Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Lotnicza tragedia w Lesie Kabackim 35 lat temu

04-05-2022 21:34 | Autor: Katarzyna Nowińska
Do 29 kwietnia na Lotnisku Chopina trwał remont drogi startowej obsługującej loty w kierunku Piaseczna-Włoch, Ochoty i Bemowa. W związku z tym samoloty startowały i lądowały na drugiej drodze – w kierunku Ursynowa. Wielu mieszkańców dzielnicy narzekało na hałas, który powodowany był przez nisko przelatujące samoloty. To co usłyszeli mieszkańcy Ursynowa 35 lat temu - 9 maja 1987 roku to był potężny huk, który spowodował wręcz wyczuwalne drżenie ziemi oraz szyb w oknach. Chwilę wcześniej zobaczyć można było samolot, który przelatywał nie tyle nisko, co wręcz tuż nad blokami osiedla, mało co nie zahaczając o dachy najwyższych spośród nich.

Był przepiękny, słoneczny dzień. W całym kraju trwały obchody 42. rocznicy Dnia Zwycięstwa, czyli zakończenia II wojny światowej (obecnie świętujemy zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami 8 maja). Wielu Polaków zasiadło przed telewizorami, aby oglądać transmisję z licznych uroczystości i parad wojskowych. Niektórzy warszawiacy pojechali do centrum stolicy, aby osobiście móc zobaczyć te wydarzenia. Sporo osób wybrało się też po prostu na świąteczny spacer z rodziną, czy z przyjaciółmi. Ci, którzy postanowili pospacerować w Lesie Kabackim lub jego okolicy byli świadkami jak niepokojąco nisko lecący samolot Polskich Linii Lotniczych LOT zaczyna ścinać drzewa, staje w płomieniach i rozbija się o ziemię w środku lasu.

Była to największa pod względem liczby ofiar katastrofa lotnicza, do której doszło w naszym kraju. Załoga pasażerskiego Iła-62M SP-LBG „Tadeusz Kościuszko”, lecącego na trasie Warszawa–Nowy Jork, w trakcie podchodzenia do lądowania awaryjnego w wyniku rozszerzających się uszkodzeń powstałych w układach samolotu i pożaru na jego pokładzie, praktycznie utraciła możliwość sterowania maszyną, czego następstwem było zderzenie samolotu z ziemią na południowym skraju Lasu Kabackiego, 5700 metrów od progu drogi startowej. Zginęły wszystkie 183 osoby znajdujące się na pokładzie: 172 pasażerów i 11 członków załogi. Samolot został doszczętnie zniszczony. W Lesie Kabackim na obszarze prostokąta o wymiarze 370 x 50 metrów powalone zostały wszystkie drzewa.

Lot do Nowego Jorku pod dowództwem kapitana Zygmunta Pawlaczyka rozpoczął się o godzinie 10:17. Tamtego dnia kapitan Pawlaczyk miał mieć wolne, ale na prośbę pracodawcy – PLL LOT – stawił się w pracy. Podobnie drugi pilot feralnego rejsu 5055, Leopold Karcher, którego kolega poprosił o zamianę grafików, ponieważ miał w tym dniu komunię syna. Start oraz początek lotu przebiegał bez zakłóceń. O godzinie 10:41, gdy samolot znajdował się nad miejscowością Warlubie, tuż za Grudziądzem, załoga i pasażerowie odczuli mocny wstrząs. Urządzenia kontrolne w samolocie zaalarmowały o pożarze lewego silnika i zakłóceniu w funkcjonowaniu drugiego. Doszło również do dekompresji kadłuba. Kapitan zarządził powrót do Warszawy i awaryjne lądowanie na Okęciu. Samolot miał okrążyć lotnisko i zbliżyć się do niego od strony Piaseczna.

Nie zdawano sobie sprawy z rozprzestrzeniającego się pożaru w luku bagażowym. Gdy samolot znajdował się nad Piasecznem płomienie z luku zaczęły wydostawać się na zewnątrz. Pilot widział już pasy startowe na Okęciu, ale zdawał sobie sprawę, że nie zdoła już tam wylądować. O godzinie 11:12 samolot zaczął ścinać drzewa w Lesie Kabackim, po czym pośrodku lasu uderzył w ziemię. Do lotniska zabrakło około 40 sekund lotu. Próg pasa 33, na którym planowano lądowanie samolotu znajdował się w odległości 5,7 km.

Eksperci lotniczy, którzy prowadzili później śledztwo i badali przyczyny wypadku, stwierdzili, że tylko dzięki wielkim umiejętnościom i opanowaniu pilota samolotu – kapitana Zygmunta Pawlaczyka – samolot nie spadł na budynki Ursynowa, ale rozbił się dopiero w Lesie Kabackim.

