Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Requiem Mozarta na Ursynowie

24-10-2018 23:48 | Autor: Bogusław Lasocki
W sobotni wieczór 20 października natoliński kościół pod wezwaniem bł. Władysława z Gielniowa wypełnił się po brzegi, zajęte były nawet miejsca stojące. Tak liczne tłumy przyciągnął koncert, którego tematem był tylko jeden utwór. Jeden, ale bardzo długi i wyjątkowy – to Requiem Wolfganga Amadeusza Mozarta.

Koncert był symbolicznym uczczeniem kilku rocznic: śmierci Fryderyka Chopina (169.), rozpoczęcia pontyfikatu Jana Pawła II (40.) i trzeciej rocznicy utworzenia Ursynowskiego Chóru Iuvenis. Sam koncert był zapowiadany już od dosyć dawna, nic więc dziwnego że informacje o nim rozeszły się bardzo szeroko.

Requiem d-moll KV 626, będące mszą żałobną, jest utworem bardzo specyficznym i tajemniczym, wzbudza wiele emocji, kontrowersji i zachwytów. Będąc ostatnią i niedokończoną kompozycją Wolfganga Amadeusza Mozarta, uchodzi za jeden z jego największych utworów sakralnych. Dzieło zostało zamówione w lipcu 1791 roku przez tajemniczą, nieznaną wówczas osobę. Ponieważ Mozart komponował w tym czasie dwie opery i inne, drobniejsze utwory, pracą nad Requiem zajął się dopiero z początkiem października, potem przerwał i podjął na nowo z początkiem listopada. Niestety, już po dwóch tygodniach rozpoczęła się gwałtownie choroba. Osłabiony i wyczerpany kompozytor pracował, praktycznie nie wstając z łóżka. Pierwsza śpiewana próba fragmentów utworu odbyła się 4 grudnia, muzyk pracował jeszcze kilka godzin i w nocy 5 grudnia 1791 roku zmarł.

Requiem zostało rękopisem niedokończonym. Żona Mozarta, Konstancja, zleciła ukończenie dzieła uczniom męża. Fakt ten był przez jakiś czas źródłem kontrowersji, czy Requiem można traktować jako dzieło Mozarta, a nie finalizujących pracę kompozytorów. Jednak dosyć szybko oponenci zrezygnowali z takiej argumentacji. Geniusz, osobowość, niepowtarzalność stylu kompozycji Mozarta były tak inspirujące, że podporządkowując się tym kanonom, można było kontynuować linię zapoczątkowaną przez twórcę. Fakt ten został skwitowany po pierwszym wykonaniu już skompletowanego dzieła 14 grudnia 1793 roku w posiadłości hrabiego von Walsegga, jak się potem okazało nie znanego wcześniej zleceniodawcy skomponowania utworu, gdzie stwierdzono "Nie napisał tego Mozart – niech będzie. Ale ten, kto napisał, jest Mozartem".

– Dzisiejszy wieczór będzie wyjątkowy – zapowiadał w słowie wstępnym przed koncertem Łukasz Ciołko, zastępca burmistrza Ursynowa. I miał rację, gdyż mistrzowskie wykonanie dzieła genialnego kompozytora stało się autentycznym wydarzeniem muzycznym. U stóp ołtarza stanęło ponad 130 artystów:

Ursynowski Chór Iuvenis, Zespół Wokalny Ars Chori, działający pod patronatem Domu Kultury „Stokłosy”, oraz gościnnie Warszawski Chór Papieski im. św. Jana Pawła II pod dyrekcją Zofii Borkowskiej i Grodziski Chór Kameralny Cantata pod kierownictwem Barbary Paszkiewicz. Obu ostatnich chórów mieliśmy okazję często słuchać na Ursynowie. Cantata wystąpiła we wrześniu na Ursynowskim Festiwalu Muzyki Chóralnej a Warszawski Chór Papieski w marcu w koncercie Passio autorstwa Arve Paerta. Wraz z chórzystami wystąpili soliści: Aleksandra Klimczak - sopran, Małgorzata Bartkowska - alt, Maciej Gronek - tenor oraz Tomasz Raff - bas. Symfoniczną Universal Orchestra z koncertmistrzem Miłoszem Mrozowskim kierował ursynowianin, młody kompozytor Jakub Kaczmarek, równocześnie kierownik chóru Iuvenis.

– To była autentyczna uczta dla ducha i dla uszu – stwierdził pan Jan, który wraz z żoną Joanną przyjechał na koncert aż z Bielan. – Dowiedzieliśmy się o koncercie z Internetu. Taki zestaw wykonawców i tak znakomite chóry to była niespotykana okazja do posłuchania wspaniałej muzyki. Jest metro, dojazd od nas z ul. Lindego łatwy, więc przyjechaliśmy. I spędziliśmy wspaniały wieczór – uzupełniła wyraźnie zadowolona pani Joanna.

Zadowolenia nie ukrywał wiceburmistrz Ciołko. – Muzyka chóralna przeżywa w naszej dzielnicy prawdziwy renesans. Chórzyści są fantastycznymi ambasadorami Ursynowa. Tworzą kulturę, a jednocześnie integrują naszą lokalną społeczność. Ich liczne koncerty cieszą się niesłabnącą popularnością – stwierdził Łukasz Ciołko.

Sprawujący kierownictwo muzyczne nad koncertem ursynowianin Jakub Kaczmarek jest również nietuzinkową postacią. To zaledwie 25-letni artysta, dyrygent i kompozytor. Od bieżącego roku uczestnik studiów podyplomowych w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Od 2015 roku współtworzy i prowadzi Ursynowski Chór Iuvenis, z którym wykonał takie utwory jak fragmenty "Pasji wg. św. Jana" J. S. Bacha, "Mesjasza" G. F. Haendla czy "Stabat Mater" G. B. Pergolesiego. Ale z równą łatwością i swadą prowadził koncert "symfonicznej ABBY" podczas tegorocznych Dni Ursynowa czy w ubiegłym roku koncert poświęcony interpretacjom utworów Beatlesów. Nie przeszkadza mu to w uprawianiu w wolnych chwilach turystyki górskiej, skoków spadochronowych czy żeglowaniu jachtem po Bałtyku.

Po koncercie udało mi się przecisnąć przez tłum fanów do Jakuba Kaczmarka. – Jak się Panu dyrygowało czterema chórami? - zapytałem. – No, zabójczo, jest to do okiełznania – roześmiał się młody dyrygent. – Zgranie się orkiestry i chórów razem to było około tygodnia, natomiast chóry przygotowywały się mniej więcej przez trzy - cztery miesiące – wyjaśniał Jakub Kaczmarek.

Koncert, pierwotnie zaplanowany na około półtorej godziny, przedłużył się do ponad dwóch godzin. Owacja na stojąco, pierwszy "bis", drugi "bis" – to wyraz zachwytu publiczności, ale i świadectwo, że artyści tę publiczność szanują i chcą zaspokoić jej oczekiwania muzyczne. No więc – więcej takich koncertów, więcej próśb o "bis", bo wszystkim to sprawia dużo radości i satysfakcji duchowej.

Wróć