Ławki nie tylko trzeba kupić i umieścić je w odpowiednich miejscach, ale także należy je konserwować i naprawiać, a to pociąga kolejne wydatki z miejskiej kasy. Zauważyłem, że samorządy Warszawy unikają, jak mogą, wydatków na ławki, które w związku ze starzejącym się społeczeństwem są coraz bardziej potrzebne. Wiem, że jednym z podstawowych argumentów przeciwko ławkom na ulicach są (podobno) protesty mieszkańców. Wynikają one jakoby z faktu gromadzenia się przy ławkach ludzi bezdomnych i innych, których nie lubimy. Dla mnie jest to oczywiste, bowiem jeżeli np. wzdłuż szerokiej i ocienionej drzewami ulicy Cynamonowej (na Ursynowie), ławki ustawione są średnio co 200 metrów, to nic dziwnego, że niekiedy, któraś z nich, zajęta jest przez „lumpów”. Gdyby jednak na każdej nadającej się na ten cel ulicy ławki ustawione były, np. co 20 metrów, jestem przekonany, iż 9/10 z nich byłoby dostępnych dla spacerowiczów.
Zauważyłem także, iż władze miejskie często – realizując zgłaszane ciągle postulaty mieszkańców w sprawie zwiększenia liczby ławek – decydują się na promowanie „dzieł o wysokich walorach artystycznych”. Do tej grupy zaliczam m. in. liczne np. na Krakowskim Przedmieściu ławki bez oparć oraz „wynalazki” typu „grające ławki” oraz dzieło nazwane „Ławką Patriotyczną”. Czy nie lepiej byłoby zlecić opracowanie modelu ławki charakterystycznej dla Warszawy? Ławki taniej w produkcji (masowej), wygodnej (z oparciem), solidnej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz wandalizm?