Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zawody rowerowe z elementami ekstremalnymi

09-09-2020 21:04 | Autor: Bogusław Lasocki
Ostatni weekend stał się świętem rowerzystów, przybyłych w rejon ursynowskiej górki Kazurki. Wykorzystano wybudowane w ostatnich latach trasy i tory rowerowe – skatepark i pumptrack. Właśnie na nich odbyła się pierwsza z dwóch planowanych na jesień tego roku grawitacyjnych imprez rowerowych. Podczas dwudniowej imprezy przeprowadzone zostały szkolenia i treningi pod okiem lokalnych instruktorów Piotra Krajewskiego i Natalii Budner oraz zawody Dirt Jam.

W sobotę organizatorzy zaoferowali darmowe szkolenia z techniki jazdy oraz konkurs skoków w formie jamu (zawodnicy startują dowolną ilość razy w dowolnej kolejności) oraz akrobacje rowerowe 'whip-off'. Natomiast w niedzielę całość przeniosła się na pumptrack, gdzie od rana zawodnicy ścigali się w trzech kategoriach, również w formie jamu – w dowolnej kolejności pokonując trasę po trzy razy.

Rowerzyści wyczynowi, stanowiący wyspecjalizowaną grupę, używają również specjalnych określeń, nie zawsze zrozumiałych dla reszty dwunożnego społeczeństwa. Kolarstwo grawitacyjne to po prostu kolarstwo ekstremalne, uprawiane na nachylonych stokach naturalnych lub specjalnie przygotowywanych trasach. Polega na pokonywaniu trasy obfitującej w liczne naturalne lub sztuczne przeszkody – muldy, koleiny, ostre wiraże, skocznie. Natomiast dirt jumping to skoki i różne ewolucje w powietrzu, wykonywane z wykorzystaniem specjalnie przygotowanych torów. Pumptrack (z ang. pump track) to specyficzna technika jazdy na wyboistym torze modułowym, który zawodnik pokonuje bez użycia pedałów. Napęd nadaje ruch zawodnika do góry i w dół na wzniesieniach i takie "pompowanie" przekłada się na powiększanie prędkości rowerzysty.

Bikepark Kazoora, czyli treningowe tereny na Kazurce, to zespół szlaków i torów asfaltowych, będący największym obiektem rowerowym w województwie mazowieckim. Ma łącznie 255 metrów długości, 1300 m² powierzchni, liczne „hopki”, profilowane muldy i zakręty. Powstał jako zwycięski projekt z Budżetu Obywatelskiego o wartości ok. 600 tys. złotych. Jest intensywnie wykorzystywany przez amatorów rowerowych sportów ekstremalnych, tu odbyło się się szereg imprez i zawodów nie tylko rowerowych, lecz również deskorolkowych, rolkowych i na hulajnogach. Podczas ostatnich zawodów udział mogli brać reprezentanci właściwie wszystkich konkurencji, jednak klasyfikowani byli tylko rowerzyści.

– Za organizację i wydarzenia tutaj odpowiada stowarzyszenie Kazoora – wyjaśnia Piotr Krajewski, prezes stowarzyszenia i zarazem jeden z najlepszych polskich rowerzystów ekstremalnych. – Dbamy też o trasy rowerowe, które znajdują się w parku im. Cichociemnych Spadochroniarzy AK. Zawody ostatniego weekendu polegały na tym, by jak najszybciej pokonać trasę, czyli dwie pętle w części środkowej toru. Część zewnętrzna z elementami do skakania nie była wykorzystywana. Część wewnętrzna jest łatwiejsza, dostępna dla wszystkich, nie trzeba mieć dużych umiejętności. I dlatego teraz ją wykorzystaliśmy. W zawodach mamy trzy kategorie: kobiety, juniorzy do lat 13 i kategoria open – otwarta dla każdego od 14. roku wzwyż. Każdy zawodnik wykonuje trzy biegi i są to wyścigi czasowe indywidualne. Podczas kolejnych zawodów w październiku na zakończenie sezonu będziemy dysponować większym budżetem i wówczas będzie również więcej kategorii – zapowiada Piotr Krajewski.

Sobotnio - niedzielna impreza zgromadziła ponad 100 uczestników nie tylko z Ursynowa, ale i innych dzielnic Warszawy oraz spoza stolicy. Andrzej przyjechał ze Śródmieścia, Filip z Kątów Węgierskich. – Ja przyjechałem z Łodzi – mówi Adam. – Startuję w kategorii open i są to drugie moje zawody. Ten tor jest całkiem ok, ale w mojej opinii łódzki jest lepszy – ocenia Adam.

Gaja, młodziutka zawodniczka, przyjechała z Imielina. – To moje pierwsze zawody, ale wcześniej już jeździłam sportowo. Za mną dopiero pierwszy przejazd, ale będę próbowała jeszcze dwa razy. Podoba mi się, taka adrenalina. I myślę, że w następnych zawodach też będę brała udział – deklaruje Gaja. Natomiast pięcioletni Leon z Imielina przybył z tatą i na początku nie był zdecydowany czy startować. Zdecydował się jednak i na torze dawał sobie całkiem dobrze radę. – On uczy się skakać – pochwalił synka tata. Z kolei Franek (8,5 roku) jest na zawodach z tatą Radkiem. Jeździ już od drugiego roku życia. To już jego trzecie zawody, debiut był na ubiegłorocznym pumptracku na otwarcie sezonu – opowiada z dumą tata Franka.

Wszyscy byli bardzo zadowoleni, tym bardziej że pogoda sprzyjała. – Zawody oceniam bardzo pozytywnie – mówi Piotr Krajewski. – Wczoraj była nauka i potem zawody dla bardziej zaawansowanych. Mieliśmy ewolucje w powietrzu na jednym torze i drugą konkurencję bardziej widowiskową 'whip off'. Należy postawić w powietrzu rower bokiem, potem wrócić i wylądować. Czekamy teraz wszyscy na październik, żeby wykorzystać zdobyte w ten weekend nowe doświadczenia w kolejnej imprezie rowerowej – podsumowuje z nutą nadziei Piotr Krajewski. Zatem do zobaczenia w październiku!

Wróć