Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ursynowskie komitety lokalne chcą władzy

19-09-2018 21:16 | Autor: Bogusław Lasocki
Dążenie do sprawowania władzy oceniane jest często negatywnie, a przynajmniej niezbyt pochlebnie. Wielu osobom kojarzy się to z karierowiczostwem, chęcią eksponowania siebie, zaspokojenia własnej pychy, a nawet dotarcia do źródeł korzyści materialnych - niekoniecznie w sposób zgodny z prawem. Bywa tak, ale bywa również inaczej, gdy motorem działania jest lub również jest - zamiar zrealizowania jakichś społecznych celów ukierunkowanych na szerszy krąg osób.

Bez sprawowania władzy niewiele da się zrobić. A nawet jeśli przedsięwzięcie zakończy się powodzeniem, to wiadomo – sukces ma wielu ojców i wtedy pomysłodawca lub inicjator może znaleźć się na szarym końcu lub wręcz zostanie pomięty wśród autorów. Poza tym, gdy się nie ma wpływu na przebieg realizacji, może się okazać, że pomimo pięknych założeń efekt końcowy stał się inny niż zamierzony. Oczywiście, postulaty i pomysły można kierować do Zarządu Dzielnicy z burmistrzem na czele. Jednak inna jest perspektywa i bieżące możliwości realizacyjne z poziomu "władzy", a inna – wraz z oczekiwaniami na szybkie działania i efekty – z poziomu obywateli. Stąd sprawujący władzę często są krytykowani, zaś oceniający pracę stwierdzają, że gdybyśmy "my" ją sprawowali, to... Imjednak wyżej i bliżej centrum władzy, tym więcej chętnych i miejsca coraz mniej.

Zbliżający się termin wyborów samorządowych już od wielu miesięcy podgrzewa atmosferę wśród aktywistów i grup społecznych. Zarówno na forach internetowych, jak i podczas bezpośrednich spotkań czy konkretnych akcji, uczestnicy starają się pokazywać, ile dobrego mogą zrobić i jak nieskuteczni byli sprawujący obecnie władzę. Również poszczególne ugrupowania baczą – co słychać u konkurencji i z pomocą własnych lub zaprzyjaźnionych "żołnierzy - hejterów" fejsbukowych dokładają komu się da. Często dzieje się to w sposób obraźliwy, a na pewno z możliwie najcelniejszym wyciąganiem wszelkich błędów popełnionych lub zalewie prawdopodobnych, aby tylko choć trochę umniejszyć lub ośmieszyć przeciwników wyborczych. Pewna "dyskusja" sprzed kilku dni na fanpejdżu Obywatele Ursynowa zgromadziła większość czołowych aktywistów, liderów ugrupowań i polityków, nie pozostawiając praktycznie na nikim suchej nitki. Nie ma sensu przytaczać zarzutów faktycznych lub tylko koniunkturalnych, ale w praktyce nie było osoby, której by czegoś nie wytknięto, ze straszeniem prokuratorem włącznie. Każdy atakujący był również atakowany, otrzymując mniej lub bardziej znaczący ślad własnych grzechów. Po prześledzeniu całej dyskusji można było zniechęcić się do prawie wszystkich jej uczestników.

Zatem brudna walka trwa. Gdy nie ma zbyt wielu argumentów merytorycznych lub dostatecznej liczby własnych spektakularnych osiągnięć, wówczas – żeby podwyższyć siebie czyli własną pozycję – można próbować obciąć głowę przeciwnikowi. Na krótką metę taka strategia bywa skuteczna, jednak gdy jest tego zbyt wiele, mieszkańcy, a więc wyborcy, stają się coraz bardziej zmęczeni i niechętni takim "politykom samorządowym". Może to sprawić przykrą niespodziankę podczas wyborów.

Również proces konsolidacji koalicjantów wyborczych nie obył się bez dramatycznych momentów. Zgodnie z informacją Komisarza Wyborczego o wyborach, głosować można będzie tylko na jedną listę kandydatów, wybierając tylko jednego z tej listy, czyli wskazując jego pierwszeństwo do otrzymania mandatu. Konsolidacja różnych ugrupowań i osób niezrzeszonych w ramach jednego komitetu wyborczego powoduje zwiększone zainteresowanie wyborców daną listą. Niestety, nie ma nic za darmo. Sytuacja przypomina trochę zakłady w grach liczbowych, gdy możemy uzyskać możliwość wskazania dodatkowych numerów spoza limitu, to jednak tylko za dodatkową sowitą opłatą. Tą opłatą jest zamieszczenie koalicjantów nawet na pierwszych miejscach na własnych listach wyborczych w okręgach.

