Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Prezydenci na start!

19-02-2020 20:29 | Autor: Mirosław Miroński
Cysorz to ma klawe życie oraz wyżywienie klawe… Tak wyrażał swój zachwyt dla sytuacji cesarza nasz wybitny bard lat 60. i 70. Tadeusz Chyła. W swojej „Balladzie o cysorzu” przedstawił cesarskie życie jako synonim luksusu, a nawet rozpusty.

Zapomniany już dziś nieco Tadeusz Chyła był kompozytorem, gitarzystą, wykonawcą satyrycznych ballad, artystą malarzem (o czym niewiele osób wie). Był znany przede wszystkim ze sceny, ale był też uważnym obserwatorem życia. Chociaż w pierwszych zwrotkach ballady i w następnych genialny autor skupił się na zaletach bycia cesarzem, to wcale nie jawił się jego apologetą. Przeciwnie balladę kończy refleksją - …dobrze, dobrze być cysorzem, choć to świnia i krwiopijca!

Dziś prawdziwych cesarzy już nie ma – można zauważyć, parafrazując słowa popularnej piosenki, znanej ze świetnego wykonania Maryli Rodowicz i Stana Borysa. Tak naprawdę, cesarze przetrwali jeszcze tu i tam, choćby w dalekiej Japonii. Niemniej, ani u nas, ani w najbliższej zagranicy nie występują. Gdyby nieodżałowany Tadeusz Chyła był wciąż z nami, być może wobec braku cesarzy na temat ballady wybrałby życie prezydenta i to wszystko, co się z nim łączy.

Przed nami wybory prezydenckie. Kampania rozpoczęta. Większość partii i ugrupowań wystawiła już swojego kandydata. Pretendenci do fotela prezydenckiego wystartowali, choć niektórzy jeszcze tkwią w blokach startowych. Nagrodą jest najwyższy urząd niemal 40-milionowego kraju. Oznacza to również całkiem nie najgorszą posadę, jednak trzeba zauważyć, że może być ona wcale niełatwa. Zwłaszcza jeśli potraktuje się ją poważnie – jako misję i służenie krajowi.

Jest to urząd ważny, chociaż konstytucyjne prerogatywy przysługujące głowie państwa nie są aż tak duże, jak mogłoby się wydawać. Mimo to, rola prezydenta może okazać się znacząca zarówno dla samego zainteresowanego, jak też dla wspomnianych już niemal 40 milionów obywateli. Nie można przy tym pominąć roli głowy państwa na arenie międzynarodowej.

Jak można było się spodziewać, tegoroczna kampania zapowiada się ciekawie. Stawka jest dość liczna, jeśli porównać ją z wyborami z ubiegłych lat. Szanse w drugiej turze są bardziej wyrównane. Emocje zapewne jeszcze wzrosną, jeśli do niej dojdzie. Sądząc z dotychczasowych wystąpień niektórych polityków, będziemy świadkami, a może nawet uczestnikami ostrej i bezpardonowej konfrontacji.

Aby zwyciężyć w tym najważniejszym z nadchodzących wyścigów, pretendenci muszą pozyskać głosy jak największej liczby Polek i Polaków. Wprawdzie pierwsze jaskółki jeszcze wiosny nie czynią, ale te, które już się pojawiły – słowa i gesty sygnalizują większą gotowość do zmagań wśród sztabów wyborczych niż wśród kandydatów. Oczywiście, nie jest to powszechną regułą.

Co ciekawe, prezydentura w Polsce nie jest wcale instytucją starą. Warto przypomnieć, że pierwszy prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Gabriel Narutowicz, bezpartyjny choć zgłoszony przez Polskie Stronnictwo Ludowe „Wyzwolenie”, został zaprzysiężony na urząd nie tak dawno, bo 11 grudnia 1922 roku. Niestety, sprawował go krótko (od 14 do 16 grudnia 1922 roku). Zginął tragicznie zamordowany przez zamachowca Eligiusza Niewiadomskiego.

Na szczęście, mimo że ten barbarzyński akt ten wywołał wielkie zamieszanie wśród ówczesnej, wielonarodowej społeczności Polaków, mordercze zapędy nie stały się powszechne w naszym życiu politycznym. Szybko znalazł się zastępca. Był nim marszałek Sejmu Maciej Rataj wysunięty przez Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast”. Pełnił obowiązki prezydenta RP od 16 grudnia do 20 grudnia 1922. Po nim najwyższy urząd w państwie przejął Stanisław Wojciechowski, który sprawował go od 20 grudnia 1922 do 14 maja 1926. On również, podobnie jak jego poprzednik Maciej Rataj, reprezentował Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast”. Od 15 maja do 4 czerwca 1926 obowiązki prezydenta RP ponownie przejął Rataj.

31 maja 1926 r. Zgromadzenie Narodowe wybrało na urząd prezydenta RP Józefa Piłsudskiego, jednak ten go nie przyjął, w wyniku czego kolejnym prezydentem został kandydat bezpartyjny, związany z obozem sanacyjnym Ignacy Mościcki. Sprawował on swój urząd od 4 czerwca 1926 do 30 września 1939.

Mimo, że dzieje prezydentury w Polsce są dość krótkie w porównaniu np. do znacznie dłuższej historii naszego sejmu, to trzeba przyznać, że były burzliwe. Wpływ na to miały czynniki wewnętrzne i zewnętrzne, jak wybuch II wojny światowej, który brutalnie przerwał ówczesny ład polityczny, zmuszając ówczesnych prezydentów do wyjazdu za granicę. Jak potoczyły się dalsze ich losy to już temat na odrębny artykuł.

Dziś na szczęście nie mamy do czynienia z takimi zagrożeniami dla głów państwa, jeśli nie liczyć katastrof lotniczych, czy innych tego rodzaju wydarzeń. Mimo to, życie prezydenta to wcale nie taka sielanka, jak mogłoby się wydawać. Żaden z nich nie żyje na odizolowanej od świata wyspie, a każdy z nich musi liczyć się ze zdaniem wyborców uzbrojonych w kartkę do głosowania.

Wróć