Franz Josef Strauss.

W obrębie Polski – choć może powinienem raczej napisać „wyrębie” – dalekowzroczny Jarosław ostrzega przed ewentualnym powrotem do władzy Donalda Tuska, który najpierw „porzucił” nasz kraj i „uciekł” do Brukseli, a teraz zapewne chciałby powrócić do swego pierwotnego zamiaru, czyli wyprzedaży polskich lasów zagranicznym kapitalistom. Taką tezę stawia nasz dzisiejszy wicepremier, który z jednej strony zachwala, że dziś każdy Polak może sobie pójść do lasu na grzyby, z drugiej jednak jakby nie dostrzega, że lasy są u nas wyrąbywane na potęgę. I jeśli Tusk przypadkiem dojdzie do władzy, to już nic leśnego do opylenia zagranicznym bogaczom może nie zostać. Bo nawet z bieszczadzkiej kniei, w której zwykła trenować rzut młotem rekordzistka świata Anita Włodarczyk, pozostaną tylko drwa.

W jednym z ostatnich wywiadów będący głównym strażnikiem narodowej tożsamości Jarosław K., który jeszcze kilkanaście lat temu powiadał, że w internecie siedzą tylko ci, którzy pijąc, piwo oglądają pornosy, mówi teraz, że walka wyborcza w Polsce toczy się dziś głównie na płaszczyźnie internetowej. Przynajmniej w tej materii Wielki Wódz czegoś się nauczył, bo przecież zaznajomić się z internetem i zeń korzystać można bez wyjeżdżania za granicę, czego jako wierny rezydent Nowogrodzkiej chyba bardzo nie lubi.

Wygląda jednak również na to, że nie lubi mieć dzieci. To dlaczego tak usilnie nakłania Polki do rodzenia, skoro sam opiernicza się całe życie, zamiast dać przykład ojcostwa ku chwale ojczyzny? Wszak same płodne myśli do narodzin potomstwa nie wystarczą...

Wróć