Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Więzienny Mokotów na sportowo

23-08-2023 21:12 | Autor: Robert Gawkowski
Mało kto wie, że w kojarzącym się z torturowaniem niewinnych ludzi w czasach stalinowskich więzieniu na Rakowieckiej, dużo wcześniej władze II Rzeczypospolitej traktowały osadzonych zupełnie inaczej, oferując im między innymi zajęcia sportowe.

Resocjalizacyjne właściwości sportu odkryto w drugiej połowie XIX wieku. Gdy w Polsce dogorywało powstanie styczniowe, w Anglii dostrzeżono zbawienny wpływ ćwiczeń fizycznych na wychowanie młodzieży.

W 1864 r. brytyjska Królewska Komisja do Spraw Szkół Średnich, zauważyła, że takie sporty jak rugby czy futbol „są nie tylko ćwiczeniem i rozrywką, ale też umożliwiają nabywanie cech najbardziej społecznie wartościowych” i gorąco zaleciła uprawianie ich w szkołach.

Na drugim kontynencie, w samym końcu XIX wieku, zalety takich gier jak koszykówka, dostrzegł gubernator Nowego Jorku, późniejszy 26 prezydent USA Theodore Roosevelt (1858-1919), zachęcając do budowy boisk, zwłaszcza w dzielnicach uchodzących za niebezpieczne. Miało to rozładować frustrację młodzieży i wpłynąć wychowawczo na ich postawę. Te pozytywne doświadczenia angielsko-amerykańskie wpłynęły na Międzynarodowy Kongres Penitencjarny, który w 1910 r. w Waszyngtonie wydał oświadczenie o zbawczym wpływie wychowania fizycznego na młodzież. Od tego czasu w USA niemal w każdym zakładzie poprawczym i w wielu więzieniach budowano sale gimnastyczne i boiska.

Sport leczący duszę „moralnie zaniedbanych”

Okazuje się, że nasz Mokotów wcale tak daleko nie odstawał od tego resocjalizacyjnego wzorca. Zaczęło się od stworzonego z inicjatywy Fryderyka Skarbka (1792-1866) Instytutu dla Moralnie Zaniedbanych Dzieci. Zakład ten w 1862 r. otrzymał siedzibę na podwarszawskim wówczas Mokotowie w pałacyku hrabiego Xawerego Pusłowskiego zaprojektowanym przez Henryka Marconiego. Do zakładu przyjmowano chłopców w wieku od 8 do 15 lat, którzy weszli w konflikt z prawem. Wychowankowie, oprócz nauki kilku podstawowych przedmiotów, mieli tu także zajęcia z gimnastyki. Na znanym historykom zdjęciu, przedstawiającym mokotowskich pensjonariuszy z 1895 roku, widać, że ćwiczono na przyrządach gimnastycznych, których nie powstydziłyby się inne warszawskie szkoły z końca XIX wieku. Niektóre ćwiczenia gimnastyczne, a także gry i zabawy odbywały się na świeżym powietrzu w parku okalającym ten mokotowski zakład poprawczy. W miarę możliwości wychowawcy organizowali też swym podopiecznym wycieczki krajoznawcze. Wszystko to w przekonaniu, że wychowanie fizyczne i turystyka mogą być pomocne w resocjalizacji trudnej młodzieży.

Podkreślmy, że w zaborze rosyjskim taka pedagogika była wyjątkiem i w Królestwie Polskim, oprócz drugiej nowoczesnej instytucji penitencjarnej w Studzieńcu k. Skierniewic, nigdzie jej nie stosowano. Znajdujące się pod trzema zaborami ziemie polskie podlegały różnym systemom więziennictwa, z reguły preferującym represyjny charakter więzień.

Po 1918 roku, w wolnej już Polsce, mokotowski instytut dalej działał, a jego pensjonariuszami była młodzież pochodząca z ubogich rodzin, zagrożonych patologią. Nadal doceniano wpływ sportu na resocjalizację trudnej młodzieży, chociaż taka pedagogika z wolna przestawała być już wyjątkiem. W Polsce bowiem, dzięki mądrej polityce ówczesnego ministra sprawiedliwości Stanisława Cara, sport i zajęcia WF, stały się obligatoryjne we wszystkich ośrodkach penitencjarnych II RP.

Cele więzienne kontra cele szlachetne

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, sport zaczynał być coraz popularniejszy. Wystarczy przypomnieć statystykę: w 1921 roku sportowców w całym kraju było zaledwie 70 tysięcy, zaś w 1939 już pół miliona. W Warszawskim Okręgowym Związku Piłki Nożnej (notabene – urzędującym dziś na Mokotowie przy ul. Puławskiej) w 1921 roku działało zaledwie 5 klubów, zaś w 1939 już około 120. Powszechnie zaczęto dostrzegać, że sport to zdrowie i coraz częściej zauważać jego rolę wychowawczą. Znany działacz sportowy Adam Obrubański w 1925 r. pisał, że sport wyrabia rycerskość, odwagę, karność i ducha koleżeńskości. Ten sam działacz stwierdzał:

„Przeprowadzone badania statystyczne w USA wykazały dowodnie, iż z przyrostem boisk w miastach idzie w parze zmniejszenie się liczby małoletnich przestępców”.

