Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ursynowskie drzewa w jesiennej odsłonie

30-10-2019 20:13 | Autor: Bogusław Lasocki
Sobotnie jesienne przedpołudnie spora grupa ursynowian mogła spędzić podziwiając piękno przyrody. Organizatorem spaceru na zlecenie Urzędu Dzielnicy Ursynów było Stołeczne Towarzystwo Ochrony Ptaków (STOP). W ramach jednego ze zwycięskich projektów ursynowskich do Budżetu Partycypacyjnego 2019 "Ursynów - naturalnie!

Wielopokoleniowe spacery przyrodnicze po Kabatach i Natolinie" przewidziano do realizacji łącznie 6 spacerów. Sobotni, już ostatni spacer jesienny, poświęcony był głównie drzewom z Parku Przy Bażantarni i Alei Kasztanowej. Wycieczkę prowadziła dr Marzena Suchocka dendrolog z SGGW oraz Dorota Zielińska ze STOP.

- Dzisiejszy spacer poświęcony jest drzewom - przypomniała pani Dorota. - Ale nie pominiemy pozostałego otoczenia przyrodniczego, w tym ptaków. Ptaki, które najczęściej spotykamy, i są też teraz w pobliżu, to są kawki. Są one spokrewnione z krukiem i przejawiają bardzo dużą inteligencję. W Warszawie występuje wiele różnych przedstawicieli krukowatych, to są na przykład wrony siwe, sroki, gawrony. Są one jak z czarno - białego filmu, to ich dominujący kolor, tylko sroka i troszkę gawrony mają lekko fioletowe odblaski, widoczne w słońcu. Natomiast jeden ptak z krukowatych jest kolorowy. To sójka, powinniśmy ją dzisiaj spotkać. One bardzo lubią żołędzie i tam, gdzie są dęby, jest szansa spotkać sójki - opowiadała Dorota Zielińska.

Piękna słoneczna pogoda eksponowała barwy jesieni. Wśród kolorów czerwonych, pomarańczowych, żółtych i brązowych, przebijało się jeszcze bardzo dużo zieleni. Tegoroczna jesień jest bardzo przyjazna, a Park Przy Bażantarni i Aleja Kasztanowa ciągnąca się wzdłuż ulicy Jeżewskiego cieszyły swoim urokiem. Ludzie cenią przyrodę głównie za jej estetykę. Dla niektórych liście albo martwe drewno nie jest estetyczne. Jednak jest to nasza bioróżnorodność, której bardzo potrzebujemy w mieście, żeby ten ekosystem był stabilny.

Dr Marzena Suchocka przyniosła ze sobą dwa narzędzia diagnostyczne, proste, ale bardzo skuteczne. Jeden to gumowy młotek, służący do opukiwania drzew i pełniący faktycznie funkcje tomografu. Dla specjalisty sygnał dźwiękowy jest źródłem bardzo wielu informacji o stanie drzewa. Drugie narzędzie to metalowa sonda, czyli długi kawałek grubego, sztywnego drutu z rękojeścią, umożliwiający sprawdzanie grubości i twardości poszczególnych struktur drzewa. Delikatnie operując można również zbadać, co się dzieje w dziupli, czy drewno i jej struktura jest zdrowa. W dalszej części wycieczki uczestnicy, a zwłaszcza licznie przybyłe dzieci, sprawdzali odgłosy przy opukiwaniu drzew i przyglądali się strukturze próchna z wykorzystaniem sondy.

- O, proszę popatrzeć na to drzewo, to jest topola - zwróciła uwagę dr Marzena Suchocka. - Dla wielu osób to drewno bezwartościowe, nawet na opał się nie nadaje. To jest topola biała, trochę zmieszana z osiką, bo ma takie podobne listki osikowe. Występuje cały czas mieszanie się gatunkowe. Nasze rodzime topole to białe, osika (osika też jest topolą!), czarna i szara. Jak czarna z białą się pomieszają, to jest wówczas topola szara. To są drzewa bezcenne dla nas - rodzime, długowieczne. Ta topola biała ma spokojnie koło stu lat, a będzie żyła drugie tyle, jak nie więcej. Na Saskiej Kępie jest topola, której obwód ma około 7 m, pomnikowa topola jeszcze większa stoi nad Jeziorkiem Czerniakowskim - opowiadała dr Suchocka.

