Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zamierzam zwrócić Spółdzielnię mieszkańcom

13-09-2017 20:58 | Autor: Rafał Kos
Wywiad z Arturem Waczko, prezesem SM Na Skraju.

PASSA: Jak wiadomo, 24 sierpnia 2017 roku Rada Nadzorcza oddelegowała pana do pełnienia funkcji prezesa Zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Na Skraju. Co to dla pana oznacza?

ARTUR WACZKO: Przede wszystkim chciałbym podziękować wszystkim mieszkańcom. Tym, którzy zaufali mi i wskazali kierunek zmian jaki powinna przyjąć Nasza Spółdzielnia, tym, którzy mnie nie znają ale codziennie deklarują chęć pomocy i tym wszystkim, dzięki których krytycznym głosom możemy zobaczyć sprawy z innej perspektywy i szukać lepszych rozwiązań. Dziękuję tym pracownikom, którzy w sposób aktywny pokazują jak w prosty sposób można poprawić życie mieszkańców, bez generowania olbrzymich kosztów. I wreszcie dziękuję najodważniejszej osobie jaką spotkałem na swojej drodze – Marii Karnowskiej-Werner, która sprawując funkcję wiceprezesa zarządu, nie wahała się przeciwstawić praktykom, które uznała za naganne.

Zapewne ma pan w planie reformy...

Ponieważ zna mnie tylko garstka osób z trzeciej enklawy, chcę krótko powiedzieć o sobie i zmianach jakie czekają Spółdzielnię w najbliższych tygodniach.   Od 2005 roku jestem członkiem Spółdzielni SM Na Skraju. Mieszkam na ulicy Polaka. To ta, która ma znosić ciężary nowej lokalizacji bazarku.

Jestem człowiekiem na wskroś uczciwym. Moja mama twierdzi, że jestem zasadniczy aż do przesady, a określa to dość obcesowo, dlatego nie będę tego cytował. Od 1992 roku pracuję w Polsce na stanowiskach kierowniczych. Chronologicznie rzecz ujmując: byłem dyrektorem szkoły, następnie prezesem fundacji opiekującej się dziećmi z porażeniem mózgowym i zespołem Downa, szefem studia filmowego Feniks w zasobach Wytwórni Filmowej Czołówka, dyrektorem kreatywnym, a później zarządzającym agencji reklamowej, dyrektorem zarządzającym przedszkola, wydawcą miesięcznika Szachista, reżyserem programów TVN CNBS BUSINESS, wykładowcą Gdyńskiej Szkoły Filmowej i wreszcie prezesem oraz współzałożycielem Warszawskiej Szkoły Reklamy, która w zasobach naszej Spółdzielni prowadzi działalność od ponad 10 lat.

Po potrąceniu na pasach na ulicy Cynamonowej nie mogłem pracować. Rehabilitacja trwała prawie dwa lata i ze względów zdrowotnych zrezygnowałem ze stanowiska prezesa Zarządu Warszawskiej Szkoły Reklamy. Miałem czas, żeby poświęcić się działalności społecznej. Wprawdzie ówczesny zarząd Spółdzielni i mecenas zapewniali mnie, że nie istnieje konflikt interesów pomiędzy mną a Spółdzielnią, jednak – mimo że nie istniał on w przepisach – wydawało mi się, że z etycznego punktu widzenia powinienem zerwać związki z Warszawską Szkołą Reklamy. Dlatego korzystając z okazji, udziały w spółce sprzedałem z zyskiem.

Piastował pan tyle ważnych funkcji, ale jak określiłby pan swoją specjalizację zawodową?

Specjalizuję się w zarządzaniu i komunikacji, ze szczególnym uwzględnieniem komunikacji kryzysowej. Realizowałem wiele kampanii społecznych – między innymi profilaktyki nowotworów jajnika i szyjki macicy, rebrandingu Tramwajów Warszawskich czy popularyzacji kultury wśród dzieci i młodzieży dla Multikina. Byłem mediatorem w kilku konfliktach społecznych m. st. Warszawy. Jestem członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Policji, współpracowałem z CSP w Legionowie. Moje doświadczenia zawodowe, również jako podmiotu współpracującego ze Spółdzielnią, pozwalają mi dostrzec niedoskonałości z jakimi borykają się spółdzielnie mieszkaniowe w Polsce.    

A co pan konkretnie zaproponuje spółdzielcom?

Moim celem jest „zwrócenie” Spółdzielni mieszkańcom – chcę, żeby czuli, że są słuchani i mieli pewność, że ktoś dba o ich interesy bardziej niż o swoje. Jestem zwolennikiem przekazania władzy w spółdzielni niepodzielonemu walnemu zgromadzeniu i przeświadczony o konieczności solidaryzmu społecznego. Jestem pracowity – syn nawet wierdzi, że jestem pracoholikiem. Przychodzę pierwszy i wychodzę ostatni. Pracując uczciwie, przy zachowaniu dyscypliny finansowej i pilnując przestrzegania procedur w pionie odpowiedzialnym za remonty, będę mógł obniżyć czynsze, które są wielkim obciążeniem szczególnie dla osób starszych i mieszkańców, których grunty zostały przekształcone. Uważam, że Rada Miasta – ustalając tak wysokie kwoty opłat za użytkowanie wieczyste – straciła z pola widzenia ludzi! A to oni są substancją tworzącą to miasto. Nie grunty, budynki czy jakikolwiek budżet. Nie zajmuję się polityką, ale podejmę walkę z tą decyzją na wszelkich dostępnych polach.

Jeśli chodzi o plan remontów, sprawa jest dla mnie oczywista. Pani Anna Mitera, były członek Rady Nadzorczej, najprościej to określiła – nie interes wykonawców a mieszkańców stać musi na pierwszym miejscu, zaś środki muszą być lokowane proporcjonalnie i w miarę rzeczywistych potrzeb. Wystarczyło 10 dni pracy, aby zapoznać się z podaniami składanymi do Spółdzielni od lat. Najbardziej palącą potrzebą są remonty balkonów, balustrad i klatek schodowych. Nie ocieplenia, polimeryzacja itp. Jeden z wykonawców poradził mi: ważne są nie wielkie wydatki i inwestycje, a drobne sprawy, które utrudniają ludziom życie.

Wierzę, że   Nasza Spółdzielnia może być najlepsza na Ursynowie, a nawet w Polsce i nie ustanę w wysiłkach by to zrealizować. Sam, wraz z moją rodziną, jestem jej mieszkańcem, i życzę tego sobie i wszystkim Państwu.

Wróć