Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zaczepiam zaszczepionych...

13-01-2021 20:47 | Autor: Tadeusz Porębski
Utkwił mi w pamięci fragment wiersza "Fatum" Cypriana Kamila Norwida: "Jak dziki zwierz przyszło Nieszczęście do człowieka i zatopiło weń fatalne oczy. Czeka. Czy człowiek zboczy". Coś mi się wydaje, że owo nieszczęście przyszło w 2015 r. konkretnie do człowieka – Polaka. I wcale nie potrzebowało czekać, czy człowiek - Polak zboczy, bo on sam, na własne życzenie, zboczył z demokratycznej ścieżki, wybierając w wyborach partię populistów, dążących w sposób metodyczny do wprowadzenia w kraju zamordyzmu i jednowładztwa. Efekt jest taki, że dzisiaj znajdujemy się o krok od stworzenia państwa policyjnego, w którym władzą i suwerenem już nie będzie obywatel, lecz umundurowany gliniarz i cywilny łaps.

Jeśli miałem jakiekolwiek złudzenia co do roli PiS w państwie, a jeszcze do niedawna miałem, wierząc w swojej naiwności, że faktycznie chcą zmienić Polskę na lepszą, to dzisiaj nie mam żadnych wątpliwości, iż partia ta oraz jej wódz są właśnie tym norwidowskim Nieszczęściem, które przyszło do Polski i wlepiło w nas swoje fatalne oczy. To, co uknuło ostatnio cichaczem kilkunastu posłów PiS, już nie bulwersuje. Ta antyobywatelska inicjatywa wywołuje krzyk rozpaczy u świadomych zagrożenia Polaków, którzy ponad wszystko cenią sobie wolność i demokrację.

Najgłośniej krzyczy moje pokolenie, które przez pół wieku żyło pod komunistycznym butem, pozbawione praw obywatelskich i bezkarnie nękane przez bezpiekę oraz funkcjonariuszy tak zwanej milicji obywatelskiej. Ledwie posmakowaliśmy demokracji i wolności, a niczym dziki zwierz przyszło Nieszczęście w postaci PiS i gapi się na nas swoim bazyliszkowym okiem. Zabiera kobietom prawo do samostanowienia, demoluje sądownictwo, nie respektuje orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu, dworuje sobie z Unii Europejskiej, której jesteśmy dumnym członkiem, nazywając ją "wyimaginowaną wspólnotą", by za moment żebrać u niej o przydział szczepionek, kompromituje nas w oczach zachodniej Europy, próbuje wprowadzić do szkół nauczanie Jana Pawła II jako obowiązkową lekturę, co cofa nas do średniowiecza, marnotrawi miliardy (wykupy ziemi pod centralne lotnisko, 70 milionów na wybory, które się nie odbyły, przekręt z zakupem respiratorów przez handlarza bronią, etc.), w końcu perfidnie dzieli Polaków na prawdziwych i na ten gorszy sort, do którego niestety się zaliczam. Dzisiaj podziały w społeczeństwie są tak głębokie, jak nigdy dotąd. Zasypanie gigantycznych rowów – to robota na całe kolejne pokolenie.

Ostatnio grupka najwierniejszych pisowskich czynowników, w dużej mierze pętaków, którzy komunę znają wyłącznie z opowiadań, filmów i książek, chce wprowadzić nas na powrót w mroczne czasy, kiedy rację miał tępy milicjant mogący bezkarnie wdeptać obywatela w glebę. Chodzi oczywiście o projekt skandalicznej ustawy odbierającej obywatelowi możliwość odmowy przyjęcia mandatu karnego. Jeśli ten antyobywatelski gniot przejdzie w Sejmie, pozostaną światłym Polakom chyba tylko dwa wyjścia: emigracja bądź przysłowiowe kosy na sztorc. Już raz emigrowałem – w 1985 roku, ale po ośmiu latach pobytu na obczyźnie wróciłem skuszony wizją nowej, demokratycznej Polski. Chciałem w odnowionej ojczyźnie pracować, dorabiać się i tu dokonać żywota jako wolny człowiek. Chciałem żyć w nowoczesnym państwie, w którym praworządność nie jest przeżytkiem, jak dinozaury czy Atlantyda. W państwie szanującym każdego obywatela – od żarliwego katolika, poprzez liberała, nacjonała, geja, lesbijkę, Żyda, czarnego, żółtego, na ateiście kończąc. To, co dzisiaj widzę, to koszmar – czarna dziura, która powoli nas zasysa.

