Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Derby pod dyktando niezawodnej Nemezis

10-07-2019 22:35 | Autor: Tadeusz Porębski
W gonitwie Derby o zwycięstwo walczyły tylko dwa konie – klacz Nemezis ze stajni Andrzeja Walickiego i ogier Ophelia`s Aidan, podopieczny trenera Macieja Janikowskiego. Może to przypadek, a może akt wyścigowej sprawiedliwości, że obaj panowie obchodzą w tym roku 50-lecie pracy trenerskiej i w Polsce nie mają sobie równych.

Nemezis była faworytką w końskim totalizatorze i nie zawiodła oczekiwań, ale o Ophelia`s Aidan gracze jakby zapomnieli. Może dlatego, że zwycięzca ubiegłorocznej selekcyjnej gonitwy o nagrodę Przychówku (kat. A) nie został zapisany do żadnej z przedderbowych prób dystansowych. Okazało się, że pan Maciej Janikowski wie co robi i nie musi poddawać dobrego konia wyczerpującym weryfikacjom. Co prawda jego podopieczny nie wygrał Derby, ale drugie miejsce w tej prestiżowej gonitwie to także wielki sukces. Natomiast "dobra ręka" do koni pana Andrzeja Walickiego nadal funkcjonuje. Jest to już trzynasta Błękitna Wstęga wywalczona przez konie z jego stajni. Nikt w Polsce nawet nie zbliżył się do tego rekordu i zapewne upłynie jeszcze dużo wody w Wiśle zanim ktokolwiek nawiąże do sukcesów tego wybitnego trenera. Można zaryzykować twierdzenie, że pan Andrzej Walicki jest na torze służewieckim tym, kim byli na ringu Feliks Stamm i na boisku piłkarskim Kazimierz Górski – trenerską ikoną, która zapisze się złotymi zgłoskami w historii polskiego sportu.

Nemezis została perfekcyjnie przygotowana do najważniej gonitwy dla trzyletnich folblutów i perfekcyjnie poprowadzona do zwycięstwa przez ściągniętego z Wysp irlandzkiego dżokeja Fergusa Sweeneya. To był dżokejski majstersztyk, jakiego na Służewcu od dawna się nie widziało. Nemezis ma po ojcu, irlandzkim Sea the Stars, jedną czwartą część krwi dającej znakomite potomstwo klaczy Urban Sea, matki m. in. wybitnego Galileo. Natomiast matka Nemezis, australijska Rezyana, ma na koncie trzy wygrane gonitwy oraz udział w australijskim OAKS. Podopieczna trenera Walickiego nosi imię greckiej bogini zemsty, sprawiedliwości i przeznaczenia i niedzielne zwycięstwo chyba było jej przeznaczone. Aktem sprawiedliwości natomiast jest to, że dzięki triumfowi Nemezis mogli w niedzielę triumfować także jej właściciele – bracia Ryszard i Andrzej Zielińscy, pasjonaci wyścigów konnych, którzy od 20 lat nie skąpią pieniędzy na uszlachetnianie polskiej hodowli folblutów dobrą krwią koni sprowadzanych z Zachodu. Ściągnięcie na Derby Fergusa Sweeneya również było inwestycją – i to wcale nie tanią – ale w końcowym rozrachunku opłacalną.

Zatem sprawiedliwość i przeznaczenie, których patronką jest bogini Nemezis, miały w tegorocznej Derby swoje uzasadnienie. A co z zemstą, której Nemezis również patronuje? Do tego elementu należy podejść humorystycznie i z dystansem. Można powiedzieć, że klacz Nemezis mocno utarła w niedzielę nosa trenerowi Adamowi Wyrzykowi, postaci na torze wielowymiarowej i mocno kontrowersyjnej. Z jednej strony trener święcący na torze sporo sukcesów i samouk, który wszedł na wyścigowe wyżyny wyłącznie dzięki tytanicznej pracy. Z drugiej strony służewiecki Papkin, czyli napinający wątłe mięśnie cudak nie potrafiący trzymać języka za zębami i szukający poklasku skandalista nie szanujący ani graczy, ani rywali. W emitowanym przez stację Planete+ serialu "Życie na wyścigach" często okraszał swoje złote myśli wulgaryzmami. Do dzisiaj wielu nie może darować mu wypowiedzianej publicznie pogardliwej i wulgarnej wypowiedzi "Jeb.. frajerów!", odnoszącej się do służewieckich graczy. To był cios absolutnie poniżej pasa.

