Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Prezydent Piotr Drzewiecki, patriota i bohater

06-01-2021 20:34 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
W drugiej połowie 2020 r. ukazała się obszerna książka (529 stron) autorstwa profesora Mariana Marka Drozdowskiego pt. „Piotr Drzewiecki”. Wydana została bardzo starannie i w pięknej formie edytorskiej przez Wydawnictwo Naukowe Łukasiewicz – Instytut Technologii Eksploatacji w Radomiu. Biografia powstała we współpracy z red. Elżbietą Wodzyńską – prawnuczką Piotra Drzewieckiego.

Nazwisko bohatera książki prawie jest prwie nieznane w Warszawie. Nasze władze samorządowe, niejako z łaski i na odczepne, nazwały jego imieniem alejkę w nieformalnym parku obok Hal Mirowskich. Żeby było „śmieszniej”, na początku alejki umieściły pomnik Feliksa Stamma – znakomitego trenera bokserskiego. Ta alejka to jedyny ślad po jednym z najważniejszych prezydentów w dziejach naszego miasta.

Drzewiecki – formalnie rzecz biorąc – był drugim w kolejności (po Zdzisławie Lubomirskim) prezydentem odrodzonej Warszawy. Sprawował swój urząd w nieprawdopodobnie trudnych czasach, gdy prawie wszystko trzeba było tworzyć od nowa. Spoczywała na nim ogromna odpowiedzialność, a skalę tego ilustruje ultimatum, w sprawie poddania miasta, skierowane do niego w połowie sierpnia 1920 r. przez dowódcę XVI Armii sowieckiej – Nikołaja Sołoguba. Napisał on m.in.: „ Jeżeli się Pan nie zgodzi na moją propozycję, pociągnie to za sobą wzięcie Warszawy szturmem ze wszystkimi następstwami takowego. Wina spadnie w całości na Pana. Odpowiedzi oczekuję w ciągu 12 godzin”. Drzewiecki nie uległ szantażowi, chociaż losy bitwy warszawskiej były jeszcze bardzo niepewne. Proszę sobie wyobrazić psychiczne obciążenie przy podejmowaniu tej decyzji.

Ten świetnie wykształcony inżynier urodził się 29 maja 1865 r. przy ul Długiej 21 w Warszawie. Ojcem był Stanisław – kupiec, a matką – Józefa z d. Hintz. Piotr wychowany został w środowisku staromiejskiego kupiectwa warszawskiego, co – moim zdaniem – wywarło przemożny wpływ na jego dalsze życie. Zapisany został do Warszawskiej Szkoły Realnej. Główna jej siedziba mieściła się w zabudowaniach dawnego jezuickiego gimnazjum przy ul Jezuickiej 4 na Starym Mieście. Była to państwowa szkoła zawodowa z rosyjskim językiem wykładowym. W 1880 r., a więc w czasie, gdy uczył się tam Piotr Drzewiecki, była jedyną w Królestwie państwową szkołą o charakterze technicznym. Charakteryzowała się bardzo dobrym poziomem nauczania, o czym świadczy fakt, iż w dziesięcioleciu 1878-1888 aż 206 absolwentów siódmej klasy tej szkoły wybrało studia wyższe. Z tej liczby 82 – w tym Piotr Drzewiecki – wybrało studia w petersburskim Instytucie Technologicznym. Drzewiecki ukończył Instytut w 1888 r., uzyskując tytuł inżyniera technologa i złoty medal za projekt dyplomowy. Tak więc, w wieku 23 lat, oprócz tradycji kupieckiej wyniesionej z rodzinnego domu, posiadł solidne, gruntowne i nadzwyczaj cenione wykształcenie techniczne, co otwierało mu możliwości kariery w szerokim zakresie działalności przemysłowej i gospodarczej. To był człowiek, który po kupiecku umiał liczyć i przewidywać, a jednocześnie dysponował wiedzą techniczną, umożliwiającą dokonywanie trafnych wyborów w zakresie technologii przemysłowych.

W trakcie uroczystej akademii z okazji 50-lecia pracy zawodowej Drzewieckiego (30 października 1938 r. ) przemówienie wygłosił. m.in. senator Czesław Klarner – wcześniej minister skarbu (listopad 1925 oraz czerwiec-wrzesień 1926)), minister przemysłu i handlu (maj-listopad 1925), w którym nadzwyczaj kompetentnie i rzetelnie przedstawił osiągnięcia Drzewieckiego. W swoim wystąpieniu senator Klarner wymienił liczne firmy założone przez Drzewieckiego (których był właścicielem lub współwłaścicielem) oraz wprost niezliczone jego funkcje z zarządach przedsiębiorstw przemysłowych, banków oraz organizacji zawodowych i społecznych.

