Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Skok do Skoków Niemcewicza

13-08-2019 20:28 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
Jakiś czas temu, podobnie jak przez ostatnich kilkanaście lat, wybrałem się z grupą profesorów i pracowników warszawskiej ASP na naukowy rekonesans krajów sąsiednich. Tym razem była to Białoruś, gdzie ostatni raz byłem w 2015 r. Głównym obiektem zainteresowania całej grupy były, oczywiście, polonica. Trasa objęła przede wszystkim wschód państwa z Orszą, Mohylewem, Mścisławem i Bychowem.

Niektóre z wymienionych miejscowości są Polakom znane, głównie ze słyszenia, ale np. nazwa Bychów większości nic nie mówi. Warto więc może przypomnieć, że Bychów – położony nad Dnieprem około 180 km na wschód od Mińska – w Rzeczpospolitej Szlacheckiej był symbolem męstwa, poświęcenia i miłości ojczyzny, a więc symbolem na miarę naszego Westerplatte. Bychów odparł oblężenie kozackie w 1648 r. oraz kolejne w 1654 roku. Podobnie było w 1655. Załoga Bychowa dzielnie odpierała ataki wojsk moskiewskich od czerwca do grudnia 1659 r. Twierdza ta była wówczas jedyną na wschodnich kresach Rzeczypospolitej, która oparła się agresorom. Padła na skutek zdrady 14 grudnia 1659 r., ale już zimą 1660/1661 fortecę odzyskały wojska pod wodzą Stefana Czarnieckiego. Rosjanie zdobyli Bychów w 1707 r., a w 1772 r. został on włączony do państwa carów (I rozbiór Polski).

Na trasie rekonesansu był także stołeczny Mińsk, który robi bardzo dobre wrażenie na zwiedzających. Jest to obecnie tętniąca życiem – nowoczesna europejska stolica. Oczywiście, w wielu miejscach pomiędzy drapaczami chmur zachowały się parterowe, drewniane domki z czasów ZSRR, ale ich czas wyraźnie już mija.

Nie zamierzam relacjonować całego wyjazdu, ale pragnę zwrócić uwagę Czytelników na dwie miejscowości, do których dotarliśmy w drodze powrotnej: Skoki i Wołczyn. Obydwie położone są ok. 200 km na wschód od Warszawy, toteż – teoretycznie rzecz biorąc – można by zwiedzić je (w okresie letnim) w ciągu jednodniowej wycieczki. Główną przeszkodą jest granica w Brześciu, której pokonanie – z Białorusi do Polski -– zajmuje średnio około 4 godzin, a w przeciwnym kierunku około dwóch. Wynika to głownie z zarządzeń Unii Europejskiej, która nakazała służbom granicznym kontrole każdego bagażu wwożonego na jej obszar celny.

Skoki to gniazdo rodzinne Juliana Ursyn-Niemcewicza, który był właścicielem fragmentu naszej dzielnicy, i od którego nazwiska pochodzi jej nazwa. Na przełomie XVIII i XIX w., na terenie swego majątku w Skokach rodzina Niemcewiczów wybudowała niewielki pałac, który przez ponad sto lat był najbardziej okazałą rezydencją w pobliży Brześcia. Z tego względu rosyjscy carowie, biorący udział w manewrach swoich wojsk w rejonie twierdzy brzeskiej, każdorazowo wykorzystywali ten pałac na swoją rezydencję. Także w czasach I wojny światowej w pałacu tym mieściła się rezydencja niemieckiego dowódcy całego frontu wschodniego. Po Rewolucji Październikowej, dokonanej z bardzo dużą pomocą niemiecką, władze bolszewickie zobowiązane były do zapłaty za przysługę. „Zapłata” polegała na zawarciu pokoju z Niemcami, co automatyczne zwalniało większość wojsk niemieckich z frontu wschodniego i umożliwiało ich przesunięcie na front zachodni, gdzie rozstrzygały się losy wojny. Pertraktacje na temat zawieszenia broni toczyły się w niemcewiczowskim pałacu w Skokach, gdzie 15 grudnia 1917 r. podpisano rozejm. W wyniku dalszych pertraktacji, 3 marca 1918 r. Sowieci podpisali w Brześciu pokój z Niemcami, co Niemcom znacznie ułatwiła dalsze prowadzenie wojny, a Rosję Sowiecką wykluczyło z konferencji pokojowej w Wersalu, kończącej I wojnę światową.

