W nocnym barze pan Ryszard z Przasnysza,
Pił za zdrowie pewnego Łotysza.
Razem jedząc ostrygi,
Pojechali do Rygi,
Lecz na Łotwie nikt o nich nie słyszał.
Kiedy rycerz Zawisza z Przasnysza,
Wszedł na Rynek, zrobiła się cisza.
Damy widząc go w zbroi,
Podziwiały jak stoi!
A on im pokazywał swój szyszak.
Pewien ksiądz z zakonnicą z Przasnysza,
Tak swawolił, że ledwo już dyszał.
Gdy przy dźwiękach big beatu
Ujrzał ją bez habitu,
Mruknął: Niezła jest ta przeorysza.
Sto lat temu fotograf z Przasnysza,
Chciał uwiecznić wieszanie karnisza.
Mógł mieć świetne ujęcie,
Zdobyć sławę tym zdjęciem,
Ale cóż! Prześwietliła się klisza.
Pewien znany narkoman w Przasnyszu,
Wpadł z powodu przemytu haszyszu.
Gdy uprawiał konopie,
Był w Przasnyszu na topie,
Teraz siedzi na głodzie w zaciszu.
Po kampanii wyborczej w Przasnyszu,
Powołano do władz nuworyszów.
To partyjna elita,
Więc nieśmiało zapytam
Czy znów zwracać się doń: towarzyszu?
Bardzo chcieli mieszkańcy Przasnysza,
By wystąpił choć raz Jerzy Kryszak,
Lecz nie wygrasz kulturo
Z polityczną cenzurą!
Satyryczne show zdjęto z afisza.
© MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dąbrowskiego)