Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wciąż draka wokół Owsiaka

08-01-2020 20:23 | Autor: Maciej Petruczenko
Już ponad 30 lat szaleje nam w życiu publicznym i przemawia do narodu na najróżniejszych antenach nasz sąsiad z Ursynowa Jerzy Owsiak, którego jedni kochają, inni zaś nienawidzą. Wizytówką Owsiaka stała się Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, czyli coroczna jednodniowa akcja zbierania pieniędzy na wyposażenie szpitali i pomoc medyczną, zwłaszcza dla dzieci.

Ta akcja przyniosła od 1993 roku już prawie miliard złotych, wysupłany na szlachetne cele z prywatnych kieszeni Polaków. Ludzie nieżyczliwi Owsiakowi podnoszą, iż w skali wszystkich kosztów pomocy medycznej to kropla w morzu. A ja twierdzę, że to wcale nie taka kropla i miliard zebrany w społecznym porywie bardziej się przydaje niż jakiś inny, wydawany na sprzęt wojskowy, który i tak w razie czego nas nie obroni przed Rosją, a konkretnie jej rakietami. Bogiem a prawdą, wolę, jak społeczny entuzjazm koncentruje się wokół WOŚP, niż wokół rozpowszechnianej coraz szerzej muzyki disco polo, chociaż nikomu nie bronię wielbić Zenka Martyniuka i przyczyniać się do powstawania za granicą takiej oto opinii na temat Polski: jaki kraj, taki Pavarotti.

Zaznaczę od razu, że jeśli o mnie chodzi, to nie zachwycając się Martyniukiem, tak samo nie przepadam za gatunkami muzyki, jaką propaguje Jurek Owsiak na Przystanku Woodstock i na wspomnianych antenach. Co innego jednak jego muzyczny gust, a co innego wspaniała akcja charytatywna pod nazwą Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Gdy upadała komuna, Jurek rzucił hasło „Róbta (nareszcie) co chceta” i to się bardzo spodobało młodzieży. No i młodzież z wielką chęcią zabrała się do zbiórki pieniężnej. Tysiące wolontariuszy i wolontariuszek pojawiają się raz do roku na ulicach i niemal każdy przechodzień z łezką w oku wrzuca banknoty lub monety do puszki. Dzięki WOŚP w bardzo wielu placówkach medycznych zakupiono sprzęt ratujący życie.

Chyba żaden inny Polak nie jest tak dokładnie kontrolowany przez instancje skarbowe, jak Jurek Owsiak wraz ze swoją Orkiestrą. Nie robi więc np. takich przewałów, jak niektórzy politycy, wykorzystujący fundusze unijne na własne cele partyjne. Mimo to co roku mnożą się ataki na Jurka, któremu zarzuca się autoreklamę za społeczne, a również państwowe pieniądze. To, że zdobywa rozgłos, nie ulega wątpliwości, zapytać jednak wypada: czy na ten rozgłos naprawdę nie zasłużył? No cóż, głośne nazwisko za państwową kasę wyrobił sobie również polityk Antoni Macierewicz, otaczający się młodymi ludźmi, ale bynajmniej nie wolontariuszami. W przeciwieństwie do dyrygenta WOŚP inspirowane przez Macierewicza śledztwo w sprawie katastrofy rządowego tupolewa pod Smoleńskiem pochłonęło już ogromne sumy, a rezultat tego śledztwa jest w gruncie rzeczy żaden. I jakoś ani „Gazeta Polska”, ani „Nasz Dziennik” nie czynią Antoniemu wyrzutów.

