Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wyrąbać autostradę...

06-01-2021 19:59 | Autor: Maciej Petruczenko
Żaden cel nie jest na tyle wzniosły, żeby usprawiedliwiał niegodne środki dla jego osiągnięcia – powiedział kiedyś twórca ogólnej i szczególnej teorii względności Albert Einstein, czując już, że mają go na oku ludzie absolutnie bezwzględni. W tym wydaniu „Passy” akurat co nieco do myślenia na ten temat daje nam prof. Marian Marek Drozdowski, przypominając (na str. 8 i 9), jakimi pobudkami kierowali się polscy komuniści w okresie po obaleniu caratu oraz w czasie późniejszej wojny polsko-bolszewickiej.

Chcieli oni otóż za pomocą brutalnych wywłaszczeń i burzenia zastanej hierarchii społecznej zbudować nowy ustrój na sowiecką modłę. Posłusznie wykonywali polecenia ówczesnego jedynowładcy Włodzimierza Iljicza Lenina, a Feliks Dzierżyński był jednym z tych Polaków, którzy wprowadzali zamordyzm w najbardziej wyrafinowany sposób. Do radykalnych posunięć na zajmowanych przez bolszewików terenach należała przymusowa wymiana kadry sędziowskiej na „swoich” ludzi i brutalne łamanie trójpodziału władzy. Wszysto to czyniono, nie licząc się z podstawową opinią publiczną, a biorący w tym cyrku udział polscy komuniści z ochotą strzelali do polskich żołnierzy.

Można dziękować Bogu, a może jeszcze bardziej Józefowi Piłsudskiemu i generałowi Tadeuszowi Rozwadowskiemu za odparcie bolszewickiej nawały, jednocześnie zaś z przykrością wspominać, że po ćwierćwieczu zdołała ona w końcu ogarnąć tereny Polski i tych nieproszonych gości pozbyliśmy się dopiero po 1989 roku. Teraz jednak wiele osób zaczyna niebezpodstawnie zauważać, iż ktoś próbuje – krok po kroku – nawiązywać do tamtych zamordystycznych wzorów. W dyskusji ze społeczeństwem na newralgiczne tematy władza państwowa używa jako argumentu policyjnej pałki, a próbę obrony zasad parlamentaryzmu nazywa puczem.

Wiadomo, że nowa władza zyskała na początku znaczące poparcie tych sfer społecznych, które były mocno rozczarowane niezgulstwem i wewnętrznymi rozgrywkami poprzedników. Nuworysze słali też listy gratulacyjne do redakcji „Passy”, która już wcześniej ostro się wzięła za budzący powszechne oburzenie sposób przeprowadzania spóźnionej reprywatyzacji. Mogło się więc wydawać, że z roku na rok nowi wybrańcy narodu będą go jeszcz bardziej zachwycać, niż w momencie wprowadzenia entuzjastycznie przyjętego rozwiązania „pięćset plus”. Tymczasem newcomersom zaczęło nagle iść jak po grudzie. Bo oto wyniesiony przez nich na piedestał Suweren dojrzał wreszcie, iż powierzyło mu się li tylko rolę listka figowego, jak to było za komuny z „rządzącą” niby klasą robotniczą.

Bodaj najmocniej lud się wzburzył, gdy zaczęto mu w biały dzień zabierać wolności obywatelskie, wmawiając na dodatek, że zamiast normalnie wybierać prezydenta RP, lepiej po prostu dostać go pocztą. Ni stąd, ni zowąd – przesyłka pocztowa zaczęła się ludziom mylić z przesłaniem do narodu. Choć ta przesyłka nie doszła na czas, trzeba było wnieść za nią opłatę w wysokości około 70 mln złotych. Była to chyba najdroższa w historii polecona premium. A jakby i tego było jeszcze za mało, to junta directiva postanowiła na koniec dobrać się szczególnie Polkom do d.....y, spychając je do poziomu klaczy rozpłodowych. W pewnym sensie powrócono do nieco już zapomnianego formatu kobiety jako dodatku do mającego pełnię praw osobnika płci męskiej, wpychając współczesną niewiastę w zaklęty krąg: Kinder, Küche, Kirche... To kółko wszakże dawno już wyszło z mody, podobnie jak niezapomniana obręcz hula hoop.

