Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nie wszystek umrę…

03-11-2021 20:41 | Autor: Mirosław Miroński
Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to czas, kiedy tradycja i obyczaj biorą górę nad codziennością. Dla większości z nas to moment do zatrzymania się, oderwanie się od bieżących spraw, spojrzenia na życie i śmierć w szerszym kontekście. To czas na refleksję o tym, o czym nie mamy czasu myśleć w potoku egzystencjalnych problemów. Te dwa dni to moment, kiedy zaciera się granica między światem żywych i tych, którzy odeszli. To także przypomnienie, że jesteśmy śmiertelni i nic tego faktu nie zmieni. Niezależnie od tego kim jesteśmy i co zrobimy, czy prędzej, czy później dobiegniemy do mety.

W przeciwieństwie do zmagań sportowych tu nikomu się nie śpieszy. Przeciwnie, każdy chce opóźnić finał najdłużej jak się da. Jednym udaje się to lepiej, innym zaś nie. Cóż, to kwestia genów, trybu życia i wielu innych czynników, na które nie zawsze mamy wpływ. Que tu bouffes ou que tu bouffes pas, tu crèves quand même ... – mawiają Francuzi. W wolnym tłumaczeniu znaczy to: „Niezależnie od tego, czy jesz, czy nie jesz i tak umrzesz...”

Zwykle odsuwamy tę myśl od siebie. Ba, mówienie o śmierci traktujemy jak temat tabu. Nie chcemy o niej mówić w towarzystwie. W naszej kulturze doprowadziliśmy do tego, że coraz częściej ludzie umierają w samotności – w szpitalach, w domach opieki, w hospicjach, z dala od rodziny i bliskich. Teraz, w dobie pandemii, chorzy są dodatkowo izolowani z przyczyn sanitarnych.

Ludzie od zarania dziejów próbowali uporać się ze śmiertelnością. Poszczególne religie, chociaż różnią się w wielu kwestiach, w tej jednej mają wspólną wizję tego, co nastąpi potem – umieramy jedynie fizycznie. Umiera ciało, zaś dusza w tej czy innej postaci trwa wiecznie. W cywilizacjach południowo- i środkowoamerykańskich próbowano śmierć „oswoić”, nadać jej charakter ludyczny, bardziej przyjazny. Widać to do dziś m. in. w Meksyku podczas rozmaitych świąt i karnawałów.

Wracajmy jednak na nasze podwórko. Tu w bliższych nam klimatach od lat mieliśmy do czynienia z licznymi obrzędami i zwyczajami związanymi z przejściem ze świata żywych do świata zmarłych. Przez wieki metafizyka i wiara w nieśmiertelność duszy pozwalały zbliżyć te dwa odległe byty do siebie. Kult zmarłych wyrażano przy rozmaitych uroczystościach. Na wschodzie Polski jeszcze w XIX wieku istniały zwyczaje połączone z przywoływaniem dusz zwane pominkami, dziadami lub diedami. Zachowało się jeszcze wiele reliktów pogańskich, wierzeń i obrzędów, które sięgają swymi korzeniami głęboko do czasów przedchrześcijańskich. Chociaż uważa się je za relikty pogańskiego kultu, przetrwały do dziś w kulturze. Obrzędy te stały się inspiracją m. in. dla „Dziadów” Adama Mickiewicza. W okresie romantyzmu metafizyka i szeroko rozumiana duchowość stanowiły częsty element twórczości ówczesnych pisarzy. Podobne przykłady znajdujemy również w malarstwie. Istnieje wiele dzieł nawiązujących wprost do tej tematyki. Jednym z nich jest pastel „Zaduszki. Godzina duchów” Witolda Pruszkowskiego z 1888 roku (Muzeum Narodowe w Warszawie).

Duchy i postaci powracające z zaświatów stały się elementem łączącym umarłych z żywymi. Kult zmarłych towarzyszył niemal wszystkim uroczystościom na naszych ziemiach. Do dziś w wielu domach zachowuje się zwyczaj przygotowania potraw dla zmarłych i pozostawiania wolnych miejsc przy wigilijnym stole, aby zmarli mogli więc uczestniczyć w wieczerzy.

Przykłady zwyczajów ludowych i obrzędów związanych z kultem zmarłych można znaleźć zarówno u nas, jak i w krajach sąsiednich. Anglosaski Halloween zyskuje popularność w Polsce. W ostatnich latach stał się immanentną częścią naszej nowej tradycji. Za jego sprawą pod koniec października powycinana w formie czaszki dynia przypomina o śmiertelności człowieka. Stała się symbolem, który w formie zabawy wkracza do naszej kultury. Halloween to obyczaj powszechny w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i w Irlandii, u nas trafił na podatny grunt. Trudno powiedzieć na ile mocno zakorzeni się w naszej tradycji.

Łacińskie – „non omnis moriar”, pochodzące z pieśni Horacego znaczy – nie wszystek umrę. Według tego znakomitego poety i myśliciela znaczna cząstka „uniknie pogrzebu”. Ma on nadzieję, że dzięki swojej twórczości i innym dokonaniom będzie żył nadal w swoich dziełach. Zapewni mu to pamięć kolejnych pokoleń. Może to być mottem dla każdego z nas – żyjmy tak, by coś po sobie pozostawić, co przetrwa nas samych...

Wróć