Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Sztuka na ekranie…

24-03-2021 20:22 | Autor: Mirosław Miroński
To, że w dobie pandemii życie toczy się inaczej niż dotąd, jest już faktem. Zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić, ale nie do myśli, że po koronawirusie cały świat będzie wyglądał inaczej. To chyba jeszcze do nas nie dotarło. Niektórzy dostrzegają pojedyncze jaskółki zwiastujące zmiany. Wszyscy mamy nadzieję że pandemia nie potrwa długo. Nie wiemy, jak długo przyjdzie nam z nią jeszcze żyć, a już na pewno nie będzie to na stałe.

Z dotychczasowych obserwacji wynika, że niektóre zmiany utrzymają się także po pandemii. Dotyczy to pracy biurowej online, która okazuje się być tańsza dla pracodawców. Zatrudnienie pracowników nie wiąże się z dodatkowymi kosztami, towarzyszącymi pracy stacjonarnej. Nie trzeba wynajmować wielkich lokali, nie trzeba kupować drogiego wyposażenia biur, zapewniać środków czystości czy higieny. Nie trzeba dostarczać kawy, herbaty, wszelkiego rodzaju udogodnień socjalnych. Można zrezygnować z kosztownej ochrony obiektów etc. Pandemia pokazuje bezlitośnie, że z niektórych pracowników można zrezygnować, a pomimo tych redukcji firmy działają nadal. Czy korzyści związane z pracą online przekonają pracodawców do kontynuowania jej również w czasie po pandemii? Zobaczymy, ale wiele na to wskazuje, że tak właśnie będzie, tym bardziej, że obniżanie kosztów już bywa remedium na przetrwanie na rynku w trudnym czasie.

Na naszych oczach dokonuje się prawdziwa rewolucja w wielu kwestiach. Jedną z nich jest przyśpieszenie cyfryzacji. Dzięki temu, ułatwiony jest dostęp do urzędów czy do służby zdrowia. Paradoksalnie, jest to jedna z korzyści, jakie przyniosła pandemia, o ile w ogóle można mówić w tym przypadku o korzyściach. Oczywiście, nie wszyscy, w równym stopniu mogą z tego rodzaju udogodnień skorzystać bez znajomości komputera i bez odpowiedniego sprzętu. Tak naprawdę, wystarczy tylko chcieć. Spotykam się z zaskakującymi przykładami, gdzie osoby w zaawansowanym wieku całkiem nieźle radzą sobie w tej materii. Niestety, spora część społeczeństwa zostaje z tego wykluczona z powodu cyfrowego analfabetyzmu.

No cóż, informatyzacja to znak czasów. Właściwie nie są one takie złe, patrząc na nie obiektywnie, z szerszej perspektywy niż jeden rok, czy dwa. Z pewnością, przyszli kronikarze dziejów opiszą je, jako czasy COVID-19 i koronawirusa SARS-CoV-2 oraz jego ewentualnych mutacji. Czy będzie to czarny i mroczny okres w dziejach ludzkości, czy też nie, zależy w dużej mierze od nas samych.

Pandemia przyśpieszyła też pewne procesy społeczne. Następują widoczne przesunięcia w dotychczasowym systemie wartości. Zmieniają się nasze priorytety i preferencje. Kupujemy rozważniej m.in. odzież, ubrania, bo po co silić się na drogie i wystawne rzeczy, jeśli mamy niewiele okazji, aby je założyć. Większym zainteresowaniem cieszy się wyposażenie mieszkań, sprzęty ułatwiające i uprzyjemniające pobyt w domu. Zmian w sposobie myślenia, wywołanych pandemią, każdy mógłby zauważyć więcej, rozglądając się wokół siebie.

Wszystko wskazuje, że po koronawirusie będzie to zupełnie inny świat niż ten który znamy, do którego przywykliśmy. O ile pracę biurową, pracę w przemyśle, w budownictwie, w służbie zdrowia czy w handlu możemy sobie jakoś wyobrazić, to trudniej jest z szeroko rozumianą kulturą. Nie wszystko da się zamienić na formę online. Jesteśmy przyzwyczajeni do określonych form odbioru kultury. Prawdziwy kryzys przeżywają kina, teatry, galerie sztuki, muzea, ośrodki oraz inne instytucje kultury. Sale widowiskowe zapełnione publicznością to już przeszłość. Nie wiemy, kiedy zapełnią się ponownie i czy to w ogóle nastąpi. Powrotu do stanu sprzed pandemii raczej nie należy się spodziewać. Trudno będzie poszczególnym placówkom odzyskać widownię kinową, teatralną, operową etc. W prawdzie część z dotychczasowych form może być transmitowana online, ale nie zastąpią one bezpośrednich kontaktów pomiędzy artystami a widzami. Zmienia to na długi czas cały paradygmat w sztuce. Odwołując się do wniosków filozofa Thomasa Kuhna, zawartych w dziele „Struktura rewolucji naukowych” z 1962 roku, można przyjąć, że zmiany takie nie są niczym niezwykłym, podobnie, jak to ma miejsce w nauce. Obowiązująca nauka jest wypadkową różnych poglądów i swoistym konsensusem na temat opinii i wniosków poszczególnych badaczy. Taki stan trwa, aż coś lub ktoś nie wywróci istniejącego porządku. Podobnie jest w sztuce. Tym czynnikiem, który spowodował lub spowoduje zmianę paradygmatu, jest koronawirus.

O ile można oglądać online kameralne przedstawienia teatralne i inne, o tyle trudno będzie o pełnię przeżyć i wrażeń w przypadku wielkich widowisk scenicznych, teatralnych, baletowych ograniczonych do dwuwymiarowego ekranu. Łezka w oku kręci się na wspomnienia wystawianych z rozmachem przedstawień jak: „Rycerze króla Artura” w reżyserii Henryka Tomaszewskiego; „Replika” i „Dante” Józefa Szajny; „Umarła klasa” i „ Wielopole, Wielopole” teatru Cricot 2 Tadeusza Kantora.

Czy i kiedy wrócimy do oglądania takich wybitnych dzieł na żywo? Czy pozostanie nam oglądanie sztuki na ekranie? Tą przypadkową rymowanką kończę mój felieton zostawiając czytelników z powyższymi pytaniami.

Wróć