Owsiak natomiast co chwila brany jest pod obcasy. I proszę bardzo! W wolnym kraju każdy ma prawo krytykować współobywateli. Dlatego jeden z autorów „Gazety Polskiej” tak parę lat temu pojechał po Owsiaku:

„Jest 1989 rok, tłumy „zdegenerowanej” młodzieży biją się z ZOMO, okupują komitety PZPR, krzyczą „Sowieci do domu”. Ale wkrótce zaczyna się demokracja i w TVP pojawia się program Jerzego Owsiaka, w którym leci – szok – zakazana muzyka. Potem dzięki Owsiakowi degeneraci okazują się – szok jeszcze większy – wspaniałymi ludźmi, ratującymi życie dzieciom w czasie Orkiestry. Wdzięczni czynią go swym idolem. A on sączy im „buntowniczą” ideologię antypolityczności w antyklerykalnym sosie. Liderzy młodej antykomunistycznej opozycji zostają odcięci od buntowników z nowych, wychowanych na Owsiaku roczników. Najniebezpieczniejsza zawalidroga dla III RP zostaje usunięta...”

Jeszcze ostrzej potraktowała dyrygenta WOŚP publicystka „Naszego Dziennika” w artykule pt. „Walczą o zabijanie dzieci”:

„Już za kilka dni kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, podczas której organizator wydarzenia Jerzy Owsiak będzie przy pomocy swoich wolontariuszy zbierał pieniądze na zapewnienie sprzętu w szpitalach. Sam Owsiak promuje się tym, że dzięki jego działaniom ratuje się zagrożone życie. Pomijając liczne kontrowersje, byłaby to piękna inicjatywa – gdyby nie to, że sam organizator bardzo angażował się w promowanie „czarnego protestu”, a więc walczył o prawo do mordowania nienarodzonych dzieci. Często właśnie tych niepełnosprawnych, najbardziej zagrożonych zabiciem w łonie matki, którym ponoć tak chce pomóc. Gdzie tu logika? /.../ Następnie udał się na protest, gdzie królowały takie hasła, jak: „Twoja teologia z dala od mojej biologii” /.../, „Konsultuj się z lekarzem, nie księdzem”, „Niech wam episkopat dzieci rodzi” /.../. Jerzy Owsiak i WOŚP promują się i zbierają pieniądze na ratowanie dzieci. Jednocześnie wspierają imprezy służące zabijaniu dzieci. Dziwne, prawda?”

Nie odbieram krytykantce prawa do wyrzucania Owsiakowi, iż popiera wolny, choć po części, wybór kobiet w kwestii aborcyjnej. Tyle że Jurek akurat osobiście przyczynił się do zwiększenia substancji biologicznej narodu, spłodziwszy wraz z małżonką dwoje dzieci. A znam takich leni, którzy, gdy ojczyzna w potrzebie, wolą w zaciszu domowym głaskać kota – zamiast postarać się o choćby jednego potomka. Owsiak przysparza ojczyźnie nadzwyczaj potrzebnych funduszy i wychowuje w rodzinie przedstawicieli młodego pokolenia. Raczej trudno więc uznać go za mordercę nienarodzonych. Już bardziej trzeba wytykać księżom celibat, skoro ojczyzna znajduje się pod względem biologicznym w wielkiej potrzebie i niedługo nie będzie komu pracować na emerytury starszych osób.

Od kiedy istnieje WOŚP, dochodzi do porównań działalności Orkiestry z działalnością Caritasu, charytatywnej instytucji kościelnej, na której konto płyną fundusze nie tylko z indywidualnych ofiar obywateli. Ludzie nastawieni antyklerykalnie twierdzą, że najwyżej 30 procent kwot z rocznej puli caritasowej trafia do potrzebujących wsparcia ubogich. Czyni się zarzut, iż Caritas niemal wcale nie rozlicza się z pozyskiwanych kwot. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czy to prawda, jakkolwiek z rozliczeniami ludzi Kościoła w Polsce zawsze jest kłopot. Najlepiej jednak byłoby, gdyby zamiast spierać się, która organizacja charytatywna w Polsce jest bardziej od innej ofiarna – po prostu w każdym wypadku poddawać przychody niezależnemu audytowi i informować o tym społeczeństwo. Wierząc bowiem, że Kościół powinien mieć – jak żona cezara – nieposzlakowaną opinię, pamiętajmy, iż nie sami święci w nim działają.

Wróć