Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Tu oświatowy samogwałt, tam podkładanie świni...

14-03-2019 14:18 | Autor: Maciej Petruczenko
W środę 13 marca mieliśmy w Warszawie paraliż placu Zawiszy, na którym wyraz swemu niezadowoleniu dała grupa rolników, rozrzucając sterty jabłek, paląc opony i podkładając martwe świnie. Dla spieszących rano do pracy warszawiaków, a zwłaszcza dla tego, który akurat zmierzał na pobliską ulicę Nowogrodzką, musiało to być bardzo nieprzyjemne.

Na dodatek wszystko wskazuje na to, że niedługo czeka nas z kolejny paraliż, ale już systemu oświaty z powodu ogólnopolskiego strajku nauczycieli. I od razu ciśnie się na usta pytanie: dlaczego zaczyna robić się tak źle, skoro jest tak dobrze?

Przecież całkiem niedawno premier Mateusz Morawiecki zapewnił nas, iż środków budżetowych mamy tyle, że już nie wiadomo co z tą kasą robić i komu jej dołożyć, żeby był jeszcze bardziej szczęśliwy, więc postanowiono dołożyć tym, którzy stanowią relatywnie największy elektorat, mogący ewentualnie zagłosować na rządzącą partię. Okazuje się jednak, że Ewangelia według premiera Mateusza nie na wszystkich wpłynęła kojąco, a już nauczyciele podnieśli największe larum, choć jeszcze bardziej mogłaby narzekać wiecznie niedofinansowana służba zdrowia.

No cóż, jeszcze się taki premier nie urodził, co by wszystkim dogodził, a strajki, protesty, żądania podwyżek – to w społeczeństwie cywilizowanym stały fragment gry i każdy rząd musi się z nimi liczyć. Wprawdzie nic nie straciło na aktualności tak zwane prawo Urbana (rząd się sam wyżywi), ale z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że bez odpowiedniego poparcia społecznego – żaden rząd na pewno się nie utrzyma. Stąd gwałtowna potrzeba kokietowania bądź bezpośredniego, niczym niezawoalowanego kupowania elektoratu.

Jeśli chodzi o czekający nas strajk nauczycieli (od 8 kwietnia), to tylko na Ursynowie obejmie on ponoć co najmniej 40 placówek oświatowych (szkół i przedszkoli), przy czym miałby storpedować między innymi egzaminy gimnazjalne, utrudniając ewentualnie młodzieży przebrnięcie i tak wyjątkowo trudnego – wobec szkolnej reformy – przejściowego etapu. W skali całej Warszawy byłaby to ogromna liczba uczniów i przedszkolaków, którą należałoby się awaryjnie zaopiekować. Nic dziwnego, że prezydent stolicy Rafał Trzaskowski już powołał na tę okoliczność sztab kryzysowy. Tak czy siak, rodzice dziatwy szkolnej i przedszkolnej muszą przygotować się na istny Armagedon, jaki mają zgotować przedstawiciele korpusu pedagogicznego pod skrzydłami Związku Nauczycielstwa Polskiego i oświatowej „Solidarności”. Widać cierpliwość tego środowiska już się wyczerpała. Tym bardziej, gdy się widzi, iż na opłacanie znajomków i protegowanych junta directiva dobrej zmiany – jakoś znajduje pieniądze. A już szlag ludzi trafił, gdy dowiedzieli się ile wpływa do kieszeni pozostających „w stanie spoczynku” raptem 40-letnich prokuratorów i jaką kasę płaci się najprzeróżniejszym pańciom i paniczykom ulokowanym przy prominentach władzy. Aniołki Glapińskiego w NBP i grupa tzw. „misiewiczów” stanowi tu ekstremalny przykład.

A gdybyż w nabrzmiewających coraz bardziej konfliktach chodziło li tylko o pieniądze! Otóż nie, bo chodzi również o kwestie programowe i moralne. Przedmiotem sporu politycznego stało się nagle podpisanie przez prezydenta Trzaskowskiego Deklaracji LGBT+ (skrót LGBT oznacza: Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender). Deklaracja zapowiada potraktowanie osób z tego kręgu na zasadzie równorzędności z resztą społeczeństwa, bez dyskryminacyjnych działań. W reakcji na Deklarację małopolska kurator oświaty Barbara Nowak wyraziła wszelako obawę, że tego rodzaju akt to próba wprowadzenia do szkół nowego modelu edukacji seksualnej , zaproponowanego przez europejski oddział WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), a ten model „promuje treści ewidentnie propedofilskie”. Pani kurator wyraża chęć obrony dzieci przed tym wielkim zagrożeniem.

Co ciekawe, komentatorzy po prawej stronie sceny politycznej ostrzegli między innymi, że wedle wspomnianego programu małolaty będą uczone w szkole... masturbacji, co jest z pewnością absolutnym wypaczeniem zasygnalizowanych przez WHO punktów edukacji związanej z seksualnością człowieka.

Niebezpieczeństwo „seksualizacji” dzieciarni podkreślił w swoich ostatnich referatach nawet nieoficjalny naczelnik Polski Jarosław Kaczyński. Ja akurat nie próbuję oceniać owego programu zalecanego przez WHO, jakkolwiek bynajmniej nie dzielę przerażenia pani kurator, obawiającej się, że potencjalni edukatorzy mieliby przekazywać maluchom informacje na temat masturbacji w okresie wczesnego dzieciństwa. Choćby dlatego, że podana we właściwym momencie i we właściwy sposób wiedza na temat życia płciowego człowieka na pewno byłaby czymś lepszym niż zafascynowanie filmikami pornograficznymi, do których dziatwa ma dzisiaj łatwiutki dostęp w internecie.

Jak na ironię zresztą, z toczoną u nas dyskusją na temat wychowania w zakresie seksu zbiegł się zwołany przez papieża Franciszka watykański szczyt dotyczący powstrzymania kompromitującej fali pedofilii w szeregach księży, spośród których miano największego łajdaka zyskał obecnie jeden z najwyższych hierarchów Kościoła Rzymskokatolickiego – australijski kardynał George Pell, skazany na karę 6 lat więzienia za wymuszanie stosunków seksualnych z małoletnimi. Myślę, że ta realna plaga pedofilska (również na gruncie polskim) powinna panią kurator o wiele bardziej zaniepokoić, bo przecież księża są teraz w naszych szkołach pełnoprawnymi wychowawcami, upoważnionymi nawet do obejmowania funkcji klasowych wychowawców.

W trakcie watykańskiego szczytu Ojciec Święty ucałował w rękę – na przeprosiny – polską ofiarę księdza-pedofila i ten symboliczny akt, potwierdzający fakt obrzydliwego wykorzystywania młodych ludzi, zależnych od duszpasterzy, mógłby dać szanownej pani Barbarze co nieco do myślenia, jakkolwiek byłoby grubym nadużyciem stwierdzenie, że co ksiądz, to pedofil, bo to raczej margines w środowisku sług bożych.

Oczywiście, trudno wątpić, że jedną z głównych przyczyn pedofilii wśród duchownych naszego Kościoła jest obowiązkowy celibat, którego nie wszyscy księża są w stanie przestrzegać. Może więc, mając dziś prawa pedagogów całą gębą, pójdą jednak oni za radą jednego z prezydenckich ministrów, który zwrócił uwagę domagającym się podwyżek nauczycielom, że jak im mało kasy, to przecież nie są ograniczeni celibatem i niech sobie dorobią poprzez 500 plus...

Wróć