Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nie ma jak w Ciechocinku!

31-05-2023 20:49 | Autor: Tadeusz Porębski
Od 2015 r. jestem w Ciechocinku przynajmniej raz w kwartale. I wcale nie tylko na pląsach i baletach, choć nie powiem, by taka forma rozrywki już mnie nie interesowała. Wabik ciągnący mnie do tego słynnego uzdrowiska to pan Łukasz Michalak, magister od rehabilitacji przymierzający się do doktoratu. Moim zdaniem – a przerobiłem przez ostatnie trzy dekady kilkudziesięciu fizjoterapeutów – jest to cudotwórca o platynowych rękach, a jego znajomość anatomii człowieka osiągnęła poziom rehabilitacyjnych Himalajów.

W 2015 r. cierpiałem na bóle kręgosłupa i miałem w ręku skierowanie na operację u prof. Marka Harata, neurochirurga nr 1 w Polsce. Przez przypadek, jakby rzutem na taśmę, znalazłem się w gabinecie pana Łukasza. Obejrzał badanie rezonansem magnetycznym i stwierdził: „Spróbuję uwolnić pana od bólu. Zastosujemy klawipunkturę plus rozciąganie ręczne opracowane osobiście przeze mnie na potrzeby pacjentów z dolegliwościami kręgosłupa lędźwiowego. Na koniec poczęstuję pana impulsami z pewnego cudownego urządzenia produkcji brytyjsko – czeskiej, które ostatnio nabyłem. Jeśli trzy zabiegi co dwa dni nie dadzą efektu, nie będę drenował pana z pieniędzy”. To ostatnie najbardziej mi się spodobało, ponieważ dawało świadectwo rzetelności i uczciwości tego gościa. Ujmując rzecz najkrócej jak mogę, to już po tygodniu wkroczyłem w radosnym pląsie na ciechociński parkiet i tkwiłem tam przez ponad trzy godziny. Bez bólu. Powtarzam kurację mniej więcej raz na trzy – cztery miesiące, bo tak trzeba. O operacji kręgosłupa zapomniałem. Skoro jestem przy Ciechocinku, warto poświęcić temu słynnemu uzdrowisku kilka akapitów, bo lato i urlopy za pasem!

W ubiegłym roku po 25 latach urzędowania odszedł nagle wieloletni burmistrz, pan Leszek Dzierżewicz. Z moich obserwacji wynika, że zmarły był urzędnikiem lubianym i cieszącym się szacunkiem mieszkańców, ale brakowało mu wizji. Dlatego Ciechocinek jest niedoinwestowany, co widać gołym okiem. Coroczne sadzenie dywanów kwiatowych to za mało, by zwabiać kolejnych inwestorów i rozwijać miasto. A przecież tak fantastycznie zlokalizowane i wypromowane uzdrowisko powinno być przyjazne także dla biznesu. Wszak dzisiaj pozyskiwanie inwestorów to klucz do sukcesu. Proponuję nowym władzom Ciechocinka, by przyjrzały się graniczącej z warszawskim Ursynowem gminie Lesznowola, która ma podobną liczbę mieszkańców. Warto sprawdzić w jaki sposób mała wiejska gmina wypracowała sobie budżet w wysokości 327 mln zł, większy niż posiada pięć dzielnic stolicy państwa. Uchylę rąbka tajemnicy – nie byłoby wysokiego 4864,99 zł per capita (dochód na głowę mieszkańca) i kilkusetmilionowego budżetu, gdyby nie 8800 firm płacących w Lesznowoli podatki. Przedterminowe wybory w Ciechocinku, które odbyły się w listopadzie ub.r., wygrał niezależny kandydat pan Jarosław Jucewicz (40 lat). Zmiana warty dobrze rokuje, tym bardziej że przyszło „Młode”, miejmy nadzieję z wizją i determinacją. Nowy włodarz Ciechocinka będzie miał pełne ręce roboty, o ile chce popchnąć mocno do przodu rozwój miasta. Podwarszawska Lesznowola wabi inwestorów m. in. świetną lokalizacją (vide Ciechocinek), miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego obejmującym ponad 90 proc. terenów gminnych, ulgami podatkowymi i uporządkowanym stanem prawnym gruntów. Wójt Jolanta Batycka – Wąsik potrafi dogadać się z każdym prywatnym właścicielem nieruchomości, z każdym inwestorem oraz z każdą sąsiednią gminą i powiatem, także z będącą na prawach powiatu wielką Warszawą. To umiejętność niezbędna na tak wysokim szczeblu zarządzania jak prezydent, burmistrz, czy wójt.