Otwierający w 1928 r. kolejny nowy stadion w Warszawie dyrektor Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego płk. Juliusz Ulrych stwierdził w przemówieniu: „Im więcej boisk i stadionów, tym mniej szynków i więzień”. I takie zaczęło być w Polsce powszechne przekonanie wśród pedagogów i resocjalizatorów. Dlatego właśnie, począwszy od 1928 roku, zaczęto w praktyce stosować wychowanie fizyczne w zakładach karnych i poprawczych. Przysłużyła się temu nowa ustawa więzienna z 7 marca 1928 roku, ujednolicająca zasady prowadzenia pracy wychowawczej w zakładach penitencjarnych RP. W więzieniach pojawiły się pierwsze sekcje sportowe, działające najczęściej w ramach kółka kulturalno-oświatowego.

Pierwszym zwiastunem tego sportowego planu penitencjarnego była krótka notka w „Przeglądzie Sportowym”, zamieszczona w 1928 roku: „W więzieniu mokotowskim zostanie ukończona w najbliższych dniach specjalna sala gimnastyczna dla więźniów. Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło wprowadzić gimnastykę we wszystkich więzieniach i w tym celu zostaną urządzone odpowiednie sale w poszczególnych więzieniach”.

Niemal dokładnie ten sam komunikat ukazał się w innym poczytnym sportowym periodyku „Stadjon”. Z własną salą gimnastyczną więzienie na Rakowieckiej stało się pionierem zmian penitencjarnych w kraju. Dzięki zarządzeniu ówczesnego ministra sprawiedliwości, wspomnianego już Stanisława Cara, pobudowano sale gimnastyczne także w kilku innych więzieniach. Pan minister zadbał też o to, by „zaangażowano odpowiednio wykwalifikowany personel nauczycielski, pod którego kierownictwem odbywać się mają ćwiczenia gimnastyczne więźniów, gry sportowe, etc”.

W grudniu 1929 roku w rozkazie wewnętrznym służb więziennictwa znalazł się wzorcowy rozkład dnia w zakładzie dla nieletnich przestępców. W rozkazie tym zalecało się dwukrotne organizowanie każdego dnia: gimnastyki porannej, półgodzinnej o godzinie 7.00 i gimnastyki wieczornej, kilkuminutowej o 20.30. Przewidziano także możliwości urządzania gier zespołowych, zawodów, a nawet turniejów więziennych. Nad wyszkoleniem funkcjonariuszy polskiego więziennictwa czuwała Wyższa Szkoła Więziennictwa, która przysposabiała pracowników penitencjarnych do prowadzenia zajęć sportowych. Podstawowym narzędziem pracy zamiast groźnej pałki, stawał się sportowy gwizdek.

Niestety, z powodu wielkiego światowego kryzysu ekonomicznego, w 1930 r. uszczuplono budżet państwa i choć sam program resocjalizacji przez sport trwał nadal, to jednak został poważnie okrojony. Pod koniec lat trzydziestych pojawiła się nowa potrzeba – w obliczu agresywnej polityki Niemiec trzeba było dozbrajać polską armię. Któż miał wtedy myśleć o dofinansowaniu polskiego szlachetnego pomysłu penitencjarnego...

Według wielkiego zwolennika wychowania przez sport, naczelnika Wydziału Penitencjarnego Departamentu Karnego w Ministerstwie Sprawiedliwości Zygmunta Bugajskiego: „Wskazane zasady wychowania fizycznego dają zdumiewające rezultaty. Zdolności umysłowe rozwijają się wybitnie, więźniowie z łatwością rozwiązują zadania, które przedtem stanowiły dla nich trudności nie do pokonania. Razem z fizycznym rozwojem następuje przebudzenie duchowe. Tępy, bezmyślny, ponury, zwierzęcy wygląd więźniów stopniowo zanika, a wyraz nadziei na tworzy najlepiej odzwierciedla zaszłe w umyśle zmiany”.

Nie wiemy, czy te słowa naczelnika nie były zbyt optymistyczne. Program trwał za krótko i funkcjonował w zbyt niespokojnych czasach, aby go oceniać. Niewątpliwie jednak, ten pomysł polskich pedagogów penitencjarnych zasługuje na szacunek, zwłaszcza w porównaniu z prymitywnym i opresyjnym systemem, który panował u naszych największych przedwojennych sąsiadów: w hitlerowskich Niemczech i stalinowskiej Rosji.

Post scriptum

Więzienie na Rakowieckiej – w mrocznych hitlerowskich i stalinowskich czasach – stało się synonimem okrucieństwa. Zakończyło działalność w 2018 roku, a w tym miejscu powstało muzeum upamiętniające przede wszystkim martyrologię. O sali gimnastycznej i o pomysłach resocjalizacji przez sport mało kto dziś pamięta. Mokotowski Instytut dla Moralnie Zaniedbanych po wojnie już się nie odrodził. Podczas Powstania Warszawskiego jego siedziba została zniszczona, a na odbudowę budynku trzeba było czekać 15 lat. Od 1968 roku do dziś, pod adresem Puławska 97, mieści się Młodzieżowy Dom Kultury.

Bohaterowie mojego artykułu: Stanisław Car i Zygmunt Bugajski nie dożyli czasów powojennych. Car zmarł jeszcze rok przed wybuchem wojny. W latach PRL jego postać skutecznie obrzydzano, a do historii przeszedł głównie jako współautor nielubianej konstytucji kwietniowej. Drugi bohater artykułu Zygmunt Bugajski, współautor opisywanego programu resocjalizacyjnego, doczekał się w II RP uznania. Napisał pracę habilitacyjną pt. Kryzys kary więzienia i nowe kierunki w polityce penitencjarnej i został honorowym członkiem Związku Pracowników Więziennych RP. Zginął w Katyniu w 1940 roku.

Wróć