Szczególne miejsce wśród tych zaszczytów zajmuje prezydentura Warszawy, którą Drzewiecki sprawował formalnie od 22 marca 1918 r. do 21 listopada 1921 r., kiedy złożył dymisję i poprosił Radę Miejską o jak najszybsze wybranie następcy. W uzasadnieniu napisał: „Wobec warunków, jakie się wytworzyły wskutek stanowiska rządu do samorządu stolicy i wobec powziętych przez rząd zarządzeń i decyzji dotyczących gospodarki miejskiej bez wysłuchania mojej opinii jako prezydenta miasta, a także pragnąc, aby na czele stolicy stanął prezydent obdarzony zaufaniem Rady Miejskiej i Rządu – zgłaszam moją rezygnację ze stanowiska prezydenta st.m. Warszawy. (…)”.

Piotr Drzewiecki działalność w miejskiej administracji rozpoczął 6 sierpnia 1915 r., a więc już w dzień po opuszczeniu Warszawy przez Rosjan, Został wówczas zastępcą księcia Zdzisława Lubomirskiego – prezydenta Warszawy, a po przejściu Lubomirskiego do Rady Regencyjnej – 23 października 1917 r. – przejął po nim prezydenturę stolicy. Pełnił tę funkcję w okresie szczególnie ciężkim. Wokół szalała pierwsza wojna światowa. Rosjanie, opuszczając nasze miasto, zrabowali, co dało się zrabować, a co nie dało się wywieźć – zniszczyli. Niemcy – kolejni okupanci rekwirowali wszystko, co było im przydatne. W mieście przebywały tysiące uciekinierów z innych ziem. Dramatycznie brakowało żywności i opału. Ze względu na niemieckie rekwizycje, prawie zamarła działalność gospodarcza. Brakowało wszystkiego!

Piotr Drzewiecki sprostał wyzwaniu. Zrobił dla stolicy więcej, niż można było oczekiwać w zaistniałej sytuacji. Pomimo nacisków niemieckich władz okupacyjnych, nie pozwolił aby na warszawskim Ratuszu pojawiła się niemiecka flaga. Za jego czasów Warszawa prawie trzykrotnie zwiększyła swoje terytorium. Uruchomiony został polski Uniwersytet Warszawski i polska Politechnika Warszawska, a także kilka innych szkół wyższych. W dniu 3 maja 1916 r. Drzewiecki zorganizował gigantyczną manifestację ludności w rocznicę uchwalenia wiekopomnej Konstytucji.

Gdy się patrzy z perspektywy realiów III RP, szczególnie zdumiewa, że kierownik miejskiej administracji przeznaczył całe swoje prezydenckie wynagrodzenie (za okres od 05.08.1915 do 07.02.1917) na stworzenie funduszu, z którego miano premiować pracowników „Ratusza” wyróżniających się w usprawnianiu pracy.

Zdumiewa fakt, iż po ustąpieniu Drzewieckiego ponad sześć tysięcy osób złożyło swój podpis pod podziękowaniami za jego prezydenturę oraz złożyło datki na fundusz jego imienia, który służył „krzewieniu idei gospodarczego rozwoju narodu i państwa polskiego”. Jeszcze bardziej zdumiewa fakt, iż w latach 1930 – 1937 Piotr Drzewiecki sprawował funkcję przewodniczącego Komisji Planu Regionalnego Warszawy. Należy podkreślić, że chociaż był „byłym”, to nadal miał wielkie uznanie w warszawskim Magistracie, a kolejni prezydenci nie traktowali go jak wroga, o którym pamięć trzeba unicestwić, ale doceniali jego wiedzę i zaangażowanie w działalność na rzecz naszego miasta. Świadczy o tym, m.in. fakt wydania przez prezydenta Stefana Starzyńskiego, 15 listopada 1938 r., uroczystego obiadu w salach Pałacu Blanka na cześć Piotra Drzewieckiego.