Pierwszy koalicyjny Komitet Wyborczy Wyborców z Ursynowa już 22 sierpnia zgłosili do rejestracji przedstawiciele stowarzyszeń Nasz Ursynów, Otwarty Ursynów i Inicjatywa Mieszkańców Ursynowa. Jednak bezpośrednio po rejestracji w wyniku nieporozumień dotyczących m. in. pewnych kandydatów i miejsc na listach, z koalicji wyszło IMU. Natomiast w ogóle pierwszym zgłoszonym i zarejestrowanym już 17 sierpnia komitetem był Komitet Wyborczy "Projekt Ursynów - Lokalnie Najlepsi", początkowo reprezentujący tylko jedno stowarzyszenie - Projekt Ursynów. Ponieważ przyroda nie lubi pustki i samotności, już wkrótce zaczęli pojawiać się koalicjanci. Jako pierwsze do projektu Ursynów dołączyły radne wywodzące się wcześniej z Naszego Ursynowa: Goretta Szymańska i wiceprzewodnicząca Rady Ewa Cygańska, po czym do zespołu dołączyło stowarzyszenie IMU. W ten sposób obydwa komitety koalicyjne stały się wiodącymi "lokalsami", mając duże szanse wprowadzenia swoich kandydatów do nowej Rady Dzielnicy.

W międzyczasie sytuacja ponownie skomplikowała się, gdy 15 września wyszło na jaw, że Piotr Guział - były burmistrz Ursynowa i zarazem lider NU oraz jedynka w okręgu nr 3 - wycofał się z wyścigu o prezydenturę i poparł kandydata PiS Patryka Jakiego. Pikanterii dodaje fakt, że dotychczas kluczowi aktywiści Otwartego Ursynowa i Naszego Ursynowa byli zajadłymi przeciwnikami (przynajmniej werbalnie) zarówno PiS jak i PO. Do tej sytuacji ustosunkował się Piotr Skubiszewski lider Otwartego Ursynowa na swoim portalu: – Nasze stowarzyszenie, startujące w wyborach w komitecie Nasz Ursynów i Otwarty Ursynów nie popiera kandydatury Patryka Jakiego z PiS na prezydenta Warszawy. Poparcie udzielone przez  Piotra Guziała  to jego osobista decyzja, a nie decyzja Komitetu. W najbliższych dniach poinformujemy, kogo poprzemy w wyborach na prezydenta Warszawy – nie będzie to Patryk Jaki z PiS - stwierdził Piotr Skubiszewski. Nie zmienia to faktu, że Piotr Guział pomimo całkowitej zmianie orientacji nadal pozostaje na pierwszej pozycji okręgu 3 list koalicji NU i OU.

Na tym tle przejrzyście i stabilnie wygląda sytuacja Projektu Ursynów. Na konferencji prasowej w dniu 17 września, koalicjanci stwierdzili, że zdecydowali się zablokować najazd partii politycznych na Ursynów i oddać dzielnicę w ręce mieszkańców. Prezentując koalicję, jej lider Kamil Orzeł powiedział: – Dobrym przykładem jak możemy służyć mieszkańcom, są odbyte przez nas rozmowy koalicyjne. Zarówno Inicjatywa Mieszkańców Ursynowa jak i Projekt Ursynów wykazały się umiejętnością poświęcenia czegoś dla dobra mieszkańców. IMU ma na naszej wspólnej liście aż trzy jedynki, jednak wspólny komitet zachował nazwę "Projekt Ursynów - Lokalnie Najlepsi". W ten sposób pokazujemy, że robiąc jako PU indywidualny krok w tył, może wspólnie, razem, zrobić krok do przodu - stwierdził Kamil Orzeł z Projektu Ursynów.

A punkt wyjścia, czyli tytułowe parcie do władzy? No cóż, wystarczy przyjrzeć się programom wyborczym poszczególnych ugrupowań. Wiele punktów, istotnych, brzmi podobnie, nawet powiela się. Wiadomo, że zwycięzcy będą z nich czerpać jak z bazy tematów inspirujących. Czyli główne zadania będą realizowane. Zatem dlaczego nie ma wspólnej listy lokalsów, mimo że tematy zbliżone, a razem byłoby łatwiej pokonać partie polityczne? O, nie, nie! Powody są dwa, może nawet trzy. Po pierwsze gorące animozje osobiste i światopoglądowe. Po drugie - wspólna lista daje mniejsze możliwości wyeliminowania przeciwników, a tylko ewentualne ich przesunięcie w dół, co przy korzystnym zbiegu okoliczności może jednak umożliwić dostanie się do Rady Dzielnicy.

I jeszcze jeden element, może nie przesądzający, ale wyrazisty - to różnice polityczne. Co prawda wszyscy deklarują, że jako samorządowcy są całkowicie apolityczni, jednak wystarczy trochę pośledzić wpisy na forum np. Obywateli Ursynowa, by zauważyć, ile jadu i nienawiści politycznej zawierają pewne posty czołowych aktywistów i liderów stowarzyszeń ursynowskich. No cóż, droga do społeczeństwa obywatelskiego jest skomplikowana i długa. Ale jest światełko w tunelu. Powstały koalicje, grupujące w pewnych przypadkach prawie jakby wodę z ogniem. Woda może zalać ogień. Ale umiejętne wykorzystanie zagotuje wodę, wytworzy parę, która może poruszyć nawet wielką turbinę. To taki efekt synergii, jaki może dać dobra koalicja. Bez względu na wyniki chyba zrobiliśmy krok do przodu w kierunku tworzenia społeczeństwa obywatelskiego. Jak duży – okaże się po wyborach.

Wróć