Pałac w Skokach szczęśliwie przetrwał obie wojny światowe. Po ustanowieniu przez komunistów granicy na Bugu – Brześć, pobliskie Skoki oraz niedaleki Wołczyn – znalazły się na terytorium ZSRR. W pałacu została ulokowana szkoła, którą po kilkudziesięciu latach wyprowadzono do nowego budynku (wzniesionego na części pałacowego dziedzińca), a pałac pozostawiono na pastwę losu. Po obaleniu komunizmu i odrodzeniu Białorusi, pałac w Skokach otrzymał szansę na remont. Skoki znajdują się nie w granicach administracyjnych miasta Brześć, ale tuż za nimi, na terenie „powiatu” brzeskiego. Władze tej jednostki administracyjnej wspomagają wszelkimi sposobami prace przy odbudowie pałacu, co widać na każdym kroku. Ogromny wkład w tym dziele ma wieloletni dyrektor pałacu, który jest „siłą sprawczą” tego przedsięwzięcia. Byłem w Skokach wielokrotnie i widzę ogromny postęp, który nastąpił po 2000 roku. Pałac Niemcewiczów jest prężną placówką muzealną, licznie odwiedzaną przez zwiedzających oraz utrzymującą żywe kontakty z Ursynowem, a przede wszystkim z naszą Ursynoteką.

Około 30 km na północny zachód od Brześcia znajduje się miejscowość Wołczyn, w której 17 stycznia 1732 r. urodził się Stanisław Antoni Poniatowski, który po elekcji przyjął imię: Stanisław August. Poniatowski podpisując 25 listopada 1795 r. abdykację (w dniu imienin swojej kochanki – carycy Katarzyny II), przekazał jednocześnie Rosji opiekę nad swymi byłymi poddanymi. Tym samym Rosja otrzymała królewskie prawo do rządów w Polsce. Po abdykacji caryca wezwała byłego króla do Rosji, ale w trakcie podróży Poniatowskiego na wschód – zmarła. Jej następca – car Paweł I przyjął Poniatowskiego w Petersburgu, gdzie były król zmarł 12 lutego 1798 r. Pochowany został w petersburskim kościele św. Katarzyny. W 1938 r. władze sowieckie zażądały, aby Rzeczpospolita zabrała szczątki Poniatowskiego. W Polsce powstał problem, co zrobić z prochami ostatniego naszego monarchy. W rezultacie postanowiono, że zostaną złożone w kościele w miejscowości Wołczyn, gdzie Poniatowski się urodził. Tak też się stało, ale w wyniku II wojny światowej Wołczyn znalazł się w ZSRR. Kościół pozostawiony bez opieki niszczał i był dewastowany. Zniszczeniu uległa także trumna ze szczątkami Stanisława Augusta. Nieliczne ocalałe relikty po 1990 r. sprowadzone zostały do Warszawy i złożone w kościele Św. Jana na Starym Mieście. Profesor Marek Kwiatkowski symboliczną mogiłę króla urządził w Parku Łazienkowskim, opodal królewskiego pałacu.

W toku tygodniowego pobytu na Białorusi na przełomie kwietnia i maja 2019 r. odniosłem wrażenie dużego postępu cywilizacyjnego, który zaobserwować można tam niemalże na każdym kroku. Zważywszy że Białoruś nie jest potęgą technologiczną, nie posiada praktycznie żadnych bogactw naturalnych, a ziemie nie są zbyt urodzajne, należy zauważyć i docenić wkład tego państwa w ratowanie przed zagładą pamiątek historycznych, w tym także polskich, o czym – moim zdaniem świadczą zarówno Skoki, jak też Wołczyn. Mam też nadzieję, że Ursynów nie tylko podtrzyma, ale będzie rozwijał współpracę ze Skokami, a przy wjeździe na Białoruś niepotrzebne będą wizy, których otrzymanie obecnie jest skomplikowane i czasochłonne.

Wróć