W likwidacji ciechocińskich „pomników hańby” na razie wyręczył władze miasta senator Józef Łyczak (PiS), mający w Ciechocinku swoje biuro. Perła w koronie uzdrowiska, czyli wpisany w 1993 r. do rejestru zabytków słynny basen termalno – solankowy, to ewenement na skalę europejską. Słona woda, którą był wypełniony, miała podobne właściwości jak ta z Morza Śródziemnego, dlatego zabytkowy obiekt odwiedzały tłumy z całej Polski. W uroczystym otwarciu w sobotę 4 czerwca 1932 r. wziął udział sam prezydent II RP Ignacy Mościcki. Niestety, wieloletnie zaniedbania spowodowały, że w 2002 r. basen został zamknięty i od tego momentu systematycznie niszczał. W roku 2009 został sprzedany prywatnemu inwestorowi, który zmieniał się kilka razy. Senator Łyczak nie mógł dłużej przyglądać się „pomnikowi hańby” i walnie przyczynił się do wszczęcia procedury wywłaszczenia obecnych właścicieli zabytku. Sekundują mu warszawska senator Jolanta Hibner (PO) oraz włocławska posłanka Joanna Borowiak (PiS). Współpraca ponad podziałami dała efekt – w marcu ub. r. wojewódzki konserwator zabytków złożył do starostwa aleksandrowskiego wniosek o wywłaszczenie zabytkowego basenu. We wrześniu 2022 r. konserwator wydał nakaz przeprowadzenie prac związanych z rewaloryzacją i odbudową zabytku. Właściciel odwołał się od tej decyzji, sprawa trafiła do II instancji i konserwator czeka na jej rozstrzygnięcie. Senator Łyczak twierdzi, że jest to ze strony właścicieli gra na zwłokę, ale nie przeszkadza ona w procedurze wywłaszczenia obiektu. Zostanie on wyceniony przez rzeczoznawcę państwowego i taką kwotę otrzymają właściciele. Senator Łyczak i poseł Borowiak mają ubiegać się u ministra kultury o pieniądze na wykup cennej nieruchomości.

Znam drugi „pomnik hańby”, o którym niestety rzadko się pisze. To kolejny niszczejący cenny zabytek o nazwie „Łazienki 3”, zaprojektowany w 1898 r. przez arch. Jerzego Majewskiego, zlokalizowany u bramy do słynnego Deptaku Sław w Ciechocinku. Część wyposażenia „Łazienek 3”, m. in. porcelanowe (!) wanny sprowadzono aż z okolic Karlsbadu, a urządzenia potrzebne do podgrzewania borowiny z Pilzna. Ta monumentalna, ozdobiona ryzalitami budowla została w 2008 r. sprzedana prywatnemu inwestorowi, a uzyskane pieniądze pozwoliły Przedsiębiorstwu Uzdrowiskowemu „Ciechocinek” (PUC) dokończyć remont „Łazienek 4” wybudowanych według projektu Marconiego. Niestety, prywatny inwestor okazał się albo niepoważny, albo też bardzo sprytny i chce doprowadzić „Łazienki 3” do kompletnej ruiny, by je wyburzyć i postawić architektonicznego „gargamela” wedle własnego projektu. Trzeba zapobiec takiemu barbarzyństwu – gmina, powiat, władze województwa i naszego państwa nie mogą pozwolić na zmarnotrawienie tak cennego zabytku. Samo PUC radzi sobie całkiem dobrze jak na swoje możliwości finansowe. Ostatnio otwarto wyremontowany w dużej części kompleks „Europa”, zlokalizowany tuż przy deptaku. W mieszczącej się tam kawiarni „Zdrojowa” poza świetną kawą i wybornymi ciastami można w letnie wieczory poprawiać kondycję fizyczną na potańcówkach na odkrytym tarasie. Tu ukłon z Warszawy dla menedżerki obiektu pani Elizy Janickiej za rzadko spotykaną w gastronomicznym biznesie empatię, uprzejmość i troskę o konsumentów.

Warszawa przestaje być dla mnie miastem, w którym się urodziłem i spędziłem całe życie, więc musiałem znaleźć alternatywę. Tą alternatywą jest od ponad dwóch dekad właśnie Ciechocinek. To wymarzone miejsce do wypoczynku, rekreacji, integracji i także do życia. Znam mnóstwo osób, które pozbyły się mieszkań w swoich miastach i zamieszkały w Ciechocinku. Jednym z nich jest pan Zbigniew Skrudlik, czołowy florecista świata lat sześćdziesiątych, srebrny (1964) i brązowy (1968) medalista olimpijski w drużynie, po zakończeniu kariery wybitny trener szermierki m.in. w Kanadzie i Japonii.

Glosa do radnych Ciechocinka: skoro na Deptaku Sław ma swoją gwiazdę wybitny piłkarz Włodzimierz Lubański, to czy nie powinien mieć jej także wybitny florecista 89-letni dzisiaj Zbigniew Skrudlik? W 2017 r. popełniłem mini powieść „Turnus”. Jest to historia jednego ciechocińskiego turnusu rehabilitacyjnego i jego uczestników z przesłaniem „miłość ponad wszystko”. Tematem zainteresowało się dwóch producentów, a za ich pośrednictwem „Netflix”. Planowane jest nakręcenie ośmiu odcinków serialu à 50 minut, do którego wstępny zarys i prezentację sporządził autor scenariuszy wielu kasowych produkcji filmowych. Development i okres prac przygotowawczych, które poprzedzają właściwy okres zdjęciowy, mogą trwać wiele miesięcy, ale kiedy serial zostanie wyemitowany, Ciechocinek będzie miał super promocję.

Wróć