Nieliczenie się z głosem społeczeństwa ma na wielu frontach bardzo przykre następstwa. Zanim zrodził się problem „Sejm a sprawa polska”, mieliśmy na tapecie kwestię „koń a sprawa polska”, mimo że chodziło akurat o konia arabskiego. Bolesnych zderzeń z rzeczywistością notujemy wszelako o wiele więcej. Do nazbyt mało zauważalnych należy pozostający jeszcze nominalnie na papierze projekt nowej obwodnicy Warszawy, a dokładnie mówiąc – autostrady, mającej połączyć stolicę z planowanym koło Baranowa – Centralnym Portem Komunikacyjnym. CPK został zaplanowany jako następca międzynarodowego portu lotniczego na Okęciu, czyli lotniska im. Fryderyka Chopina. Diabli wiedzą wprawdzie, czy w dzisiejszej dobie ta wielka inwestycja się sprawdzi, ale jej realizację z góry uznano za pewnik.

Nie przeczę oczywiście, że Okęcie potrzebuje zmiennika, lecz włos jeży mi się na głowie, gdy dowiaduję się, że wspomniana autostrada ma przeciąć mazowieckie perły krajobrazowe, w tym dające oddech zatrutej wyziewami Warszawie – Lasy Chojnowskie. Przymusowe wywłaszczenie wielu prywatnych właścicieli ziemskich i wyrąb kompleksów leśnych, będących rezerwatami przyrody i oazami zwierzyny – to perspektywa, jaką szykuje rząd wraz z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad. Jakby nam mało było skutków ocieplenia klimatu i wysuszenia gleby, to jeszcze sami chcemy niekorzystne następstwa przyspieszyć...

Owa nieszczęsna obwodnica, której naturalny szlak powinien wieść przez Górę Kalwarię, ma między innymi zadymić i zasmrodzić okolice Tarczyna i Zalesia Górnego (wraz z Ustanowem), choć Zalesie od lat jest ulubionym miejscem wypoczynku warszawiaków. Tym bardziej, że ze stolicy można tam błyskawicznie dojechać pociągiem.

Gdy zapoznaję się ze „Stanowiskiem Nadleśnictwa Chojnów w sprawie strategicznego studium lokalizacyjnego CPK w zakresie przebiegu Autostrady A-50 w obszarze terytorialnego zasięgu tej placówki”, sam już nie wiem: śmiać się, czy płakać...Ma bowiem nastąpić wylesienie aż 316 hektarów zielonego terenu z największym na Mazowszu – obok Kampinosu – skupiskiem zwierzyny, w tym łosi. saren, dzików, lisów. Ktoś ma ochotę zniszczyć Warszawski Obszar Chronionego Krajobrazu i Chojnowski Park Krajobrazowy. Zamienić drzewa na asfalt, a ciszę leśnych zakątków zastąpić hukiem pędzących aut. Autorzy cytowanego „Stanowiska” zauważają, że „kompleksy leśne Nadleśnictwa Chojnów stanowią „zielone płuca” Warszawy i że wszystkie proponowane warianty przebiegu autostrady spowodują zniszczenie i degradację tych miejsc, w których znajdujemy między innymi popularne szlaki piesze, rowerowe i konne. W tym „Stanowisku” leśników stwierdza się jednoznacznie, iż tak pomyślana realizacja komunikacyjnej inwestycji „spowoduje nieodwracalne straty w substancji przyrodniczej” i wpłynie niekorzystnie na klimat. Wygląda jednak na to, że „bolszewików”, decydujących o takich szalonych rozwiązaniach – zupełnie to nie obchodzi...

Wróć