Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zabytki na Wyczółkach idą w ruinę...

27-02-2019 21:46 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
W lutym bieżącego roku, korzystając z pięknej pogody wybrałem się – w towarzystwie radnego Ursynowa Pawła Lenarczyka oraz trzech „starych” mieszkańców (Wyczółek) – na spacer po terenie Wyczółek. Od lat interesuję się tym terenem, ale co najmniej od trzech lat nie odwiedziłem rejonu ulicy Łączyny. Wyczółki interesują mnie, ale także moich kolegów, ze względu na wybudowane tam (i uruchomione) Centrum Zaawansowanych Materiałów i Technologii Politechniki Warszawskiej. Innym – też ważnym – obszarem zainteresowań są zabytki w rejonie ul. Łączyny.

Są to dwa zespoły zapisane w „Gminnym rejestrze zabytków”: „Zespół willowy Wyczółki” oraz „Zespół dworski Wyczółki”. Na temat tego pierwszego prawie nie ma informacji, oprócz tego, że willa powstała w latach 1918-1922. Obiekt jest imponujący, ale zaniedbany. Znajduje się w równie zaniedbanym parku, gdzie oprócz willi są czworaki oraz wozownia.

Zespół dworski Wyczółki, którego lokalizacja sięga zapewne średniowiecza, to obecnie walący się dwór oraz zaniedbany park. Drewniany dwór pochodzi prawdopodobnie z II połowy XIX w., chociaż przez wiele lat utrzymywała się wersja, że ma 300 lat (?). W latach 1842-1866 należał do Fryderyka Skarbka (1792-1866) – pierwszego profesora ekonomii politycznej na Uniwersytecie Warszawskim (od 1818 r.), polityka, pisarza i historyka. Fryderyk Skarbek jest jednym z symboli polskiej ekonomii, toteż jego imię często towarzyszy różnym inicjatywom z tego zakresu, a przykładem jest warszawska Wyższa Szkoła Handlu i Finansów Międzynarodowych im. Fryderyka Skarbka oraz prestiżowa nagroda dla wybitnej pracy naukowej z dziedziny ekonomii, przyznawana okresowo przez Polską Akademię Nauk.

Mówiąc o Skarbku, nie sposób pominąć faktu, iż do jego matki (Ludwiki) należała zakupiona w 1802 r. wieś Żelazowa Wola. W tamtejszym dworze guwernerem dzieci Skarbków, w tym Fryderyka, w 1802 r. został Francuz Mikołaj Chopin. Znany obecnie na całym świecie dworek Chopinów w Żelazowej Woli, to nic innego jak wschodnia oficyna dawnego dworu Skarbków (spłonął w 1812 r.), gdzie w 1 marca 1810 r. urodził się syn guwernera i jego żony Justyny z Krzyżanowskich – Fryderyk. Noworodek ochrzczony został w kościele parafialnym w Brochowie, a jego ojcem chrzestnym był Fryderyk Skarbek, co chyba (?) miało wpływ na imię noworodka, podobnie jak imię matki Fryderyka Skarbka (Ludwiki) na imię siostry Chopina. Należy też zwrócić uwagę na fakt, iż Fryderyk Skarbek był absolwentem Liceum Warszawskiego, które ukończył w 1809 r. Najprawdopodobniej z jego rekomendacji w połowie 1810 r. Mikołaj Chopin został nauczycielem języka francuskiego w tym liceum, które – w owym czasie – mieściło się w Pałacu Saskim, gdzie także zamieszkali Chopinowie. Teza, że Skarbkowie, a szczególnie Fryderyk – byli (w jakimś stopniu) sponsorami Chopinów, w tym oczywiście także słynnego kompozytora, wydaje się uzasadniona. Ten fakt w symboliczny sposób łączy genialnego kompozytora z naszą dzielnicą – Ursynowem.

Fryderyk Skarbek nie brał udziału w Powstaniu Listopadowym, albowiem w tym okresie przebywał służbowo w Petersburgu. Być może to przyczyniło się do jego kariery urzędniczej we władzach Królestwa Polskiego. Był m. in. prezesem Dyrekcji Ubezpieczeń, ale także (od 1854 r.) dyrektorem prezydującym – czyli ministrem – w Komisji Rządowej Sprawiedliwości. Dnia 7 kwietnia 1846 r. otrzymał od cara Mikołaja I rosyjski dziedziczny tytuł hrabiowski. W 1860 r. z dóbr swoich na terenie obecnego Ursynowa Fryderyk Skarbek wydzielił dobra Krasnowola. Zmarł 26 listopada 1866 r. i pochowany został w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

Po Fryderyku Skarbku było jeszcze wielu właścicieli Wyczółek, a ostatnim z nich był Andrzej Józef Beręsewicz. W chwili jego śmierci na przełomie XX i XXI w. posiadłość miała jeszcze powierzchnię 36  375 metrów kwadratowych. Obecnie (2019 r.) posiadłość Wyczółki jest w rękach jego krewnego. Dwór niestety, nie jest utrzymywany we właściwej kondycji technicznej. Jest opuszczony, a wybite szyby w oknach zastąpione są kratami broniącymi wstępu. Posiadłość jest jednak pilnowana i utrzymywany tam jest elementarny porządek. W latach 2006-2010 Urząd Dzielnicy Ursynów dokonał, na swój koszt, renowacji systemu wodnego, który w tej posiadłości odgrywa zasadniczą rolę. Dwór wpisany jest do rejestru zabytków pod nr A-643/1.

