Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

COVID-19. Luzujmy, ale rozsądnie

20-05-2020 21:40 | Autor: Bogusław Lasocki
Pandemia COVID-19 trwa. Ukształtowała już nasze życie, zweryfikowała część planów, stworzyła nowe nawyki, oddaliła może na zawsze dotychczasowe przyzwyczajenia. Zaczyna się wypełniać pozorne czarnowidztwo sprzed kilku miesięcy głoszące, że jak było, tak już nie będzie, przynajmniej w najbliższym czasie. Zresztą, jak miecz Damoklesa wisi nad nami perspektywa jesiennego odbicia obecnie jakby zaczynającej zamierać pandemii i ewentualnych dalszych jej konsekwencji.

Nie bagatelizować koronawirusa

Patrząc z perspektywy wcześniejszych pandemii, choćby "hiszpanki" (1918 - 1919), która zabiła 40 - 50 mln osób, czy bliższych nam grypy azjatyckiej i grypy Hong Kong, które zabiły "tylko" pojedyncze miliony, obecna sytuacja jest niezła. W sumie według danych oficjalnych na COVID-19 zachorowało na świecie ok. 5 mln osób, z czego zmarło ok. 325 tys. osób. To mniej ofiar niż podczas przeciętnej corocznej grypy sezonowej. Tylko że jest tu szereg "ale" o wadze trudnej do określenia.

Przede wszystkim koronawirus jest chorobą bardzo zaraźliwą, nawet kilkaset razy bardziej niż grypa sezonowa. Nie ma do tej pory szczepionki i brak jest pewnych, efektywnych lekarstw, mogących wyleczyć z choroby. Jakieś doniesienia że już, że wkrótce, itp. szereg razy przewijały się przez media, jednak ciągle sprawiają wrażenie uspokajaczy opinii publicznej niż faktycznej informacji o uzyskaniu działających i leczących specyfików.

Nie wiadomo, czy i jaka będzie odporność u ozdrowieńców po ciężkim przebiegu choroby i osób, które przeszły infekcję lekko lub bezobjawowo. Nie wiadomo, jak zachowa się wirus SARS-CoV-2 w otoczeniu najbliższej grypy sezonowej, która pojawi się już za kilka miesięcy - na przełomie sierpnia i września. Czy pojawią się koronawirusy nowe, zmutowane, o innych właściwościach, odporności, o innej zjadliwości? Czy wytworzone w pierwszym okresie przeciwciała będą w stanie zabezpieczyć przed nowymi mutantami?

To, że wirusy będą się mutować, nie ulega wątpliwości. Wykazały to już dosyć dawno badania wskazujące, że od momentu uwolnienia się źródła z, powiedzmy, Wuhan, do dotarcia w rejon zachodniego wybrzeża USA czy innych kontynentów, wytworzyło się już kilkanaście mutacji, istotnie zmodyfikowanych w stosunku do wirusa pierwotnego. Na szczęście nie wystąpiły zauważalne zmiany dotyczące zaraźliwości czy agresywności tych wirusów, niemniej coraz częściej pojawiają się uzupełniające informacje o niezauważonych wcześniej (?) właściwościach koronawirusa. Obecność wirusa stwierdzano w moczu, w spermie. Ale czy wirusy pojawiły się tam drogami organizmu czy zostały przeniesione z zewnątrz, tego nie wiadomo. Ale jest to miejsce - zakażenie nie tylko drogą kropelkową - mrugającej czerwonej lampki. Ostatecznie wirus półpaśca - wredny pobratymiec ospy wietrznej - aktywuje się z uśpionej postaci zlokalizowanej w zwojach nerwowych po przechorowaniu ospy wietrznej.

Jakie zatem mogą być ukryte własności koronawirusa, co pozostawi po sobie w organizmie po przechorowaniu - jakieś uśpione mutanty czy formy oddziałujące na inne organy? Tego jeszcze nie wiadomo. Ale na pewno wiadomo o długofalowych skutkach zagrażające wszystkim, u których przebieg choroby był ciężki. Nawet po wyleczeniu pozostaną często nieodwracalne zmiany w płucach, skutkującymi takimi chorobami jak np. astma czy POChP (przewlekła obturacyjna choroba płuc), których ciągle nie potrafimy skutecznie nie tylko leczyć, ale nawet tylko blokować ich rozwój. Podobnych zagrożeń jest więcej, ale kiedy i co nowego na nas spadnie, nie sposób teraz przewidzieć.