Po ustąpieniu z funkcji prezydenta sprawy gospodarcze traktował Drzewiecki wręcz jako sens życia. Aby nasze państwo uzyskiwało w tej dziedzinie pozytywne rezultaty, stworzył kilka instytucji związanych z naukową organizacją pracy. Aktywnie działał w tym zakresie i utrzymywał stałe kontakty z analogicznymi instytucjami za granicą. Widział i śledził postęp naukowo-techniczny na świecie. Analizował postęp i sprawność gospodarczą poszczególnych państw. W artykule opublikowanym w Kurierze Warszawskim” (nr 152 z 5 czerwca 1925 r., s. 4), napisał m.in.: „Ta zwiększająca się sprawność, a szczególnie sprawność groźnego sąsiada, jakim są Niemcy, zmusza nas pod grozą dalszego zastoju i zupełnego zamarcia życia gospodarczego do zastosowania również i w Polsce najnowszych metod pracy, wypróbowanych na zachodzie i stanowiących potężny czynnik obniżenia kosztów produkcji”.

Drzewiecki podziwił Niemcy i bał się tego państwa. W 1938 r. na łamach „Przeglądu Technicznego” napisał m.in.: „Jakże jednak będzie wyglądała nasza samodzielność ekonomiczna wobec sąsiada, posiadającego przewyższające nas zalety, mianowicie: pracowitość, wydajność, systematyczność, przezorność, a przy tym niesłychaną wytrwałość”.

W okresie II wojny światowej, na prośbę Rządu Polskiego w Londynie, opracował studium dewastacji przemysłu polskiego przez okupanta i poprzez swego szwedzkiego przyjaciela inż. Svena Normana starał się dostarczyć do Londynu. Na warszawskim lotnisku gestapo aresztowało inż. Normana i przejęło dokumenty obciążające Piotra Drzewieckiego. Został on aresztowany 10 sierpnia 1942 r. w mieszkaniu przy Al. Jerozolimskich 71. Przeżył brutalne przesłuchanie w al. Szucha i na Pawiaku. W październiku 1942 r. przewieziono go do podberlińskiego więzienia w Moabicie, a stamtąd do więzienia w Spandau. Zmarł 8 grudnia 1943 r. – przed planowanym procesem, którym zainteresowany był rząd szwedzki. Prochy prezydenta Drzewieckiego sprowadzone zostały po wojnie przez rodzinę do kraju i uroczyście pochowane 26 marca 1949 r. w rodzinnym grobie na Powązkach.

Mieszkanie prezydenta, ale także jego firma metalurgiczna, mieściło się we własnej kamienicy w Alejach Jerozolimskich 71. Budynek nie zachował się. W drugiej połowie lat 30. XX w., a konkretnie w latach 1936-1937 w Warszawie przy ul. Jaworzyńskiej pod numerem 3 – 5 powstała obszerna kamienica (raczej dwie kamienice) Piotra Drzewieckiego i Leopolda Wellisza. Autorem projektu był prof. Bolesław Żurkowski (1885-1967), absolwent Akademii sztuk Pięknych w Paryżu. Budynek istnieje do dnia dzisiejszego.

Książka prof. M.M. Drozdowskiego wypełnia dotkliwą lukę w wiedzy na temat jednego z najwybitniejszych prezydentów w dziejach naszego miasta. Prezydent Piotr Drzewiecki praktycznie nie istnieje w świadomości warszawiaków. Mnie zdumiewa fakt pomijania tej postaci przez odrodzone samorządowe władze Warszawy, dla których powinna być wzorem. Analizując działalność władz stolicy (szczególnie uważnie) od 27 maja 1990 r., nie wyobrażam sobie rezygnacji któregoś z prezydentów, w proteście przeciwko sposobowi działania władz centralnych (państwa). Nie wyobrażam sobie także, aby „były”, sprzed kilkunastu lat prezydent został powołany do przewodniczenia miejskiej komisji do spraw rozwoju przestrzennego czy innemu ważnemu, miejskiemu gronu decydentów.

Inne czasy, inni ludzie, inne uwarunkowania. Warto jednak pamiętać o ludziach, którzy zrobili więcej dla naszego miasta, niż można było oczekiwać. Jednym z nich był Piotr Drzewiecki. Chwała profesorowi Drozdowskiemu i Wydawnictwu Łukasiewicz za uwiecznienie tej postaci, w formie starannie opracowanej i wydanej książki!

ps.

Uważam, że Komisja Nazewnictwa Rady Warszawy powinna wreszcie znaleźć w powstających osiedlach szczególnej urody ulicę i nadać jej imię Prezydenta Piotra Drzewieckiego. Należy mu się to, jak mało komu!

Wróć