Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Prawa autorskie w ogniu dyskusji

04-07-2018 23:14 | Autor: Maciej Petruczenko
We wtorek 3 lipca odbyła się w Centrum Prasowym PAP przy ul. Brackiej burzliwa konferencja na temat ochrony praw twórców na jednolitym rynku cyfrowym. Osią dyskusji był projekt dyrektywy przegłosowany niedawno w łonie Komisji Prawnej Parlamentu Europejskiego.

Ten ciekawy panel dyskusyjny firmowały Stowarzyszenie „Kreatywna Polska” oraz Związek Pracodawców Prywatnych Mediów, a moderatorem dyskursu z udziałem ludzi pióra, a także przedstawicieli świata artystycznego – był prezes zarządu Izby Wydawców Prasy, naczelny redaktor dziennika „Rzeczpospolita” Bogusław Chrabota. O wprost żebraczych honorariach za prezentowanie piosenek na portalach internetowych mówili między innymi urodzona na Ursynowie świetna piosenkarka Maria Sadowska, jej kolega po fachu Marek Kościkiewicz, a także Joanna Kos-Krauze – filmowiec, przewodnicząca Gildii Reżyserów Polskich. Pani Maria narzekała, że artystów się nie docenia i nie pamięta o tym, że za pracę należy im się godziwa zapłata, a nie tylko sama satysfakcja z wysłuchania lub obejrzenia twórczego dzieła.

To samo mogą powiedzieć o sobie dziennikarze i wydawcy prasowi, których nakłady pracy nie są odpowiednio rekompensowane, chociaż wykorzystują je wszelkiego rodzaju agregaty informacyjne, portale, a także media społecznościowe, których właściciele zarabiają przy okazji kokosy na zamieszczanych obok reklamach. Zdaniem dyskutantów, wielkie koncerny internetowe powinny dzielić się swymi zyskami z twórcami wartości intelektualnych. O to właśnie nie zadbano dostatecznie kilkanaście lat temu, gdy następowała pierwsza regulacja prawna rynku cyfrowego. W konsekwencji lwia część wpływów z reklamy internetowej, również w Polsce, wpływa przede wszystkim na konto takich gigantów Jak Google i Facebook

W reakcji na inicjatywę Unii Europejskiej, usiłującej zadbać o interesy twórców, których prace (w tym artykuły prasowe) hulają po Internecie, wielki koncerny organizują falę buntu, niesłusznie porównując obecne starania do próby wprowadzenia układu zwanego ACTA, przeciwko któremu wystąpili masowo internauci z całego świata. W trakcie czwartkowej konferencji zwracano uwagę na celowe rozpowszechnianie bzdurnych twierdzeń, że nowe przepisy unijne spowodują „wprowadzenie podatku od linków” i w ogóle „cenzurę Internetu”, czyli obowiązkowe filtrowanie każdej treści. Tymczasem celem opracowywanych teraz regulacji nie jest uderzenie w użytkowników sieci, bo chociażby Wikipedia miałaby działać na niezmienionych zasadach, a działania non profit „na fejsie” w niczym nie mają być utrudnione.

Szczegółowe brzmienie oczekiwanych regulacji jest przedmiotem uzgodnień pomiędzy Komisją Europejską, Radą Europy i Parlamentem Europejskim. Jeśli chodzi o tzw. prawa pokrewne wydawców, rząd polski opowiada się za tym, żeby o twórczym charakterze dzieła decydowała jego oryginalność, a nie rozmiar (chodzi np. o informację składającą się z dwóch-trzech zdań). Jest to oczywiście pogląd dyskusyjny, bo porównując to z dziełami artystycznymi można by chociażby zapytać, czy Polonez As-dur Fryderyka Chopina ma być objęty prawami autorskimi, a słynny „Walc Minutowy” (Des-dur) albo pieśń „Życzenie” – już nie...

W tym tygodniu o ewentualnym poparciu wspomnianego projektu Komisji Prawnej i jego późniejszym poddaniu go pod głosowanie ma przesądzić Parlament Europejski, a po wakacjach wypowiedzą swoje opinie Komisja Europejska i Rada Europy. Jeśli w pełni uzgodnione już regulacje wejdą w życie, to nie wcześniej niż za daw lata. Z góry przeciwstawiają się im amerykańscy pionierzy Internetu, a twórca stron WWW (World Wide Web) Ti Berners-Lee twierdzi, że ryzyko komplikacji organizacyjnych przewyższy korzyści, jakie mogliby odnieść twórcy. Wskazują oni między innymi na to, że tylko takie potęgi jak Google i Facebook będą w stanie operować odpowiednimi maszyneriami filtracyjnymi, selekcjonującymi materiały objęte i nieobjęte prawem autorskim. Zdaniem tych ekspertów zatem, piractwo internetowe będzie nadal kwitło. Czy maja oni rację, czas pokaże.

Wróć