Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Znów stłuczka na skrzyżowaniu Rosoła i Ciszewskiego

19-06-2018 12:40 | Autor: Bogusław Lasocki
To skrzyżowanie ma złą sławę. Pomimo istniejącej od wielu lat sygnalizacji świetlnej regulującej ruch nie ma miesiąca, by nie zdarzyły się tam jakieś stłuczki. Szczególnie "uprzywilejowany" jest fragment skrzyżowania - lewoskręt z ul. Ciszewskiego w ul. Rodowicza - Anody (przedłużenie ul. Rosoła) w kierunku Śródmieścia. O częstym występowaniu kolizji w tym miejscu pisaliśmy już w Passie z dnia 29 marca br.

Prawie wszystkie kolizje są podobne

Ostatnia kolizja w dniu 13 marca (imiona uczestników zostały zmienione - przyp. BL), jak i większość innych, była stosunkowo mało groźna. Ot, ktoś się zagapił, wgnieciony tylny błotnik samochodu osobowego, wyrwany przedni zderzak autobusu, brak ofiar, więc właściwie nic wielkiego. Nie było również wątpliwości co do sprawcy. Ponieważ kierowcy uzgodnili podpisanie stosownych oświadczeń, nie było potrzeby wzywania policji, czyli 500 zł taniej i bez punktów karnych.

- No tak, pan kierowca autobusu miał pierwszeństwo - stwierdziła pani Joanna, winna zaistniałej kolizji. - Ale tam, na zakręcie, jakoś nie widać. Niby widać, ale ... nie widać. No więc przejechałam, zabrakło metra... - opowiadała jakby zawstydzona gapiostwem sprawczyni stłuczki.

- Jako kierowca autobusu często tu jeżdżę i widzę, że tu by się przydał taki bezkolizyjny lewoskręt - opowiadał pan Janusz. - Skrzyżowanie jest dosyć trudne, często widzę tu potłuczone samochody. Ja jechałem prosto (Ciszewskiego od Nowoursynowskiej) i chciałem skręcić w lewo. I ta pani jakby mnie nie widziała. Niestety, nie zdążyłem już zahamować - wyjaśniał kierowca autobusu.

Cóż, kolejny przypadek na tym skrzyżowaniu, i wcale nie jedyny od czasu ostatnio przez mnie opisywanego. Sąsiedzi opowiadali - znając moje zainteresowanie kolizyjnością tego skrzyżowania, że w międzyczasie było jeszcze kilka takich stłuczek, każdorazowo bez udziału policji. Nie było wątpliwości co do winnych, uczestnicy kolizji podpisali swoje oświadczenia potrzebne do pokrycia kosztów z OC sprawcy i rozjechali się do swoich serwisów samochodowych. Dlatego też większość takich stłuczek nie występuje w rejestrach policyjnych, co nie oznacza, że ich nie było.

Będziemy czekać na skutek śmiertelny?

Dzięki światłom na skrzyżowaniu obecnie występuje zdecydowanie mniej stłuczek niż kiedyś. Ale nadal występują - zbyt często. Jednak ciekawe jest to, że główne miejsce kolizji jest identyczne jak wcześniej przed instalacją świateł. To właśnie zakręt w lewo z ul. Ciszewskiego w ul. Rodowicza - Anody, gdzie najczęstszą przyczyną stłuczek jest przeoczenie przez skręcających w lewo faktu zbliżania się samochodów jadących od ujęcia wody oligoceńskiej przy ul. Ciszewskiego. Jeżdżąc tamtędy często zauważyłem szereg razy, że samochody jadące od strony SGGW jakby mniej rzucały się w oczy. Dobrze to oddaje cytowana wyżej relacja pani Joanny, sprawczyni stłuczki. Będziemy więc czekać na wypadek śmiertelny, gdyż dzięki temu wyraźniej będzie widać, że to niebezpieczne skrzyżowanie? Oczywiście wiadomo, że znaki, że światła, że przecięcie linii ruchu, itd. Jednakże fakt, że nadal występują wypadki tego samego typu, choć niewątpliwie rzadziej niż kiedyś, wskazuje potrzebę rozwiązania problemu. A jedynym rozwiązaniem i zarazem całkowicie skutecznym, będzie wprowadzenie w tym miejscu bezkolizyjnego skrętu w lewo, analogicznie jak zrobiono np. w przypadku lewoskrętu na skrzyżowania al. KEN w ul. Ciszewskiego.

Bezkolizyjny lewoskręt jest oczywiście rozwiązaniem kosztownym, ale w tym konkretnym przypadku chodzi tylko o jeden kierunek na całym skrzyżowaniu, bez potrzeby dodatkowej synchronizacji z systemami bezkolizyjnych lewoskrętów innych skrzyżowań. Jednak patrząc z punktu widzenia całościowego bilansu kosztów i korzyści, kilku- a może kilkunastoletnie koszty ubezpieczycieli związane z odszkodowaniami odpowiadałyby kosztowi takiej bezkolizyjnej instalacji. Należy więc ponownie zwrócić uwagę, że choć są to różne kieszenie - PZU oraz inne ubezpieczeniowe spółki prywatne, jednak koszty i korzyści ogólnospołeczne są tutaj wspólne.

Wróć