Wiosną ludzie z otoczenia Wyrzyka i on sam mocno promowali trenowanego w tej stajni ogiera Salasamana, który miał być w Derby nie do pobicia. Dosiadała go wyłącznie córka trenera Joanna Wyrzyk, dosyć utalentowana amazonka, nieposiadająca jeszcze dżokejskich szlifów, wątła fizycznie. Pomijany był jeżdżący u Wyrzyka na "pierwszą rękę" słowacki czempion Michał Abik. Wieść gminna niosła, że trener foruje własną córkę, sadzając ją na najlepszym koniu w stajni, by dziewczyna jako pierwsza w historii Służewca wygrała Derby. Kiedy jednak Nemezis w nagrodzie Soliny otarła się o rekord toru na dystansie 2200 m, zaś Pride of Nelson rekord ten kilka dni później pobiła, bijąc przy okazji lekko Salasamana, stało się jasne, że ogier nie jest tak wielki, jak się niektórym wydaje. W międzyczasie Joanna Wyrzyk doznała kontuzji, która wykluczyła ją z gry na dłuższy okres.

I nagle Adam Wyrzyk radykalnie zmienił front. Rozpoczął kampanię polegającą na namawianiu właścicieli koni zapisanych do Derby do wycofania ich z gonitwy. Argumentował, że rzekomo tor jest zbyt twardy, ponieważ jego dwa konie doznały ostatnio poważnych kontuzji i straszył właścicieli derbową jatką. Było to zachowanie żenujące i bardzo szkodliwe, ponieważ koń wyścigowy tylko raz w karierze ma szansę wygrać Derby (w wieku trzech lat). Właściciele pozostali głusi na apokaliptyczne wizje głoszone przez Wyrzyka, nie wycofali swoich koni z gonitwy i tym samym głos wydany przez służewieckiego Papkina pozostał głosem wołającego na puszczy. Jego podopieczny zaś – Salasaman – musiał zadowolić się dopiero czwartym miejscem. Tak więc Nemezis – żartobliwie rzecz ujmując – dokonała aktu zemsty na pyszniącym się trenerze, nie dając w Derby jego podopiecznemu powąchać nawet własnego ogona.

Organizacja Gali Derby była znakomita, panował porządek i wszystko było na swoim miejscu – poza, to już tradycja, służewieckimi dźwiękowcami. Głośniki wręcz drżały z natężenia dźwięku i zamiast zrozumiałych dla wszystkich komunikatów wydobywał się z nich bełkot. Tak było na Trybunie Honorowej. Organizator musi wreszcie jakoś ogarnąć ten temat, bo tak dalej być nie może. Ludzie obsługujący nagłośnienie na Służewcu wyraźnie nie znają się na swojej robocie. To nie przypadek, że na wyremontowanej z wielkim pietyzmem trybunie można w wielu momentach ogłuchnąć od zbyt głośnej muzyki, by za chwilę w ogóle nie słyszeć komentatora ogłaszającego ważne komunikaty. To niechlujstwo i brak profesjonalizmu. Należy wreszcie skończyć z dźwiękową karuzelą dręczącą widzów, ponieważ taki stan rzeczy godzi w wizerunek wspaniałego, zabytkowego, w części zmodernizowanego hipodromu.

Od minionej niedzieli na Służewcu trwać będzie trzytygodniowa przerwa. Kolejny mityng zaplanowano na 27 i 28 lipca, podczas którego rozegrane zostaną Derby, tym razem dla koni arabskich czystej krwi. Trzyletnie i starsze konie pełnej krwi angielskiej zmierzą się natomiast w sprinterskiej nagrodzie Syreny (kat. A).

Wróć