Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Piotr Drzewiecki – pierwszy prezydent niepodległej Warszawy

21-11-2018 22:07 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
Trzeciego maja 1916 r. w Warszawie miała miejsce wielka uroczystość narodowa. Po raz pierwszy od utraty niepodległości w stolicy Polski, pod narodowymi sztandarami, świętowano kolejną rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Pomysłodawcą i organizatorem tego wielkiego przedsięwzięcia był inżynier Piotr Drzewiecki.

Gdyby zadać P.T. Czytelnikom „Passy” pytanie: kim był Piotr Drzewiecki, to uważam, że bardzo wielu miałoby trudności z odpowiedzią. Warto więc przypomnieć tę postać, tym bardziej, że niedawno ukazała się książka Elżbiety Wodzickiej i prof. Marka Mariana Drozdowskiego pt.: „Piotr Drzewiecki – działacz społeczno-gospodarczy, prezydent Warszawy 1918-1921”, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2018.

Drzewiecki urodził się 29 maja 1865 r. przy ul Długiej 21 w Warszawie. Ojcem był Stanisław – kupiec, a matką - Józefa z d. Hintz. Piotr wychowany został w środowisku staromiejskiego kupiectwa warszawskiego, co – moim zdaniem – wywarło przemożny wpływ na jego dalsze życie. Zapisany został do Warszawskiej Szkoły Realnej, powstałej z przekształcenia Gimnazjum Realnego1. Placówka funkcjonowała w latach 1866-1915. Główna jej siedziba mieściła się w zabudowaniach dawnego Gimnazjum Zaluscianum przy ul Jezuickiej 4 na Starym Mieście. Była to państwowa szkoła zawodowa z rosyjskim językiem wykładowym. Jej historia jest nadzwyczaj skomplikowana, toteż warto tylko wspomnieć, iż swymi początkami sięga pijarskiego Collegium Regium. W 1880 r., a więc w czasie, gdy uczył się tam Piotr Drzewiecki, szkoła miała 408 uczniów, z czego 124, tj. 30,4 %, to synowie mieszczan, a 85 % uczniów szkoły, to katolicy. Warszawska Szkołą Realna była w okresie, kiedy uczył się tam Piotr Drzewiecki, jedyną w Królestwie państwową szkołą o charakterze technicznym. Była to szkoła o bardzo dobrym poziomie, o czym świadczy fakt, iż w dziesięcioleciu 1878-1888 aż 206 absolwentów siódmej klasy tej szkoły podjęło studia wyższe. Z tej liczby 82 - w tym Piotr Drzewiecki - wybrało studia w petersburskim Instytucie Technologicznym. Ludwik Bazylow na temat instytutu napisał m. in.: „… w 1862 r. zaliczono Instytut do wyższych zakładów naukowych, studia wydłużono do czterech lat, zacząć je można było już tylko za okazaniem świadectwa dojrzałości. Instytut nadawał tytuły technologa I i II stopnia, albo – jeśli absolwent nie legitymował się szczególnymi postępami teoretycznymi – majstra mechanicznego, a na wydziale chemicznym - laboranta. Po napisaniu i przedstawieniu odpowiedniej rozprawy można było (co najmniej po upływie roku) ubiegać się o stopień inżyniera technologa”.

Inżynier-technolog z kupiecką duszą

Piotr Drzewiecki ukończył Instytut w 1888 r. uzyskując ten tytuł i złoty medal za projekt dyplomowy. Tak więc, w wieku 23 lat, oprócz tradycji kupieckiej wyniesionej z rodzinnego domu, posiadł solidne, gruntowne i nadzwyczaj cenione wykształcenie techniczne, co otwierało mu możliwości kariery w szerokim zakresie działalności przemysłowej i gospodarczej. To był człowiek, który po kupiecku umiał liczyć i przewidywać, a jednocześnie dysponował wiedzą techniczną, umożliwiającą dokonywania trafnych wyborów.

