Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Amant nałogowym zabójcą...

23-11-2022 20:44 | Autor: Tadeusz Porębski
Na depresję choruje 350 mln ludzi na świecie, ale WHO szacuje, że epidemia dopiero nadchodzi i już niedługo będzie to najczęściej diagnozowana choroba na świecie. Mówimy wyłącznie o depresji, ale to tylko jedno z wielu zaburzeń dotykających dziś świat i Polaków. Instytut Psychiatrii i Neurologii alarmuje: w 2021 r. na różnego rodzaju problemy i zaburzenia psychiczne cierpiało aż 8 milionów obywateli naszego kraju. To jedna czwarta całej populacji. Jednak statystyki nie uwzględniają dzieci i młodzieży. Gdyby je uwzględnić liczba osób zaburzonych wzrosłaby do 12 milionów. Przerażające.

Od 1990 do 2019 roku wskaźnik rozpowszechnienia zaburzeń psychicznych, które zostały zarejestrowane, wzrósł o 119 proc. w opiece ambulatoryjnej i o 50 proc. w opiece stacjonarnej. Czyżby miała się sprawdzić przepowiednia anonimowego angielskiego matematyka żyjącego w XIX wieku, który wyliczył, że w 2139 r. na świecie będzie więcej wariatów niż osób stabilnych psychicznie? Wyliczenia oparł na następującym algorytmie: w 1859 r. jeden zaburzony miał przypadać na 535 osobników zdrowych, w roku 1897 na 312, w 1907 jedynie na 150, a siedemdziesiąt lat później już tylko na 100 psychicznie zrównoważonych. Stosując taki algorytm matematyk doszedł do konkluzji, że w 2139 r. zabraknie na naszym globie osób w 100 proc. zdrowych psychicznie.

Jakby potwierdzeniem publikowanych statystyk jest wzrastająca z roku na rok liczba ataków nożowników, czy koszmarnych zabójstw rodzinnych, zwanych rozszerzonymi samobójstwami. Ofiarami nożowników padają przeważnie przypadkowi niewinni ludzie, ostatnio komorniczka z Łukowa, na której zaburzony mężczyzna postanowił wyładować swój gniew. Ataki nożowników rozlewają się na całą Europę, a w USA, gdzie broń palna jest ogólnie dostępna, praktycznie nie ma tygodnia bez strzelaniny z większą lub mniejszą liczbą śmiertelnych ofiar. Amerykańskie organy ścigania oraz amerykański wymiar sprawiedliwości są najlepsze, bo najskuteczniejsze na świecie. To tam ukuto kilka powiedzonek, które na stałe weszły do słownika światowej kryminalistyki. „Są trzy przyczyny popełniania zbrodni: chciwość, zazdrość i gniew”. Gniew oraz żądza całkowitej kontroli nad ofiarą cechuje seryjnych zabójców, których ojczyzną są właśnie Stany Zjednoczone. Wydział Nauk Behawioralnych Narodowej Akademii FBI w Quantico szacuje, że w chwili powstawania mojego felietonu aż 33 seryjnych zabójców poszukuje ofiar. To ludzie ewidentnie zaburzeni, całkowicie pozbawieni empatii, dla których ludzkie życie nie przedstawia żadnej wartości. Lubią mordować i często robią to w sposób jeżący normalnemu człowiekowi włosy na głowie. Co ich napędza? Czy tacy już się rodzą, czy też przechodzą pewien proces, który czyni z nich zimnokrwistych zabójców? Czy można powstrzymać morderczy szał?

Niestety, rozpoznanie potencjalnego zabójcy, zanim popełni zbrodnię, jest niemożliwe. Kluczową jednostką Wydziału Nauk Behawioralnych FBI jest VICAP (Violent Criminal Apprehension Program), czyli Program Ścigania Brutalnych Przestępców. We współpracy z Narodowym Centrum Analizy Zwalczania Zbrodni opracowano symulację 100 brutalnych seryjnych zabójców. Co się okazało? Gdyby wspólnie zasiedli na ławie oskarżonych, byłoby wśród nich 75 Amerykanów, 5 Brytyjczyków, 4 Niemców, 3 Francuzów i 5 Europejczyków innych narodowości, zaś 8 pochodziłoby z pozostałych rejonów świata. Aż dziewięćdziesięciu pięciu z tej setki to mężczyźni. Połowa nie byłaby zdolna do odbycia normalnego stosunku seksualnego. Czterdziestu trzech miałoby co najmniej średnie wykształcenie, co trzeci wyróżniałby się bardzo wysokim ilorazem inteligencji i – o dziwo – tyle samo cieszyłoby się nieposzlakowaną opinią. Co dziesiąty powracałby na miejsce zbrodni, czterdziestu trzech fotografowałoby lub filmowało zmaltretowane ofiary, czterdziestu kolekcjonowałoby trofea w postaci części odzieży lub fragmentów ich ciał.

