Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nasz silnik ma kopa – daje go Europa

08-05-2019 21:49 | Autor: Maciej Petruczenko
W sytuacji, gdy wszyscy dziś skaczą sobie do gardła, ja jestem akurat pokojowo nastawiony i na przykład Matka Boska podoba mi się w każdym wydaniu – i jasnogórskim, i ostrobramskim, i szkaplerznym. Z identycznym zapałem chwalę zarówno Matkę Boską Zielną, jak i Matkę Boską Miłosierną.

Być może, są tacy, u których w kulcie maryjnym przeważa nurt estetyki i oni np. w tym orszaku dadzą pierwszeństwo wymieniowej na wstępie Matce Boskiej Częstochowskiej. Inni będą preferować Matkę Boską Fatimską lub Gromniczną. Prawdę mówiąc wszakże, na skutek aż tak wielkiego rozdrobnienia kultu maryjnego dosyć trudno stwierdzić, który wizerunek należy przypisywać Maryi jako Królowej Polski. Zdaje się, że obecnie nawet lepiej od Kościoła orientuje się w tym policja oraz szef MSWiA. Pochwalił on aresztowanie jakiejś kobiety pod zarzutem prezentowania Najświętszej Marii Panny w obłoku tęczy. Widać więc, że to ekspert wyjątkowo kumaty w kwestiach maryjnej estetyki.

Kiedyś tęcza wzbudzała wyłącznie pozytywne skojarzenia i nastrajała optymistycznie. Teraz wszakże uznaje się ją w Polsce za element obraźliwy, a nawet poniżający, ponieważ tęczowym miksem kolorów reklamują się osoby z kręgu LGBT – czyli lesbijki, geje, biseksualiści oraz transseksualiści, mający u nas – jak się wydaje – o wiele gorsze notowania niż gwałciciele i pedofile, nawet ci bardzo uduchowieni. No cóż, kryteria etyczne mogą się zmieniać, natomiast nieustanne eksponowanie tematyki okołoseksualnej przez osoby wysoce religijne z jednej i przez skrajnych libertynów – z drugiej strony, zaczyna już być w życiu publicznym cokolwiek męczące. Osobiście – zamiast zajmowania się przez najróżniejszych dygnitarzy i święte kobiety genitaliami obu płci – wolałbym, by ci godni szacunku obywatele nieco więcej uwagi poświęcali na co dzień sprawom rozumu i sprawom serca. I to bynajmniej nie symbolicznym, jak obrazy Matki Boskiej, bo przecież nikt nie wie dokładnie jak ona w wydaniu człowieczym wyglądała. Czy właściwszy jest więc wizerunek Czarnej Madonny, czy raczej Jasnej Pani? Przecież można się w tej całej gmatwaninie łatwo zgubić. Który sąd będzie w stanie ocenić prawidłowość owego wizerunku? Bo może priorytet wypada przyznać wyrzeźbionej przez Michała Anioła Madonnie z Dzieciątkiem, znanej też jako Madonna z Brugii? W końcu kto miał nadać Matce Boskiej najbardziej anielski wygląd jak nie on? Tylko czy nasi patrioci chcieliby się modlić do cudzoziemki...

A cudzoziemskość zaczyna jakby niemałej liczbie Polaków przeszkadzać, chociaż znaleźliśmy się w dosyć mocno sfederowanej Europie i nasze Uniowstąpienie porównywaliśmy początkowo niemalże do Wniebowstąpienia. Dopiero ostatnio Unia zaczęła niektórym w Polsce najwyraźniej przeszkadzać. Stąd jedna pani profesor określiła flagę unijną mianem szmaty, a inna ważna pani uznała w pewnym momencie, że ta szmata nie powinna być eksponowana obok biało-czerwonego sztandaru. Dziś to obrzydzenie w wysokich sferach jakby co nieco zmalało, chociaż zakamuflowani antysemici mawiają po cichu, iż rzeczywiste oblicze Unii Europejskiej najtrafniej artykułowane jest w transkrypcji rosyjskiej, gdy ta nazwa to Jewropiejskij Sojuz albo w skrócie – Jewrosojuz, co ma się im raczej kojarzyć z Jewriejskim Sojuzem.

Cokolwiek jednak myśleć o Unii i jej wymaganiach w stosunku do nas i tak na plan pierwszy wysuwają się fundusze unijne, dzięki którym Polska już się zmieniła nie do poznania. Przeszedłem się niedawno moim kiedyś ulubionym szlakiem w rejonie Nowego Światu, Krakowskiego Przedmieścia i Placu Powstańców Warszawy. No i porównując obecny wygląd tego rejonu ze znacznie uboższą szatą okresu PRL – poczułem się wreszcie jak obywatel Zachodniej Europy, którą, jak na ironię, Polska zamierza dopiero ucywilizować na swoją modłę, wysyłając do strasburskiego Parlamentu nasze najlepsze patriotyczne siły . Czy rzeczywiście nadajemy się w tym wypadku do roli nauczycieli? Tego nie jestem pewny, chociaż wcale nie uważam, że wszystko co zachodnioeuropejskie jest dobre czy też lepsze niż u nas. Jedzenie raczej niekoniecznie, skoro na przykład urokliwie położona restauracja La Provincia w Zalesiu Górnym, preferująca potrawy o włoskim ukierunkowaniu, wygrała właśnie organizowany przez Londyn światowy konkurs Best Restaurants Awards w kategorii „najlepsza pizza”. Nic dziwnego, że goście walą tam drzwiami i oknami, a pewne małżeństwo ze Szwajcarii co pewien czas rusza prosto z Zurychu do Zalesia, żeby nasycić się smakiem tamtejszej pizzy. Jak widać, nawet na tak skromnym odcinku potrafimy liczyć się w świecie, bijąc na głowę rywali ze wszystkich kontynentów.

Chociaż nasz obecny rząd jakby bardziej kochał Wuja Sama niż starą ciotkę Europę, to jednak europeizowanie się bardziej nam wychodzi na zdrowie niż amerykanizacja, między innymi dlatego, że dominujący kiedyś na rynku samochodów i samolotów Jankesi ostatnio proponują w tym zakresie coraz większe buble i sami bodaj najchętniej jeżdżą „japończykami”. Dlatego trzymałbym się europejskiej rodziny rękami i nogami i nie próbował walić jej raz za razem między oczy. Bośmy z pomocą Unii zdołali ucywilizować się w przyspieszonym tempie. Unowocześniliśmy drogi, ogaciliśmy kurne chaty i nawet Niemcom potrafiliśmy wreszcie dołożyć w meczu piłkarskim – i to na naszym reprezentacyjnym Stadionie Narodowym, biorąc choć skromny rewanż za przegrane Powstanie Warszawskie.

Wobec zbliżających się wyborów europarlamentarnych nie od rzeczy tedy będzie przypomnieć, że to nasz sąsiad z Ursynowa Leszek Miller – nim mu się zaczął pamiętny sezon ogórkowy – zdążył osobiście klepnąć przyjęcie Polski do Unii i pewnie mu wtedy nawet przez skołatany łeb nie przeszło, że już za lat parę znajdą się eurosceptycy, gotowi nas z niej dyskretnie, najlepiej pod osłoną nocy, wyprowadzić...

Wróć