Profilaktyka z ekonomią w tle

Najskuteczniejsza profilaktyka to nie znaleźć się w miejscu, gdzie mogą być wirusy. To brzmiące jak żart rozwiązanie (w sumie epidemia dopada nas znienacka) było jednak skutecznie wykorzystywane przez najbardziej możnych już podczas wielkich epidemii średniowiecznych. A jeśli już są wirusy, to je zabić lub przynajmniej dezaktywować. I jeszcze jako ostateczność, wobec braku szczepionki - przechorować , w miarę możliwości nie umrzeć i uodpornić się (być może) przeciwko kolejnym falom infekcji. Są obecnie miejsca, gdzie koronawirusów nie ma, ale przeniesienie się tam z codzienną aktywnością na ogół jest niemożliwe. Pozostaje zatem unikanie miejsc zagrożenia, maseczki, utrzymywanie się w sensownej kondycji fizycznej i psychicznej, bo idą one w parze ze wzmacnianiem sił obronnych organizmu. I to jest punkt wyjścia wykorzystywany do obrony przed COVID-19.

Natomiast warianty realizacyjne są bardzo różne. Były pomysły bagatelizowania koronawirusa. Jednak kraje, których premierzy czy prezydenci w początkowej fazie epidemii kpili sobie z niej (np. USA, Wielka Brytania, Hiszpania, Francja), charakteryzują sie obecnie najwyższymi wskaźnikami zachorowań i śmiertelności. Ciekawym przypadkiem jest Szwecja. Od samego początku główny epidemiolog kraju przyjął strategię zaleceń intensywnej higieny, ograniczenia kontaktów ludzi i zakazu zgromadzeń powyżej 50 osób, jednak nie wprowadzono restrykcyjnego zamykania infrastruktury edukacyjnej, restauracji, zakładów pracy. Konsekwencje są dosyć kontrowersyjne, gdyż Szwecja co prawda nie ponosi tak dramatycznych skutków ekonomicznych, jak inne kraje Unii Europejskiej, jednak pomimo względnego wypłaszczenia krzywej zachorowań (nadal z lekką tendencją wzrostową!), śmiertelność wśród chorujących na koronawirusa zbliża się do 13% i jest jedną z najwyższych w Europie. Szwedzi tłumaczą, że taki wskaźnik śmiertelności związany jest wielką zachorowalnością seniorów z domów opieki społecznej, nie zmienia to jednak faktu, że śmierć dotknęła blisko 4000 osób. Wiadomo, i nikt nie ukrywa, że za takim rozwiązaniem kryją się czynniki ekonomiczne i dosyć przewrotna argumentacja, że i tak - prędzej czy później - większość osób zachoruje, a część z nich umrze. I bez nadmiernej złośliwości można dodać, że będzie taniej.

Jaką zatem stosować profilaktykę? Izolacje, odosobnienia? Rozwiązanie kosztowne, rujnujące gospodarkę, a równocześnie wywołujące coraz większe protesty społeczne. Paradoksalnie najbardziej niezadowoleni są ludzie, na rzecz których za cenę ograniczenia dostatku ogółu, taka izolacja społeczna jest realizowana. Jednak również i rządy poszczególnych krajów europejskich wyraźnie zerkają w stronę luzowania restrykcji. Trudno w tej chwili ocenić, czy to już czy jeszcze przedwcześnie. Jednak koszty gospodarcze dotychczasowego uszczelniania granic poszczególnych krajów i Europy są ogromne, a kryzys gospodarczy wisi w powietrzu.

Weszliśmy w Polsce w kolejną fazę luzowania obostrzeń. Z jednej strony " wolno" coraz więcej - otwierane mogą być ponownie jednostki świadczące usługi, choć z obowiązującymi limitami jednocześnie przebywających osób.

Z drugiej strony gwałtownie wzrasta brak dyscypliny społeczeństwa w zakresie przestrzegania odległości 2 m i noszenia maseczek. Szwedzi słynący z przestrzegania dyscypliny społecznej mają wskaźniki zachorowalności i ich konsekwencji wyższe niż u nas. Co więc zrobimy w Polsce, gdy ponownie zacznie rosnąć liczba zachorowań?

Wróć