Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Tłuste koty Morawieckiego w odwrocie

19-10-2022 21:41 | Autor: Tadeusz Porębski
W łonie Zjednoczonej Prawicy nasiliła się ostatnio wewnętrzna wojna o wpływy w obsadzaniu najważniejszych stanowisk w spółkach Skarbu Państwa. Stronami są premier Mateusz Morawiecki i minister aktywów państwowych Jacek Sasin wspierany przez grupę starych towarzyszy partyjnych PiS.

Od dnia powierzenia mu teki premiera Morawiecki natychmiast zaczął obsadzać najbogatsze spółki Skarbu Państwa swoimi ludźmi. Są nazywani „harcerzami premiera”, ponieważ mają wspólną przeszłość w Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej, a także „Tłustymi kotami”. Jest to ekipa złożona z ludzi w średnim wieku, w większości nieznanych bądź mało znanych w strukturach PiS. Drugą ekipą promowaną przez premiera są byli działacze „Solidarności Walczącej”, założonej przez nieżyjącego już Kornela Morawieckiego, ojca szefa rządu.

Zanim Jacek Sasin, minister nadzorujący państwowe spółki, zdołał się połapać, najważniejsze i najbardziej smakowite frukta padły łupem ludzi Mateusza Morawieckiego. Po blisko czterech latach w fotelu szefa rządu Morawiecki zdołał zgromadzić w swoich rękach całkowitą władzę nad polską gospodarką. Takiej sztuki nie dokonał żaden premier polskiego rządu od 1989 roku. Zaufani ludzie Morawieckiego byli wszędzie, w każdej liczącej się państwowej spółce czy banku. Dzięki tak mocnemu zapleczu premier miał nadzieję ogrywać każdego politycznego przeciwnika. Jednak zaplecze biznesowe to nie zaplecze polityczne, o czym Morawiecki przekonuje się dzisiaj w sposób bardzo bolesny. Taki stan rzeczy nie mógł bowiem zostać zaakceptowany przez starych towarzyszy partyjnych, dla których Morawiecki jest przybłędą i chłopcem na posyłki prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

Rozpoczęły się podchody, które rychło przeobraziły się w wojnę pomiędzy premierem a jego ministrem, należy mocno zaznaczyć – skrzętnie skrywaną przed opinią publiczną. W centrali PiS wiedziano od dawna, że Mateusz Morawiecki nie ma tak mocnej pozycji w partii, by na dłuższą metę marzyć o wygraniu batalii z Jackiem Sasinem. Było jedynie kwestią czasu, kiedy zacznie tracić wpływy, swoich ludzi i grunt pod nogami. Wróble przesiadujące na dachu siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej ćwierkały ostatnio, że premierowi rządu wybito już większość zębów i pozostały mu tylko trzy. W lutym odebrano mu zasobną Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości, nowym prezesem został Dariusz Budrowski, dotychczasowy dyrektor Biura Łomżyńskiego Forum Samorządowego. W październiku Morawieckie otrzymał jeszcze potężniejszy cios. Zostali odwołani Marcin Chludziński i Jerzy Paluchniak, prezes i wiceprezes zarządu KGHM Polska Miedź S.A., jednej z najbogatszych państwowych spółek.

To zaufani ludzie premiera. O Chludzińskim zrobiło się głośno za sprawą ściągnięcia z Chin tysięcy maseczek z fałszywymi certyfikatami, wokół których zrobili sobie potężną akcję wizerunkową sam premier i prezydent Andrzej Duda (olbrzymią Mriję, największy samolot świata – z lewymi maseczkami – witano na lotnisku im. Chopina niczym głowę obcego mocarstwa). Brakowało tylko Reprezentacyjnej Orkiestry Wojska Polskiego. Nawet arcymistrz komedii Bareja by tego nie wymyślił...

Fotel prezesa KGHM Polska Miedź S.A. przejął Tomasz Zdzikot, były warszawski samorządowiec, później cień Mariusza Błaszczaka w MSWiA i w resorcie obrony narodowej. Szykowany na nowego premiera Mariusz Błaszczak, Jacek Sasin, Henryk Kowalczyk, marszałek Sejmu Elżbieta Witek i była premier Beata Szydło są w ostrej opozycji do Morawieckiego. Nie jest to dzisiaj żadną tajemnicą.

Stara partyjna gwardia nie może tolerować sytuacji, że ktoś spoza partyjnych szeregów otoczył się i obficie karmi ludzi bez żadnych zasług dla PiS, których nie było przez osiem chudych lat w ławach opozycji. A trzeba wiedzieć, że Marcin Chludziński pełnił także funkcję członka rady nadzorczej PZU, za co wypłacono mu ponoć w latach 2016-21 łącznie 1,032 mln złotych. Będąc prezesem KGHM w latach 2018-22, zarobił prawie 6 milionów. Tak więc trzy ostatnie zęby w szczęce premiera Morawieckiego to ten najważniejszy i najsilniej zakorzeniony trzonowy, czyli Polski Fundusz Rozwoju, kluczowe ogniwo gospodarczych przedsięwzięć rządu PiS, kierowane przez Pawła Borysa, a dalej to Agencja Rozwoju Przemysłu rządzona przez Cezariusza Lesisza, byłego kierowcę i ochroniarza Kornela Morawieckiego oraz jako trzeci ząb spółka Totalizator Sportowy. Prezes zarządu TS Olgierd Cieślik i wpływowa wiceprezeska Magdalena Kopka-Wojciechowska znajdują się liście „Tłustych kotów” Morawieckiego. Cieślik, poza pełnieniem zaszczytnej i wysoko płatnej funkcji prezesa TS, pełni również zaszczytną i wysoko płatną funkcję członka Rady Nadzorczej KGHM Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych S.A. Czy po przemeblowaniach w zarządzie KGHM nadal jest on członkiem Rady Nadzorczej tej spółki – nie wiadomo. Wiadomo natomiast od wróbli przesiadujących na dachu budynku centrali PiS przy ul. Nowogrodzkiej, że dni ludzi Morawieckiego w spółkach Skarbu Państwa są policzone, a nowym premierem rządu – mimo dementi prezesa Kaczyńskiego – ma zostać inny jego ulubieniec Mariusz Błaszczak, obecnie minister od wojny i zbrojeń.

Fot. wikipedia

Wróć