Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ustaje Ruch, ale są jeszcze wierni – papierni...

15-11-2023 20:27 | Autor: Maciej Petruczenko
W roku 1991 przyszło mi zostać naczelnym redaktorem bezpłatnego tygodnika „Pasmo”, uruchomionego na Ursynowie za sprawą Andrzeja Ibisa-Wróblewskiego i Marka Przybylika z pomocą Jerzego Machaja. Dziewięć lat później zdecydowaliśmy się w gronie innych partnerów na założenie wychodzącej do dzisiaj „Passy”, co można oceniać z łezką w oku, ponieważ mnóstwo gazet lokalnych – nie tylko na Ursynowie i Mokotowie, ale i w całej Warszawie – od tamtego czasu upadło albo ledwo zipie. Nawiasem mówiąc, już w chwili zakładania w 1987 „Pasma” Ursynów doczekał się pierwszej w Polsce telewizji kablowej Porion z mieszczącym się przy Marco Polo studiem Ursynat. Żywą pamiątką tamtego studia jest zatrudniona wtedy jako spikerka Jolanta Pieńkowska, obecnie pracująca w TVN. W owym czasie wydawało się, że właśnie wszelkie formy telewizji doprowadzą stopniowo do upadku prasy, bo nikt jeszcze nie liczył się z wpływem Internetu, który w dziedzinie masowego przekazu wywołał prawdziwą rewolucję. Dziś daje ona nieźle popalić tradycyjnej prasie w papierowej wersji.

No cóż, znikanie z rynku prasowego coraz większej liczby nawet bardzo chodliwych kiedyś tytułów, wychodzących w papierze, jest w czasach dzisiejszych rzeczą zupełnie zrozumiałą z uwagi na postępujący proces digitalizacji mediów. Nie tylko w Polsce maleje liczba drukarń i niemiecki mistrz Johannes Gutenberg, w XV wieku wynalazca sposobu drukowania na skalę przemysłową, musi się w grobie przewracać. Jego wydanie Biblii pozostaje do dzisiaj białym krukiem, ale za chwilę białymi krukami staną się współczesne gazety i czasopisma, zamykane w przyspieszonym tempie.

Sam zetknąłem się z tym zjawiskiem poniekąd transoceanicznie w 1986, gdy po dłuższym pobycie w Stanach Zjednoczonych wróciłem do Polski i zadzwoniłem do zaprzyjaźnionego fotoreportera w wychodzącej od 1852 roku gazecie St. Louis Globe-Democrat, która w stanie Missouri była moją stałą lekturą – obok St. Louis Post Dispatch. Pierwszy z tych dzienników zaczął się ukazywać jeszcze w okresie wzmożonej walki o likwidację niewolnictwa w USA, o co redaktorzy walczyli zawzięcie. Ale nawet ta piękna karta historyczna w niczym nie pomogła ich następcom w latach osiemdziesiątych XX wieku, bo nie wytrzymali konkurencji z pulitzerowskim St. Louis Post Dispatch. Wspomniany fotoreporter odebrał mój telefon ze śmiechem, mówiąc: – Miałeś niewiarygodne szczęście, akurat odbywa się bankiet pożegnalny z okazji zamknięcia Democrata, jutro już telefony będą wyłączone i raczej trudno byłoby ci znaleźć mnie w Ameryce... (w tamtym czasie nie było jeszcze upowszechnionych telefonów komórkowych).

Dla mnie upadek tamtego, bardzo dużego zresztą i lubianego dziennika był niemałym zaskoczeniem, ale przyjąłem to jako coś normalnego na wolnym rynku, którego w Polsce jeszcze nie było, bo większość gazet i czasopism pozostawała pod skrzydłami kontrolowanego przez państwo medialnego koncernu „Prasa, Książka, Ruch”, mającego – jak na ironię – prawną formę spółdzielni. Po mój ukochany „Przegląd Sportowy”, w którym pracuję nieprzerwanie od 1 września 1970 roku, ustawiały się jeszcze wtedy kolejki do kiosków Ruchu, bo ludzie chcieli poczytać o sukcesach piłkarskich Zbigniewa Bońka i tenisisty stołowego Andrzeja Grubby, a ja pamiętałem, że w latach siedemdziesiątych – gdy rekordy świata biła lekkoatletka Irena Szewińska, a Orły Górskiego sięgały po złoto olimpijskie w Monachium i błyszczały w piłkarskich mistrzostwach świata – Przegląd wychodził w nakładzie dziennym 300 000 egzemplarzy. Teraz to oczywiście rzecz nierealna. Sprowadziliśmy wersję papierową „PS” do dwóch wydań w tygodniu, bazując na portalu internetowym Przegląd Sportowy – Onet.

Starsze pokolenie czytelników przyzwyczajone jest jednak do wydań papierowych i musi teraz cierpieć z powodu zamykania kolejnych tytułów. Portal „Wirtualne Media” poinformował właśnie o zamknięciu wychodzącego od 60 lat tygodnika tłumaczeń prasy zagranicznej – Forum. Uwielbiany przed laty tygodnik „Przekrój” ma być teraz rocznikiem. Pod nóż poszły założony w 1945 roku katowicki „Sport”, „Auto Świat”, „Auto Moto”, „Runners World”, „Men's Health”, „Naj”, „Claudia”, „Party”, „Dobre Rady”, „Mój Piękny Ogród”, „Sekrety Serca”. Podobno aż 30 tytułów zamknął orlenowski koncern Polska Press.

Na dodatek amatorzy prasy drukowanej nie będą już mogli odbierać swojej prenumeraty w kioskach i salonikach przejętego przez Orlen Ruchu, który jeszcze w 2019 miał sieć 1333 kiosków, a teraz już tylko 664. Ogłoszenio- i reklamodawcy wolą coraz częściej korzystać możliwości zamieszczania swoich anonsów online, a nie w druku. Tak jest w całym szerokim świecie. Dwa lata temu największy dziennik Republiki Południowej Afryki (58 mln obywateli) miał 240 000 czytelników, nie mogąc równać się pod względem wpływu z platformami internetowymi i telewizją. Bardzo mocno uderzyła w prasę pandemia covidowa, bo ludzie zaczęli się obawiać roznoszenia przez gazety zarazków.

Do stopniowego upadku mediów papierowych próbuje się dostosować największy na świecie magnat prasowy Rupert Murdoch, australijsko-amerykański wydawca, król rynku w Wielkiej Brytanii i USA, nie bez wpływu na rynki w Indiach i Oceanii. W osłabianiu zainteresowania prasą istotną rolę odgrywają też media społecznościowe, pozwalające na szeroką interaktywność, z czego sam bardzo się cieszę, gdy na moje wpisy reagują ludzie z najróżniejszych stron świata, a najbardziej zdumiał mnie przyjaciel i doradca finansowy królowej Elżbiety II – bankier Evelyn de Rotschild. Odezwał się nagle na Facebooku w reakcji na jeden z moich wpisów i zaraz potem mogłem śledzić jego facebookowy profil wraz z zamieszczanymi nieustannie zdjęciami ze spotkań u królowej. Niestety, oboje już nie żyją. A szkoda, bo byli wiernymi czytelnikami gazet...

Wróć