Do dziś pozostaję pod wielkim wrażeniem tego widowiska. Moim zdaniem to jeden z najlepszych spektakli muzycznych, jakie miałem okazję zobaczyć w ostatnim okresie. Przedwojenne szlagiery z repertuaru Hanki Ordonówny, Zuli Pogorzelskiej i Eugeniusza Bodo, doskonale znane z dotychczasowych wykonań, zostały zinterpretowane nowocześnie i przedstawione w zupełnie nowych jazzowych aranżacjach.
W roli młodej artystki, zafascynowanej muzyką okresu dwudziestolecia międzywojennego, wystąpiła utalentowana aktorka musicalowa i wokalistka współpracująca z Teatrem Muzycznym w Toruniu Kamila Najduk, absolwentka Akademii Muzycznej w Krakowie i Akademii Teatralnej w Warszawie. Objawiła się jako ciekawa osobowość o niebanalnym głosie i znakomitej interpretacji wykonywanych piosenek.
Towarzyszący jej młodzi muzycy, pianista Konrad Sikora, absolwent Akademii Muzycznej w Gdańsku i Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie oraz kontrabasista Tomasz Szymański, także absolwent warszawskiego UMFC, nadali utworom oryginalne brzmienie i uczynili z prezentowanych utworów prawdziwą ucztę dla ucha.
Wspomnieć także należy o Mateuszu Karolczuku, asystencie Wydziału Scenografii warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, pomysłodawcy tego przedsięwzięcia, projektancie trafnie dobranych kostiumów i twórcy oszczędnej, ale zrealizowanej z gustem scenografii.
Podziękowania należą się także pani dyrektor toruńskiego Teatru Muzycznego Annie Wołek, za to, że taki spektakl mógł się pojawić na scenie.
Paradoksem jest tylko fakt, że, aby zobaczyć ten spektakl trzeba pojechać do Torunia, podczas gdy wszyscy artyści mieszkają… w Warszawie. Może jednak udałoby się namówić którąś z artystycznych placówek stolicy, aby zaprezentować artystów warszawskiej publiczności. Może na Ursynowie?