W toku uroczystej akademii z okazji 50-lecia pracy zawodowej Drzewieckiego (30 października 1938 r. ), która miała miejsce w Domu Technika w Warszawie, orację na cześć jubilata wygłosił senator Czesław Klarner – wcześniej minister skarbu (listopad 1925 oraz czerwiec-wrzesień 1926), minister przemysłu i handlu (maj-listopad 1925). W swoim wystąpieniu senator Klarner wymienił liczne firmy założone przez Drzewieckiego (których był właścicielem lub współwłaścicielem) oraz wprost niezliczone jego funkcje w zarządach przedsiębiorstw przemysłowych, banków oraz organizacji zawodowych i społecznych.

Szczególne miejsce w tych zaszczytach zajmuje prezydentura Warszawy, którą Drzewiecki sprawował (formalnie) od 22 marca 1918 r. do 21 listopada 1921 r., kiedy złożył dymisję i poprosił Radę Miejską o jak najszybsze wybranie następcy. W uzasadnieniu napisał: „ Wobec warunków, jakie się wytworzyły wskutek stanowiska rządu do samorządu stolicy i wobec powziętych przez rząd zarządzeń i decyzji dotyczących gospodarki miejskiej bez wysłuchania mojej opinii jako prezydenta miasta, a także pragnąc, aby na czele stolicy stanął prezydent obdarzony zaufaniem Rady Miejskiej i Rządu – zgłaszam moją rezygnację ze stanowiska prezydenta st. m. Warszawy. (…)”. Drzewiecki mógł to zrobić, albowiem nawet bez prezydentury był kimś, z kim liczyli się wszyscy.

Odeszli Rosjanie, przyszedł Drzewiecki

Piotr Drzewiecki działalność w miejskiej administracji rozpoczął 6 sierpnia 1915 r., a więc już w dzień po opuszczeniu Warszawy przez Rosjan. Został wówczas burmistrzem, tj. zastępcą księcia Zdzisława Lubomirskiego – prezydenta Warszawy, a po przejściu Lubomirskiego do Rady Regencyjnej – 23 października 1917 r., przejął po nim prezydenturę stolicy. Pełnił tę funkcję w okresie szczególnie ciężkim. Wokół szalała pierwsza wojna światowa, a później nawała bolszewicka. Rosjanie – opuszczając nasze miasto – zrabowali, co dało się zrabować, a co nie dało się wywieźć – zniszczyli. Niemcy – kolejni okupanci – rekwirowali wszystko, co było im przydatne. W mieście przebywały tysiące uciekinierów z innych ziem. Dramatycznie brakowało żywności i opału. Ze względu na niemieckie rekwizycje prawie zamarła działalność gospodarcza. Brakowało wszystkiego!

Piotr Drzewiecki sprostał wyzwaniu. Zrobił dla stolicy więcej, niż można było oczekiwać w zaistniałej sytuacji. Pomimo nacisków niemieckich władz okupacyjnych, nie pozwolił, aby na warszawskim Ratuszu pojawiła się niemiecka flaga. Za jego czasów Warszawa prawie trzykrotnie zwiększyła swoje terytorium. Uruchomiony został polski Uniwersytet Warszawski i polska Politechnika Warszawska, a także kilka innych wyższych szkół. Trzeciego maja 1916 r. Drzewiecki zorganizował gigantyczną manifestację ludności w rocznicę uchwalenia wiekopomnej Konstytucji, ale także kilka innych, m. in. pod Olszynką Grochowską.

W dniu 4 sierpnia 1920 r. Rada Miejska powołała Radę Obrony Miasta „w celu skoordynowania działalności ludności stolicy oraz wykonania świadczeń i zarządzeń miasta na rzecz Wojska i obrony kraju”. W skład ROM weszło 15 osób, w tym prezydent Piotr Drzewiecki. Szczegółowe sprawozdanie z jej działalności zamieszczone zostało w „Dzienniku Zarządu m. st. Warszawy” nr 90 z 24 września 1920 r.