Gdy ogladałem posiadłość podczas wspomnianego spaceru w lutym 2019 r., poraził mnie, ale także moich kolegów, ogrom postępującej degradacji dworu. Złamane kilka lat temu potężne drzewo do dnia dzisiejszego przygniata wschodnią połać dachu, który w tym miejscu przecieka.

Przez pozbawione szyb okna na parterze widać zdewastowane wnętrza. Na wielu stropach widać wystające spod tynku przegniłe deski. Ruina!

Praktycznie nic nie zostało z rzeźb ogrodowych (wpisanych do „Gminnego rejestru zabytków”, poz. 8147). Park – również zabytkowy – jest w stanie dzikim. Jedyne prace, jakie tam widać, to działalność bobrów, które ścinają kolejne drzewa. Odnoszę wrażenie – oczywiście mogę się mylić – że właściciel czeka na samoistne zawalenie się dworu, co pozwoli wykreślić go z rejestru zabytków.

Ursynów jest jedną z najuboższych w zabytki dzielnic Warszawy. Sądzę, a podzielają to osoby, które brały udział w spacerze, że w interesie społeczności Ursynowa, ale także Warszawy, jest uratowanie dworu na Wyczółkach. Położony jest w niezwykle urokliwym zakątku naszej dzielnicy. Jest oryginalny, to znaczy przetrwał od co najmniej połowy XIX w. do naszych dni. Dookoła dawnej posiadłości Fryderyka Skarbka wyrosła w ostatnich kilku latach ogromna dzielnica biurowo-technologiczna, mająca szansę przekształcić się w rodzaj warszawskiej „Krzemowej Doliny”. Zadbany dwór, położony w urokliwym i również zadbanym parku miałby szansę stać się nie tylko ozdobą, ale także ośrodkiem życia kulturalnego i społecznego ursynowskiego „Technopolis”. Aby jednak tak się stało, park i dwór powinny stać się własnością samorządu Warszawy. Dzielnica Ursynów już w kadencji 2010-2014 rozmawiała na ten temat z właścicielem. Postawił on jednak warunki finansowe, które przerastały ówczesne możliwości dzielnicy. Jestem przekonany, że pomimo tamtej porażki, władze Ursynowa powinny wznowić rokowania, a jednocześnie egzekwować państwowe przepisy dotyczące obowiązków właścicieli obiektów zabytkowych. Moim zdaniem, stołeczny konserwator zabytków (pomijam obecne podległości tego urzędu), powinien jak najszybciej przymusić właściciela do zabezpieczenia dworu przed postępującą degradacją. Ma odpowiednie narzędzia prawne, ale najważniejsze – żeby chciało (mu) się chcieć podjąć takie działania. Mam nadzieję, że społeczny nacisk mieszkańców pomoże uratować nie tylko dwór na Wyczółkach, ale także pomoże przekształcić to miejsce w liczący się ośrodek na kulturalnej mapie stolicy.

Oglądając otoczenie dworu i zabytkowej wilii na Wyczółkach, odniosłem wrażenie, że jest to fragment miasta nieobjęty planem zagospodarowania. Wydaje się, że świadczą o tym prywatne ulice prowadzące do poszczególnych inwestycji. Do opisanych zabytkowych obiektów ze wszystkich stron – bardzo chaotycznie – zbliża się wielkomiejska zabudowa. Powstają ogromne kubaturowe obiekty. Sąsiadem dworu jest np. elegancki hotel Warsaw Plaza. Z drugiej strony podchodzi potężna inwestycja, o czym świadczy ogromny wykop pod fundamenty. Potężne, kilkusetletnie drzewa na skraju obszarów wpisanych do rejestru zabytków, są w ostrej granicy z realizowanymi inwestycjami. Moim zdaniem – cały ten rejon wymaga bacznej uwagi ze strony konserwatora zabytków, ale także miejskich służb architektoniczno-urbanistycznych.

PS.

Pisząc i mówiąc o dworze na Wyczółkach, prawie zawsze pomijamy sąsiadujący z nim drugi zabytkowy obiekt – willę wraz z otaczającym ją parkiem (obiekty także wpisane do „Gminnej ewidencji zabytków”). Pomijamy go, prawdopodobnie dlatego, że mało kto widział ten budynek. Schowany jest w kępach starodrzewu, w znacznej odległości od bramy wjazdowej przy ul. Łączyny (54), której strzegą groźne psy. Willa jest budynkiem znacznie większym i solidniejszym od dworu. Ze stanu, w jakim się znajduje, wywnioskować można, że właściciel nie ma funduszy na doprowadzenie posiadłości do porządku. Być może – willa powinna łącznie z dworem tworzyć owe centrum kulturalno-społeczne, o którym wspomniałem wcześniej [?]

Wróć