Co sprawiło, że Polacy stawiają w wyborach na populistów i ekstremistów? Z moich obserwacji, rozmów i podsłuchów wynika, że jest to pokazanie środkowego palca elitom. W naszym kraju nie ma prawdziwej elity, funkcjonuje jedynie przypisywana sobie bezprawnie nazwa, więc polskie elity będę nazywał "elytami". Kościół Rzymskokatolicki, mający pełnić rolę moralnego drogowskazu, jest dzisiaj do cna skompromitowany pedofilskimi aferami, pazernością, pychą hierarchów i prezentowanymi poglądami rodem ze średniowiecza, które usiłuje narzucać swoim owieczkom. Świat pędzi naprzód, a nasz Kościół nie dość, że stoi w miejscu, to chyba nawet się cofa. O elytach z rodzimej sceny politycznej w ogóle nie ma co pisać – jest to zgnilizna i coraz głębsze szambo. Zgnilizna dotknęła także elyty ze świata kultury i nauki. Ponad 200 reprezentantów świata kultury, wielkiego biznesu wraz z rodzinami oraz zgraja celebrytów zaszczepiło się "na lewo" w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, wywołując w narodzie kolejne podziały. Jedni ich bronią, inni oskarżają. Osobiście wierzę jedynie faktom, a one są dla zaszczepionej elyty, jak również rektora WUM, miażdżące.

Można sprzeczać się o intencje pani Krystyny Jandy i innych zaszczepionych, ale kto uwierzy, że ona sama, lodziarz Zbigniew Grycan, miliarderka Irena Eris i jej mężuś, czy Roman Kurnik, były kapitan komunistycznej bezpieki, a potem ważniak w Komendzie Głównej Policji robią w WUM jako pracownicy niemedyczni? Kto w to uwierzy? Ja na pewno nie, bo fakty mówią same za siebie, a z faktami nikt rozsądny nie dyskutuje. Osoby zaszczepione poza kolejnością w WUM zostały zgłoszone 28 grudnia, czyli na dzień przed oficjalnym rozesłaniem przez NFZ wytycznych dotyczących szczepienia osób spoza personelu medycznego i niemedycznego zatrudnionego w szpitalu. Widać taka jest prawda, skoro rektor medycznej uczelni do dzisiaj nie zdementował tej informacji. Wezwany do złożenia dymisji zachował się niczym klasyczny reprezentant polskich elyt – zarzucił ministrowi, że dybie na jego stanowisko i manipuluje opinią publiczną. A przecież odpowiedzialność za skandal ciąży na nim z każdej strony. Nie wiedział o lipnym "zatrudnianiu" na kierowanej przez siebie uczelni osób ze świecznika, jako pracowników niemedycznych? Dymisja za brak nadzoru. Wiedział o tym i akceptował? Dymisja za fałszerstwo i odpowiedzialność karna. Z taką postawą moralną pan prof. dr hab. n. med. Zbigniew Gaciong nie mógłby kandydować na rektora prestiżowego Uniwersytetu Harvard, by zastąpić na tej funkcji Lawrence`a S. Bacowa. Może miałby szansę na uniwersytecie w Wagadugu, stolicy Burkina Faso.