W połowie sierpnia 1920 r. Dowodzący Armią – Nikołaj Sołogub – wystosował do Prezydenta Warszawy ultimatum w sprawie poddania miasta. Napisał m. in.: „ Jeżeli się Pan nie zgodzi na moją propozycję, pociągnie to za sobą wzięcie Warszawy szturmem ze wszystkimi następstwami takowego. Wina spadnie w całości na Pana. Odpowiedzi oczekuję w ciągu 12 godzin”. Drzewiecki nie uległ szantażowi, chociaż losy bitwy warszawskiej ciągle się ważyły, a bolszewicy byli w odległości około 10 kilometrów od Warszawy.

Dawał premie ze swojej kasy

Gdy się patrzy z perspektywy realiów III RP, szczególnie zdumiewa, że Drzewiecki, a więc kierownik miejskiej administracji, przeznaczył całe swoje prezydenckie wynagrodzenie (za okres od 05.08.1915 do 07.02.1917) na stworzenie funduszu, z którego miano premiować pracowników „Ratusza”, którzy wyróżniali się w usprawnianiu pracy tejże.

Zdumiewa fakt, iż po ustąpieniu Drzewieckiego ponad sześć tysięcy osób złożyło swój podpis pod podziękowaniami za jego prezydenturę oraz złożyło datki na fundusz jego imienia, który służył „krzewieniu idei gospodarczego rozwoju narodu i państwa polskiego”. Jeszcze bardziej zdumiewa fakt, iż w latach 1930 – 1937 Piotr Drzewiecki sprawował funkcję przewodniczącego Komisji Planu Regionalnego Warszawy. Należy podkreślić, że chociaż był „byłym”, to nadal miał wielkie uznanie w warszawskim Magistracie, a kolejni prezydenci nie traktowali go jako wroga, o którym pamięć trzeba unicestwić, ale doceniali jego wiedzę i zaangażowanie w działalność na rzecz naszego miasta. Świadczy o tym chociażby fakt wydania przez prezydenta Stefana Starzyńskiego, 15 listopada 1938 r., uroczystego obiadu w salach Pałacu Blanka z okazji 50-lecia pracy Piotra Drzewieckiego.

Gdy analizowałem teksty zamieszczone w książce, a wyselekcjonowane przez Elżbietę Wodzyńską i prof. Marka Drozdowskiego, moją uwagę zwróciła argumentacja Piotra Drzewieckiego w zakresie spraw gospodarczych, które uważał za najważniejsze dla naszego państwa. Argumentował w sposób bardzo prosty i przekonywający. Niekiedy jego diagnozy można by uznać niemal za zniewagę. Przykładami mogą być cytaty z prac Drzewieckiego: „ Brak jednak u nas zmysłu gospodarczego, ludność polska stroni od trudnej pracy w życiu gospodarczym, wymagającej energii i ryzyka, a przekłada raczej prace na „posadzie” w instytucji publicznej, mogącej zapewnić byt spokojny”. W innym miejscu: „ Wszelki zysk uważany był i jest – na podobieństwo zasad ustroju bolszewickiego – za zjawisko społecznie ujemne, choć dopiero z zysku powstaje oszczędność, a z oszczędności kapitał i majątek”. O przyczynach trudności gospodarczych napisał m. in., że: „…są skutkiem przede wszystkim właściwości polskich: nie ma w Polsce, pozbawionej ideologii ekonomicznej, poszanowania czasu i uznania potęgi oszczędności. Z nieposzanowania czasu wynika ta łatwość, z jaką skraca się czas pracy w Polsce, z jaka chętnie świętuje się w dni, które nigdzie na świecie nie są świętami i z jaką toleruje się powszechnie niepunktualność”. Piotr Drzewiecki, przyczyn występowania wymienionych wcześniej wad, upatrywał w tym: „… iż społeczeństwo polskie, pozbawione przez długie lata samodzielności państwowej i oddalone w skutek tego od udziału w rozstrzyganiu zagadnień ekonomicznych i państwowych, pozbawione jest ideologii ekonomicznej, którą przeniknięte są narody nas otaczające”.