Pozostaje pytanie: czemu z roku na rok przybywa osób kompletnie nie liczących się z ludzkim życiem? Tego w symulacji nie określono. Jednak między wierszami można znaleźć wskazówkę. Tylko 8 ze 100 pochodziłoby spoza USA i Europy. Czyżby w społeczeństwach biedniejszych, ale mocniej zsocjalizowanych, i w krajach mniej rozwiniętych przemysłowo oraz technologicznie, agresja i zaburzenia występowały w aż tak małym stopniu?

Statystyki nie kłamią. Na drodze socjalizacji człowiek uczy się podstaw interakcji społecznych, poznaje społeczne normy postępowania, wartości i kształtuje swoją osobowość. Przykładem mogłaby być PRL. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy w USA nastąpił wysyp seryjnych zabójców, a zbrodnie popełniane przez Teda Bundy'ego, Williama Bonina, Jeffreya Dahmera, Eda Kempera i wielu im podobnych zbrodniarzy wywołały panikę w amerykańskim społeczeństwie, w PRL panował względny spokój. Na przestrzeni trzech dekad zakłócili go jedynie Zdzisław Marchwicki – „Wampir z Zagłębia”, Joachim Knychała – „Wampir z Bytomia” i Paweł Tuchlin – „Skorpion”. Zabójstwa z użyciem noża notowano przeważnie w pijackich melinach, ataki na przechodniów z użyciem broni białej i palnej, czy przestępstwa popełniane na dzieciach występowały sporadycznie. Po transformacji ustrojowej w państwie i wraz z upływem lat poziom agresji w społeczeństwie rośnie, a obywatel nie czuje się już całkiem bezpiecznie. Pisałem w ostatnim felietonie o chamstwie, które coraz wyżej podnosi głowę, jak również o wzroście agresji – niestety, nie tylko słownej. Co jest tego przyczyną? Aby poznać przyczyny agresji należy wpierw zdefiniować, czym jest sama agresja. Bardzo ogólna definicja powiada, że agresywne są takie zachowania, których ostatecznym celem jest umyślne skrzywdzenie innego człowieka. Co jednak stanowi przyczynę agresji? Okazuje się, że koncepcji na ten temat jest bardzo dużo.

Znaczna ilość analiz dotyczących zachowań agresywnych kierunkowano tak, by wyjaśnić czy skłonności do agresji są wrodzone, czy nabyte, na przykład poprzez obserwację zachowań innych ludzi. Wrodzonymi uwarunkowaniami agresji zajmował się Zygmunt Freud, ojciec terapii psychoanalitycznej. Według jego teorii, już od urodzenia wykształcają się w człowieku dwa popędy – popęd do zachowań agresywnych oraz popęd ku odczuwaniu przyjemności. Do przyczyn agresji należą jednak nie tylko problemy psychiczne, ale także choroby somatyczne, jak na przykład Zespół Cushinga, nowotwory ośrodkowego układu nerwowego, urazy głowy, czy choroby infekcyjne ośrodkowego układu nerwowego. W grupie przyczyn zachowań agresywnych może być też okres dojrzewania. Zmiany gospodarki hormonalnej w organizmach młodych ludzi są w tym okresie tak znaczne, że mogą prowadzić do drażliwego nastroju i stanowić przyczynę agresji. Rodzice nastolatków powinni być wyjątkowo czujni, by nie przeoczyć sygnałów mówiących wprost, że z dzieciakiem coś jest nie tak. Może to być coś, co naukowcy nazywają Triadą McDonalda. Jest to zespół zachowań obejmujący w dzieciństwie moczenie się, piromanię oraz dręczenie zwierząt. Triada McDonalda to wyraźna oznaka rozwijania się u dziecka czy młodzieńca osobowości patologicznej – socjopatii. Stąd tylko krok do popełniania ciężkich przestępstw. Mogą to również być symptomy Zespołu Aspergera. Zaburzenie to obejmuje m. in. szczególnie pochłaniające, obsesyjne zainteresowania.

Alarmujące sygnały z pewnością zlekceważyli wykształceni, ale zapracowani rodzice Kajetana P., który w 2016 r. w Warszawie pozbawił życia bibliotekarkę, uciął jej głowę i obcował z martwym ciałem. Gdyby nie został zatrzymany, popełniłby kolejne zbrodnie, to całkiem pewne. Ten klasyczny sadysta – socjopata lubi bowiem zabijać. To, że warszawski ścinacz głów ma aparycję nieszkodliwego gryzipiórka i maniery gogusia nic nie znaczy. Większość najbrutalniejszych seryjnych to osoby budzące zaufanie, a taki Ted Bundy, stracony za 13 zabójstw kobiet i bezczeszczenie ich zwłok, z powodzeniem mógłby grać rolę amanta w kinowych romansach.

Wróć