Ogólnonarodowa dyskusja nad oceną zaszczepienia poza kolejnością ponad 200 osób znanych i bardzo bogatych opiera się na krańcowo różnym podejściu do tego wydarzenia. Krytykujący słusznie twierdzą, że w czasie pandemii wszyscy powinni być na równych prawach. Obrońcy zaś zarzucają ministrowi zdrowia manipulowanie opinią publiczną, wzywając go do ukarania za przekręty jego poprzednika Łukasza Szumowskiego i oskarżając PiS o bezprawne i bezkarne przejęcie banku pana Leszka Czarneckiego. Można ich zapytać, co ma piernik do wiatraka. To są dwie zupełnie odrębne kwestie i powinny być odrębnie oceniane. Kiedy słucham drugiej strony sporu przypomina mi się dowcip z czasów komuny. Na międzynarodowej wystawie samochodowej Sowieci wystawili samochód bez silnika. Amerykanie pytają, co to za auto, które nie posiada napędu. A Rosjanie na to: A wy murzynów prześladujecie. Obrońcom Jandy, Eris, Grycana i innych przywołuję jako przykład tak zacne postacie jak mający ponad 80 lat Janusz Gajos, czy posiadający gigantyczne kontakty w środowisku medycznym Jurek Owsiak. Jedno jego słowo i 100 placówek medycznych wyraziłoby chęć zaszczepienia tak popularnego i wpływowego pacjenta. Ale oni nie wejdą na szczepienie po cichu, bocznymi drzwiami, ponieważ są ludźmi honoru. Spoza granic Polski można przywołać mocno wiekową angielską parę królewską, która została zaszczepiona dopiero kilka dni temu, czy równie wiekowego papieża Franciszka cierpliwie, czekającego na swoją kolej.

Miejski aktywista Jan Śpiewak, z którym często się nie zgadzam, tym razem wyjątkowo trafnie ocenił aferę szczepionkową. "Przyłapani na gorącym uczynku, zamiast przeprosić, brnęli w kłamstwa i manipulacje. Wymyślono akcję promującą szczepienia, tyle że bez ujawnienia samych ambasadorów, bez fotografów i umów o użyczenie wizerunku. Okazało się, że nasi wielcy są zupełnie mali. Do obrony skompromitowanych przedstawicieli stołecznych elit rzucili się dziennikarze, od Tomasza Lisa przez Mariusza Szczygła, którzy twierdzą, że afera ze szczepionkami była rządową prowokacją. Spiskowe teorie próbowały przykryć wizerunkową katastrofę... Dzisiaj polskie instytucje publiczne często funkcjonują jak prywatne folwarki... Znajomości i koneksje decydują o pierwszeństwie w dostępie do usług publicznych – szczególnie w służbie zdrowia... Afera szczepionkowa stała się tak głośna, bo coraz więcej ludzi chce państwa opartego na obywatelskich relacjach, rządach prawa i społecznej sprawiedliwości, w którym nie ma miejsca na prywatę i nepotyzm, a wszystkich traktuje się równo... Czas, żeby jaśniepaństwo trafiło tam, gdzie jego miejsce. Na śmietnik historii". Ten głos daje częściową odpowiedź na pytanie, czemu Polacy odwrócili się od swoich elyt i głosują na populistów.

Głoszone brednie, jakoby zaszczepienie poza kolejnością znanych, wpływowych i bogatych miało być akcją promującą szczepienia przeciwko Covid-19, skomentuję krótko: w czasie pandemii, kiedy w grę wchodzi zdrowie, a nawet życie każdego z nas, żadne akcje promocyjne nie są potrzebne. Dlaczego? Bo antyszczepionkowców – zakapiorów nikt nie jest w stanie przekonać, nawet sam papież. Natomiast takich ludzi jak ja, wierzących w naukę, a nie w gusła, w ogóle nie potrzeba przekonywać, ponieważ znamy z historii moc szczepionek. Przypominam o powojennych epidemiach gruźlicy, polio, odry i innych, które zostały zdławione właśnie dzięki masowym szczepieniom. Doradzam kontestatorom położenie na jednej szali dobra, które dały ludziom szczepionki, a na drugiej zła, jakie rzekomo wyrządziły. Kiedy uruchomimy wagę, szala z dobrem opadnie z łoskotem w dół.

Wróć