Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

NIE dla referendum! NIE dla JOW-ów!

02-09-2015 21:42 | Autor: Andrzej Celiński
Godny, właściwy dla swoich czasów, prezydent Komorowski popełnił błąd na miarę samozadeptania się. Pytania o jednomandatowe okręgi wyborcze, zmianę systemu finansowania partii politycznych oraz interpretację sporów pomiędzy fiskusem a podatnikiem, nie mają znamion spraw o najwyższej wadze dla państwa. Są ważne, ale nie aż tak.

Ciekawe, że kiedy dzisiaj pomyślałem o  referendum, w końcu już za cztery dni, nie pamiętałem nic poza pierwszym z pytań. Żona poproszona o szybkie przypomnienie też nie pamiętała. My, na co dzień aż do przesady zajmujący się polityką, okazaliśmy się kompetentni tak, jak poseł Joński w sprawie Powstania Warszawskiego! Wiedza, po kroć (może i kilkanostokroć) pozyskiwana, po kroć wyparowywała. Konstytucja zaś stanowi, że referendum rozpisuje się w sprawach najważniejszych, szczególnej wagi dla państwa. Komorowski przestrzelił. Potrójny przedmiot referendum nie dotyczy spraw, które dla państwa polskiego mają najżywotniejsze znaczenie. Szkoda, że wtedy w maju, sędziowie konstytucyjni nie zabrali głosu.

Pisałem już o tym referendum. Pisałem zwłaszcza o JOW-ach i o finansowaniu partii politycznych. Kwestia podatków to humbug. Jeśli urzędnicy odmiennie  interpretują prawo, to jest to materia dla postępowań dyscyplinarnych, a nie dla referendum. Jeśli pan Paweł Kukiz i jego ludowe poruszenie sypie się jak karciany domek, a przecież nie miało innego celu jak JOW-y, to jest to znak. Obywatele Kukiza chcieli zademonstrować swoje niezadowolenie z polityki. Poparli tego, kto najgłośniej i najbardziej radykalnie gardłował. A że hasłem dla obywatelskiej irredenty stały się akurat JOW-y to przypadek. Sprawa dotyczy bowiem kreowania elit, a elity mają, słusznie (w minionej dekadzie), przechlapane. JOW-y łatwo budują złudzenie: poseł bliżej obywateli, rozliczany. Kto nie marzy, aby posła rozliczać? Ilu wyborców wie, co to jest fundamentalna dla współczesnej demokracji zasada mandatu wolnego?

We wszystkich znanych mi demokracjach ta zasada obowiązuje. W Niemczech, w Stanach, w Szwecji, w Wielkiej Brytanii. Wszędzie! Kto rozumie, że odrzucenie zasady mandatu wolnego (najkrócej – poseł nie ma mandatu grupy, regionu, klasy, płci, rasy, pokolenia, związków zawodowych, a nawet partii, która go wysunęła, no i oczywiście swoich konkretnych wyborców, nawet jeśliby możliwe było ich zidentyfikowanie). Nie jest odwoływalny, chyba że popełni przestępstwo. Odrzucenie tej zasady to droga do anarchii. Europejczycy, zachodni bardziej niż wschodni, wiedzą o tym. Kukiz nie ma w tej sprawie żadnej wiedzy. To ignorant. Butny, więc na pozyskiwanie wiedzy nie łaskawy. On wierzy. Zaproponował coś, o czym nie miał pojęcia. Wypunktował Kukiza inny polski harcownik, pan Korwin - Mikke. Kukiz ani drgnął.

JOW-y utrwalą dwudzielność polskiej polityki. Pozostawią więcej Polaków poza państwem, poza poczuciem, że ktoś ich reprezentuje. Wzmocnią szefów wielkich partii, bo to oni zadecydują w końcu, kto ma rekomendację swej partii w konkretnym okręgu. JOW-y utrwalą mandat tych, którzy go mają. Przykład? Stany Zjednoczone. Wzrośnie rola pieniędzy w kampaniach, prawych i lewych pieniędzy. Wzrośnie korupcja, choć system proporcjonalny też przed nią nie broni. Europa zaleca wybory proporcjonalne. Nie myślę, że Europa zaleca ten model wyborów z ignorancji. Podejrzewam raczej, że ignorantami są ci, którzy ignorują zalecenia Unii Europejskiej.

Prawdziwy problem to finansowanie partii. Jestem sztywny w tej sprawie. Ani złotego spoza budżetu. Wiem, choćby z doświadczenia PiS i SKOKÓW, PC i Srebrnej, PO i PSL i spółek miejskich, że finansowanie budżetowe przed korupcją nie broni. Kto nie ma Boga w sobie, nie znajdzie go w jakiejkolwiek regulacji prawa. Finansowanie partii to rzeczywisty problem. Nie da się go oddalić referendalnym pytaniem. Bo to też przecież kwestia Służby Cywilnej, partii w przedsiębiorstwach komunalnych, przysłowiowej Julii Pitery pytającej poza wszystkimi konkursami o swego protegowanego, to sprawa rad nadzorczych, doradztw, specjalnych składek na partie od facetów i facetek mających pozycję (i kasę) nie za rozum przecież, ale z partyjnej poręki. Kto z wielkich partii o tym poważnie rozmawia? Udział w tym referendum to legitymizacja Kukiza. I zgoda na to, co zrobił prezydent Komorowski. To otwarcie szeroko wrót do dalszego psucia państwa. PiS ochoczo już z tego korzysta.

Wróć