Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Raz koło Wielkiej Nocy

05-04-2023 20:59 | Autor: Maciej Petruczenko
W globalnej wiosce (global village), jaką stanowi dzisiejszy ziemski świat – jeśli mi wolno użyć terminu, wprowadzonego w 1962 przez Herberta Marshalla McLuhana – media elektroniczne obalają bariery czasowe i przestrzenne. W związku z tym zanikają też stopniowo bariery religijne, bo automatycznie wytwarza się bliskość ludzi przebywających nawet tysiące kilometrów od siebie. Telefony, radio, telewizja satelitarna, wreszcie Internet spoiły naszą globalną wioskę w błyskawicznym tempie. Rozumiał to doskonale „nasz” papież Jan Paweł II. Dlatego poprzez swoje pielgrzymki starał się wyrażać szacunek dla wszelkich religii, których w skali światowej jest około czterech tysięcy, a może nawet jeszcze więcej. W 1986 Jan Paweł II wszedł do rzymskiej synagogi, zwracając się do Żydów słowami: jesteście naszymi umiłowanymi braćmi, starszymi braćmi. Zorganizowany przezeń w tym samym roku w Asyżu Światowy Dzień Modlitwy o Pokój pozwolił na zgromadzenie 47 delegacji kościołów chrześcijańskich i 13 niechrześcijańskich.

W pamięci wielu chrześcijan i Żydów pozostaje modlitwa Jana Pawła II w Jerozolimie pod Ścianą Płaczu, bo jak słusznie powiadał: judaizm to podnóże chrześcijaństwa. No cóż, w dzisiejszych warunkach można sobie wyobrazić odprawienie globalnej mszy świętej, której mogłyby jednocześnie wysłuchać miliardy ludzi na wszystkich kontynentach. Mógłby jej wysłuchać również schowany w swojej norze prezydent-bandyta Władymir Putin, morderca Ukrainy, który dla politycznych celów zhołdował sobie rosyjską Cerkiew.

Ponieważ zbliża się Niedziela Wielkanocna, dzień Zmartwychwstania Pańskiego, a „Passa” w wydaniu papierowym ukazuje się akurat w Wielki Czwartek, szykujmy się do wykrzyknięcia: Alleluja, czyli hebrajskiego Hallelujah, gdy stwierdzimy, że już „radosny nam dzień nastał”. Wiadomo skądinąd, że terminy świętowania Wielkanocy są na ogół różne – w zależności od konkretnego wyznania. Warto zatem pamiętać, iż ubiegły rok był pod tym względem wyjątkowy. Żydzi (po staroświecku zaczynam pisać to słowo dużą literą), chrześcijanie i muzułmanie obchodzili tradycyjne wiosenne święto jednocześnie, zbiegły się bowiem Pascha, Wielkanoc z poprzedzającym ją Wielkim Postem i ramadan. Trójkę wielkich religii łączy praktykowane przez wiernych w różnej formie obowiązkowe poszczenie, które w polskim wydaniu wygląda często tak, że zamiast zajadać się schabowym, wyskakujemy z domu „na śledzika”, co w męskiej tradycji wiąże się ze spożywaniem gorzałki. Jak mawiał jeden z moich starych druhów w dziennikarstwie: dzisiaj po katolicku się napijemy. Na szczęście taki katolicyzm w wersji polskiej jest już jak gdyby w zaniku. Tym bardziej, że młode pokolenie Polaków woli pić wino niż wódkę, co jakby jest bliższe ołtarza i bardziej wiąże nas z kulturą zachodnią, a oddala od zapijaczonego Wschodu, który właśnie pokazuje swoją barbarzyńską gębę w trakcie najazdu na Ukrainę.

Koegzystencja starszego, ale mniejszego brata, jakim jest judaizm, z chrześcijaństwem, a także z islamem – w dzisiejszym świecie wydaje się koniecznością. Bez oglądania się na kalendarz, który jedni prowadzą według biegu Słońca, inni zaś według biegu Księżyca. Różnice muszą coraz bardziej topnieć w epoce, gdy człowiek już nie tylko patrzy z nabożeństwem w niebo, ale lata na Księżyc, a nawet zamierza się tam osiedlić.

Tymczasem jednak, po okresie Wielkiego Postu i pokuty, po nabożeństwie Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żalach – cieszmy się w Polsce Świętami Wielkanocnymi, bo to nie tylko przedstawianie w kościołach Grobu Pańskiego, ale radość ze zmartwychwstania Chrystusa. Przebycie 14 stacji Drogi Krzyżowej może być wstępem do zdobycia 14 ośmiotysięczników w Himalajach i Karakorum, co udało się naszemu mistrzowi wspinaczki Jerzemu Kukuczce, który zawsze chciał być bliżej Nieba i ono go w końcu przyjęło, więc nie żądajmy, żeby Jurek również zmartwychwstał.

Wokół Świąt Wielkanocnych narosło u nas mnóstwo wiejskich – przede wszystkim, lecz również miejskich zwyczajów. Miłośnicy brudu kąpali się kiedyś tylko raz „koło Wielkiej Nocy” i na ten czas brali się również w swoich domach za generalne sprzątanie. Ten ostatni zwyczaj przetrwał do dzisiaj. W moim domu zakontraktowałem do pomocy w sprzątaniu sympatyczną Ukrainkę, która przyjechała prosto z Żytomierza. Cała we łzach, bo kilka dni wcześniej Rosjanie zabili jej brata, a na domiar nieszczęścia za ściągnięcie jego zwłok z pola walki musi ona słono zapłacić...

Wspominam o tym, byśmy sobie uświadomili, że w czasie, gdy my bawimy się w sporządzanie pisanek i kraszanek albo ustawiamy na honorowym miejscu cukrowego baranka lub czekoladowego zajączka oraz przygotowujemy koszyczki pod święconkę, oni tam, na Ukrainie, muszą głównie szykować trumny.

Na koniec zaś zwrócę uwagę na zamieszczony na stronie 12 felieton Tadeusza Porębskiego,wyjaśniającego Czytelnikom, dlaczego po doświadczeniach dzieciństwa stał się bezwzględnym ateistą, chociaż wyrósł w katolickim domu. O ile dobrze pamiętam, Jan Paweł II bynajmniej nie potępiał ateistów, dążąc do jedności wszystkich ludzi na Ziemi. Moim zdaniem, położył on tak wielkie zasługi jako duszpasterz lokalny i globalny, że organizowane ostatnio marsze w jego obronie mijają się z celem. Jedna audycja w TVN 24, ujawniająca, że utrwalonym wśród hierarchów i wręcz nakazanym przez poprzednich papieży zwyczajem tolerował w Kościele przynajmniej niektórych pedofilów, tak naprawdę nie umniejsza jego zasadniczych zasług.

Tak samo podchodzimy do postaci wielce zasłużonego dla ojczyzny marszałka Józefa Piłsudskiego, któremu nie wypomina się przecież zamachu majowego w 1926 roku, gdy śmierć poniosło kilkaset Bogu ducha winnych osób i gdy Polak musiał strzelać do Polaka. Stąd cokolwiek ironiczny rysunek, którym pozwalam sobie opatrzeć ten felieton. Zgadzam się w całej rozciągłości z kardynałem Kazimierzem Nyczem w jego słusznym twierdzeniu, że Jan Paweł II akurat obrony nie potrzebuje.

I życzę wszystkim po prostu boskich Świąt!

Wróć