Po złych przejściach wyjechałem leczyć ranę,
Odwiedzając ukochane Zakopane,
A że jestem już młodzieńcem starej daty,
Chciałem poczuć się tak swojsko, jak przed laty.
Powędrować górskim szlakiem do Roztoki,
Gdzie tatrzańskie zachwycają mnie widoki.
Z Kuźnic pójść na Kalatówki, Kondratową,
Stąd na Giewont wdrapać się obowiązkowo.
Przy bacówce gdzieś zatrzymać się na hali,
Siąść przy watrze na posiadach u górali.
Wśród potoków spacerować borem, lasem,
Jeść oscypek z żurawiną…
A tymczasem…
Stwierdzam, że nie wyjeżdżając wcale z kraju,
Tak się czuję w Zakopanem jak w Dubaju.
Rzeczywistość, bez przesady, jest dziś taka,
Że dość rzadko można spotkać tu Polaka.
Na Krupówkach, Gubałówce i Kasprowym,
Prócz arabskiej nie usłyszysz innej mowy.
Dominują w tłumie burki i nikaby,
Wprost znad Morza Czerwonego i Akaby.
Wszystkie ławki, miejsca w barze przy stoliku,
Okupują dziś rodziny Saudyjczyków.
W Morskim Oku i przy znanym wodospadzie,
Też arabską słychać mowę jak w Rijadzie.
A że lato tego roku jest gorące,
Są nie setki muzułmanów, lecz tysiące.
To są fakty, a nie żadne uprzedzenia!
Witam was! Salem Alejkum! Ślę życzenia.
Dodam tylko, że pokusa we mnie drzemie.
By poważnie zacząć myśleć o haremie.
MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dąbrowskiego)