Oczkiem w głowie była gospodarka

Sprawy gospodarcze były dla Drzewieckiego wręcz sensem życia, szczególnie po ustąpieniu z funkcji prezydenta Warszawy. Gospodarka była jego pasją i w tej dziedzinie miał ogromny dorobek. Aby nasze państwo uzyskiwało w gospodarce pozytywne rezultaty, stworzył m. in. kilka instytucji związanych z naukową organizacją pracy. Aktywnie działał w tym zakresie i utrzymywał stałe kontakty z analogicznymi instytucjami za granicą. Widział i śledził postęp naukowo-techniczny na świecie. Analizował postęp i sprawność gospodarczą poszczególnych państw. W artykule opublikowanym w Kurierze Warszawskim” (nr 152 z 5 czerwca 1925 r., s. 4), napisał: „Ta zwiększająca się sprawność, a szczególnie sprawność groźnego sąsiada, jakim są Niemcy, zmusza nas pod grozą dalszego zastoju i zupełnego zamarcia życia gospodarczego do zastosowania również i w Polsce najnowszych metod pracy, wypróbowanych na zachodzie i stanowiących potężny czynnik obniżenia kosztów produkcji”.

Drzewiecki podziwiał Niemcy i bał się tego państwa. W okresie II wojny światowej, jak we wstępie napisał prof. Drozdowski: „… na prośbę Rządu Polskiego w Londynie (…) opracował studium dewastacji przemysłu polskiego przez okupanta i poprzez swego szwedzkiego przyjaciela inż. Svena Normana starał się dostarczyć do Londynu. Na lotnisku warszawskim gestapo aresztowało inż. Normana i przejęło dokumenty obciążające Piotra Drzewieckiego. Został on aresztowany 10 sierpnia 1942 r. w mieszkaniu rodzinnym przy Al. Jerozolimskich 71. Przeżył brutalne przesłuchanie w al. Szucha i na Pawiaku. W październiku 1942 r. został przewieziony do podberlińskiego więzienia w Moabicie. Stąd przeniesiono go do więzienia w Spandau. (…) Zmarł 8 grudnia 1943 r. – przed planowanym procesem, którym zainteresowany był rząd szwedzki”. Prochy prezydenta Piotra Drzewieckiego sprowadzone zostały po wojnie przez rodzinę do kraju i uroczyście pochowane 26 marca 1949 r. w rodzinnym grobie na Powązkach.

Mieszkanie prezydenta Piotra Drzewieckiego, ale także jego firma metalurgiczna, mieściło się we własnej kamienicy w Alejach Jerozolimskich 71. Budynek się nie zachował. W drugiej połowie lat 30. XX w., a konkretnie w latach 1936-1937 w Warszawie przy ul. Jaworzyńskiej pod numerem 3 – 5 powstała obszerna kamienica (raczej dwie kamienice) Piotra Drzewieckiego i Leopolda Wellisza. Autorem projektu był prof. Bolesław Żurkowski (1885-1967), absolwent Akademii sztuk Pięknych w Paryżu. Budynek istnieje do dnia dzisiejszego.

Książka Elżbiety Wodzyńskiej i prof. M.M. Drozdowskiego wypełnia dotkliwą lukę w wiedzy na temat jednego z najwybitniejszych prezydentów w dziejach naszego miasta. Prezydent Piotr Drzewiecki praktycznie nie istnieje w świadomości warszawiaków. Warto podkreślić, iż jego imieniem nazwano w naszym mieście niewielką alejkę parkową opodal Hali Mirowskiej, na osi zdemontowanego przed laty pomnika Juliana Marchlewskiego. Omawiana tu książka wydana została za prywatne pieniądze rodziny Prezydenta. Według mojej wiedzy, Miasto odrzuciło wszelkie prośby o dofinansowanie tego wydawnictwa!!! Najwyraźniej sława i dokonania wybitnych poprzedników, nie są mile widziane przez kolejnych prezydentów naszego miasta!

Wróć