- No dobrze, ale mówi się jednak, że topole są bez wartości, że to chwast drzewny - zapytał pan Łukasz z Imielina, który przyszedł na wycieczkę z dziesięcioletnim Kubą. - Czasem faktycznie są bez wartości, schorowane, wykrzywione - odpowiedziała dendrolog dr Suchocka. - Ale topole też mogą być bardzo cenne. Mówi się, że dla zastąpienia takiego starego drzewa potrzeba 1200 sadzonek. Ja się nie zgodzę z tym absolutnie. Zastąpienie takiego drzewa jest niemożliwe w cyklu 100 czy 200 lat. Żadne 1200 sadzonek nie będzie pełniło takie roli jak to wielkie drzewo. Czasem się mówi, że wytniemy, posadzimy, zrobimy nasadzenia zastępcze. Nie, one swoich zaawansowanych wiekowo poprzedników nie zastąpią. Mówi się, że w takim drzewie żyją tysiące różnorodnych gatunków, w martwym drzewie inne tysiące gatunków, w glebie jeszcze inne tysiące. Występuje fantastyczna bioróżnorodność, ale my tego właściwie dobrze nie znamy. Tym bardziej należy się takim wielkim drzewom należyty szacunek - spuentowała dr Marzena Suchocka.

- Ale w mieście drzewa mają trudniejsze warunki egzystencji, czy zatem powinno się je co jakiś czas wymieniać? Ostatnio sporo czytałam o tym na ursynowskich forach fejsbukowych - zapytała pani Jola z Kabat. - Zaraz sprawdzimy, czy to drzewo ma dziuplę w środku - wyjaśniała dendrolożka. - Ono może być bezpieczne, mając grubość ścianki zdrowego drewna około 3 cm. Czasem testujemy takie drzewa, po prostu symulujemy huragan. Drzewa o takiej ściance mają 3 razy większą wytrzymałość niż potrzebujemy. Pamiętajcie o rurze, która jest wytrzymała i jest podstawą wielu siłowych rozwiązań inżynierskich. Jest taki wytrych, że gdy pojawia się zgnilizna, to trzeba drzewo zaraz usunąć. A to jest nieprawdziwe stwierdzenie - mówiła dr Suchocka z SGGW.

Wśród uczestników spaceru jest prof. dr hab. Maciej Luniak, przyrodnik z Polskiej Akademii Nauk, znakomity ornitolog i ekspert w dziedzinie ekologii miasta. - Czym jest i czym może być przyroda dla mieszkańców miasta - pytam profesora Luniaka. - Tak naprawdę my jesteśmy związani z przyrodą - odpowiada profesor Luniak. - Im bardziej jesteśmy od niej oddaleni, tym bardziej ją cenimy. Człowiek miejski oddzielony od przyrody potrzebuje jej. Myślę, że właśnie takie spacery mają duże znaczenie, gdyż one zaspokajają ważne potrzeby społeczne. Widzę to po wycieczkach ornitologicznych "na ptaki". Trzeba pamiętać, że w społeczeństwach rozwiniętych jest coraz wyższa świadomość ekologiczna. Naciskają nas globalne problemy, zatem konieczny jest również wzrost kultury ekologicznej. Ludzkość się zbliża do progu, gdzie będzie nam coraz ciaśniej i coraz trudniej, gdyż wyczerpujemy zasoby. Ale z drugiej strony jest jeszcze wartość rekreacji. O wiele przyjemnie jest odpoczywać w parku, w którym śpiewają ptaki, zwłaszcza, gdy się te ptaki znaki. Tutaj śpiewa szpak, tutaj śpiewa kos ... . Dawniej, sto lat temu, spacer po parku to było przeżycie towarzyskie. W tej chwili bardziej się szuka wypoczynku w kontakcie z przyrodą - opowiadał profesor Maciej Ludwiniak.

No tak, zmieniają się wartości, zmieniają się oczekiwania. Kiedyś w Wiśle pływały łososie i inne wspaniałe ryby. W "byle" lesie można było spotkać ptaki, które egzystowały spokojnie, a błotniaki można było bez problemów wypatrzeć na rozlewiskach wiślanych. Gdy ostatnio udało mi się zrobić dobre zdjęcie myszołowa w Lesie Kabacki czy lecącą czaple nad Zgorzałą, było to wielkie "wow". Owszem, dzikiej przyrody trochę zostało, ale są to faktycznie szczątki. Szanujmy zatem to, co nam jeszcze pozostało, jak jakiś czas temu apelował radny Tomasz Sieradz. Szanujmy, bo to niestety naprawdę szczątki przyrody.

Wróć