Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zwycięska armada PZLA na Okęciu

06-03-2019 21:30 | Autor: Maciej Petruczenko
Pod wodzą naszego sąsiada Tomasza Majewskiego na lotnisku im. Fryderyka Chopina wylądowała lekkoatletyczna reprezentacja Polski, przywożąc z Halowych Mistrzostw Europy w Glasgow 5 złotych i dwa srebrne medale.

Ze szczególnym entuzjazmem witana była oczywiście złota piątka, czyli zwycięzcy z Emirates Areny: Ewa Swoboda (60 m), żeńska sztafeta 4 x 400 m (Anna Kiełbasińska, Iga Baumgart, Małgorzata Hołub-Kowalik, Justyna Święty-Ersetic) oraz Marcin Lewandowski (1500 m), Paweł Wojciechowski (skok o tyczce) i Michał Haratyk (pchnięcie kulą). Ten ostatni wywołał paroksyzm śmiechu gromady dziennikarzy, którzy przybyli na konferencję prasową w lotniskowym hotelu Marriott, wyznał bowiem z całkowitą szczerością, że sam nie może zrozumieć dlaczego wygrał konkurs kulomiotów znakomitym wynikiem 21,65 m, skoro tej zimy jest kompletnie bez formy. Po sali od razu przeszedł szmer komentarzy: to czego on dopiero dokona latem na mistrzostwach świata w Katarze, gdy już będzie w formie...

Marcin Lewandowski zaznaczył, że jako kapitan reprezentacji Polski musiał dać przykład młodszym kolegom i dlatego wygrał walkę o złoto ze znakomitym norweskim biegaczem Jakobem Ingebrigtsenem. Paweł Wojciechowski z kolei wyznał, że czuje się jak nowo narodzony, bo po zdobyciu w 2011 tytułu mistrza świata miał dłuższy okres przestoju z powodu kontuzji, a teraz wraca do gry na najwyższym poziomie i nie popuści swemu przyjacielowi Piotrowi Liskowi, który już się wydawał tyczkarzem w Polsce bezkonkurencyjnym.

Największe zainteresowanie dziennikarzy budziła oczywiście nowa mistrzyni Europy w sprincie Ewa Swoboda, oznajmiająca urbi et orbi, że ma już za sobą młodzieńcze szaleństwa, wzięła się ostro za trening i od razu widać efekty. Wielu reporterów pytało o zajmujące niemal połowę jej ciała tatuaże ale Swoboda od razu stopowała te kwestie, mówiąc, że nie odpowie na żadne pytanie z tym związane, wiedziała bowiem, że Internet aż huczy od krytyki, związanej z jej „dziarami”.

– Chcę teraz zapomnieć o przeszłości, bo przyszłość wygląa o wiele bardziej interesująco – stwierdziła rezolutna Ewa, której zwycięstwo w Glasgow jest powtórzeniem sukcesu, jaki w podobnej imprezie odniosła Irena Szewińska... 50; lat temu w Belgradzie.

Mieszkający od lat na Ursynowie Tomasz Majewski, skądinąd dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, jest dziś wiceprezesem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i prezesem jego warszawsko-mazowieckiej odnogi. Nade wszystko zaś jest wielkim optymistą, jeśli chodzi o rozwój tej podstawowej dyscypliny olimpijskiej w naszym kraju.

– Stwarza się coraz lepsze możliwości do uprawiania lekkiej atletyki. Powstaje mnóstwo tartanowych stadionów, a w mniejszej liczbie, niemniej jednak powstają również hale, z których Arena Toruń to już taka klasa, że za dwa lata odbędą się tam mistrzostwa Europy pod dachem. Na tle ogólnokrajowym trochę słabo wygląda tylko lekkoatletyczna Warszawa, bo wielu czołowych zawodników i zawodniczek pouciekało ze stolicy, znajdując o wiele korzystniejsze warunki uprawiania ukochanego sportu gdzie indziej. Na szczęście od dwóch lat mamy w mieście nowy system stypendialny, który w dalszej perspektywie powinien być dobrą zachętą do zajmowania się lekką atletyką.

Jeśli chodzi o naszą dzielnicę, to trzeba będzie jeszcze długo czekać na wynik procesu o własność działki, na której ma ewentualnie stanąć stadion l.a. – tuż obok Areny Ursynów. Mogę za to zapowiedzieć, że w dzielnicy powstanie wkrótce nowy klub lekkoatletyczny, więc patrzmy z optymizmem w przyszłość, myśląc o warszawskiej królowej sportu. Tym bardziej, że już od przyszłego roku zostanie wyremontowany i przywrócony młodzieży tartanowy stadion Orła przy Podskarbińskiej, a na modernizację całego kompleksu Skry miasto zagwarantowało spore pieniądze, więc i przy Wawelskiej doczekamy się stadionu, który zastąpi dotychczasową ruinę – informuje Tomasz Majewski.

Wróć