Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Derby na Służewcu w strugach deszczu

07-07-2021 21:52 | Autor: Tadeusz Porębski
Trzyletni ogier Guitar Man zdecydowanie triumfował w niedzielę w klasycznej gonitwie Derby. Przejdzie do historii także dlatego, że dosiadająca go Joanna Wyrzyk jest pierwszą kobietą w historii polskich wyścigów konnych, której udało się wygrać ten prestiżowy wyścig.

W niedzielę na Służewcu panowały ciężkie warunki, niemal bez przerwy padał deszcz. Na starcie do gonitwy Derby stanęło 12 folblutów, trenowanych w kraju oraz gość z Niemiec – siwa klacz Nania. Zaraz po starcie na czoło stawki wysforował się Guitar Man, dosiadany przez dżokejkę Joannę Wyrzyk. Większość kibiców i fachowców sądziła, że nieliczony Guitar Man poprowadzi wyścig dla kolegi ze stajni ogiera Adahlen pod czempionem Szczepanem Mazurem. Po wyjściu na końcową prostą prowadzony blisko kanatu Guitar Man odskoczył jednak od rywali i nie zwalniając tempa zmierzał do celownika. Ze ścigającego go peletonu oderwała się Nania, która w połowie prostej dopadła Guitar Mana. Wydawało się, że doświadczony Jan Verner w bezpośredniej walce nie da szans amazonce, ale srodze się przeliczył. Joanna Wyrzyk na ostatnich metrach wspaniale posyłała "Gitarzystę", odparła atak i wygrała o koński łeb. Na trzecią pozycję – aż o 7 długości za walczącą parą – finiszował faworyzowany Anator, a za nim Adahlen i Gryphon. Drugi z faworytów Young Thomas ukończył wyścig dopiero na ósmym miejscu.

Wyhodowanego w słynnej stadninie Coolmore ogiera Guitar Man trenuje Adam Wyrzyk, ojciec Joanny. Triumf w Derby jest dla niej bez wątpienia największym sukcesem w karierze. Tytuł dżokejki wywalczyła w ubiegłym sezonie, wygrywając setną gonitwę. Ta utalentowana, ambitna, waleczna i atrakcyjna fizycznie młoda dama czyni z roku na rok widoczne postępy. Stylu jazdy, jaki zaprezentowała w Derby, nie powstydziliby się najlepsi zachodni dżokeje. Joanna Wyrzyk jest pierwszą kobietą w historii polskich wyścigów konnych, która zdołała wygrać ten prestiżowy wyścig. W 1995 r. bliska triumfu w Derby była nieżyjąca już Katarzyna Szymczuk, która na ogierze Wolarz wywalczyła drugie miejsce, tuż za zwycięzcą Numerousem. Jej wynik powtórzyła rok później praktykantka dżokejskiaatarzyna Wojtasiak, dosiadająca klaczy Donna Grafia, ulegając dopiero na ostatnich metrach o pół długości ogierowi Wonderful.

Niezwykle cieszy fakt, że po latach męskiej dominacji w gonitwach najwyższej kategorii do walki skutecznie włączają się kobiety. Również w rankingu trenerów na szczyt przebiła się kobieta Cornelia Fraisl, osiadła od lat w naszym kraju Austriaczka. W minionym sezonie wystąpiła po raz pierwszy w roli trenerki i natychmiast zawojowała Służewiec. Trenowane przez nią konie wygrały 44 gonitwy, co uplasowało Cornelię na drugim miejscu w czempionacie trenerów. Najstarsi bywalcy Służewca nie pamiętają tak udanego debiutu trenerskiego.

Zwycięstwo "Gitarzysty" było dużym "fuksem" i miało przełożenie na wypłaty. Za porządek Guitar Man - Nania koński totalizator zapłacił aż 460 zł za trzyzłotowy bilet. Trenowana w Niemczech klacz Nania była jedynym koniem z zagranicy, nie miała jednak na koncie spektakularnych sukcesów i chyba dlatego, podobnie jak Guitar Man, nie została zaliczona przez służewieckich typerów do grona faworytów.

Dla "Passy" wynik gonitwy nie jest żadnym zaskoczeniem. W przed derbowej publikacji "Czy Guitar Man wygra Derby", napisaliśmy m.in.: "Odrębnej analizy wymaga Guitar Man, syn irlandzkiego ogiera Galileo, jednego z najdroższych i najbardziej pożądanych reproduktorów na świecie... W środowisku powiada się, że przychówek po Galileo zaczyna się od miliona funtów, a konie po nim oferowane za pół miliona uważa się za podejrzane. „Gitarzysta” został zakupiony za kilkadziesiąt tysięcy, więc na Służewcu poszła fama, że ma on po ojcu tylko dwie, najwyżej trzy nogi. Oby wyścigowi spece, produkujący się w telewizyjnym studiu, nie pomylili się w ocenie. Z obserwacji wynika bowiem, że jest to bardzo mocny, ciągły koń, od debiutu wyraźnie oszczędzany". A tak pisaliśmy o klaczy Nania: "Nie można wkluczyć w Derby „fuksa”... Może to być niemiecka Nania, ponieważ dystansowe folbluty trenowane w Niemczech mają w wyścigowym świecie bardzo dobrą markę, potrafiły wygrać nawet prestiżowy Łuk Triumfalny w Paryżu...".

Co pod kątem selekcji oznacza zwycięstwo w Derby niezbyt udanego potomka ogiera Galileo, drugie miejsce nie wyróżniającej się wynikami klaczy Nania oraz pobicie przez tę parę aż o ponad 7 długości zdecydowanych faworytów prestiżowego wyścigu? Jest to potwierdzenie mojej tezy sprzed tygodnia o wyjątkowo słabym roczniku derbowym. Ponoć z faktami nikt rozsądny nie polemizuje, a niedzielne fakty są potwierdzeniem tezy o sprowadzaniu z Zachodu do Polski coraz gorszego materiału wyścigowego. W derbowym, bardzo słabym roczniku, nie ma wybijających się jednostek, co przyczyniło się do zdecydowanego triumfu w Derby odrzutowi po Galileo i przeciętnej niemieckiej klaczy. Można oczywiście zrzucać winę na ciężki tor, ale klasowy folblut radzi sobie w każdych warunkach pogodowych.

Mogły zdziwić ceny biletów wejściowych na Derby. Aby w niedzielę wejść na tory, trzeba było zapłacić 29 zł od głowy. Czteroosobową rodzinę z dorosłymi dziećmi, bądź grupę przyjaciół sam wjazd na Służewiec kosztował więc 120 zł. Nic dziwnego, że sprzedano jedynie około 2 tysięcy biletów. A jeszcze niedawno Derby i Wielką Warszawską oglądało po kilkanaście, zaś w latach 90-tych kilkadziesiąt tysięcy widzów – bez względu na pogodę.

Foto: TS

Wróć