Na miejscu katastrofy natychmiast wybuchł ogromny pożar, gdyż samolot rozbił się z 32 tonami paliwa w zbiornikach. O godzinie 11:12 oficer dyżurny Straży Pożarnej został powiadomiony o katastrofie „Kościuszki” w Lesie Kabackim. W akcji gaśniczej, której celem było opanowanie pożaru lasu na obszarze około sześciu hektarów brały udział w sumie 44 sekcje gaśnicze i 195 strażaków.

Widok, który ukazał się oczom żołnierzy z Jednostki Wojskowej 2621 w Iwicznej, a oni właśnie jako pierwsi przybyli na miejsce i rozpoczęli zabezpieczanie terenu, był tragiczny. Dopalające się resztki samolotu, bagaże, a przede wszystkim ludzkie szczątki i ubrania, które porozrzucane były na sporej powierzchni, w tym i na drzewach. Od żołnierzy zabezpieczanie terenu przejęła Milicja Obywatelska i ZOMO. Na wiadomość o upadku samolotu we wszystkich warszawskich szpitalach zarządzono pełną mobilizację – wstrzymano mniej pilne operacje, osoby z drobnymi urazami, oczekujące na ostrych dyżurach, odesłano do domów. Jednak nikogo z miejsca katastrofy w Lesie Kabackim nie przywieziono…

Co prawda, do końca dnia w Warszawie bez zmian odbywały się wszystkie zaplanowane oficjalne uroczystości z okazji Dnia Zwycięstwa, ale wieczorem zarówno w telewizji, jak i w radiu ciągle podawano już informacje dotyczące katastrofy. Odczytywano nazwiska wszystkich 183 osób, które zginęły. Dominowali obywatele polscy mieszkający na stałe w kraju, ale było też 21 Polaków mieszkających za granicą oraz 17 obywateli Stanów Zjednoczonych. Najstarsza pasażerka miała 95 lat, a najmłodsza podróżująca dopiero co skończyła półtora roczku. Wśród pasażerów było pięciu pracowników Polskich Linii Lotniczych LOT.

Do zbadania przyczyn katastrofy samolotu Ił-62M „Tadeusz Kościuszko” ówczesny prezes Rady Ministrów, Zbigniew Messner, powołał specjalną komisję na szczeblu rządowym. Pierwsze posiedzenie komisji odbyło się już 11 maja. Wbrew temu, co w tamtym czasie podawano w oficjalnych komunikatach, komisja mimo swej prośby, nie otrzymała od radzieckiego producenta Ił-a żadnych danych z wyjątkiem standardowych materiałów pomocniczych dla załogi i obsługi technicznej. Wszystkie obliczenia dotyczące mechaniki lotu maszyny i jej zachowania w rozmaitych warunkach trzeba było przeprowadzać od podstaw.

Komisja badająca przyczyny katastrofy ustaliła, że powodem wypadku był błąd konstrukcyjny w silniku, który doprowadził do tego, że lewy wewnętrzny silnik rozpadł się w powietrzu, gdy samolot Ił-62M SP-LBG znajdował się na wysokości 8200 metrów w rejonie Grudziądza. Bezpośrednim powodem zniszczenia silnika było rozerwanie turbiny niskiego ciśnienia (TNC), które nastąpiło w wyniku urwania się wału tej turbiny. Metalowa turbina przecięła kadłub i układy sterowania. Od tego momentu załoga próbowała kontrolować ster wysokości wyłącznie przy użyciu trymera, który jest mało precyzyjnym urządzeniem. Awaria dwóch z czterech silników spowodowała asymetrię przez co samolot ciągle skręcał w lewo. Załoga planowała lądować bez użycia klap i bez wysuniętego podwozia. Komisja oceniła, że w tej skrajnie trudnej sytuacji działanie załogi samolotu było jak najbardziej prawidłowe i w pełni profesjonalne. Wyszkolenie załogi, jej stan psychofizyczny, jak również decyzje podejmowane przez dowódcę samolotu „Tadeusz Kościuszko”- kapitana Zygmunta Pawlaczyka były prawidłowe i w żaden sposób nie były przyczyną katastrofy. Na tragiczne wydarzenia tego dnia nie miały również wpływu działania obsługi technicznej, działania organów ruchu lotniczego ani warunki pogodowe, gdyż te były świetne.

Ze względu na zależność polityczną od ZSRR w czasach PRL niemożliwa była zmiana dostawcy samolotów, ale w eksploatowanych przez PLL LOT radzieckich maszynach dokonano zmian technicznych i eksploatacyjnych, które miały na celu podniesienie bezpieczeństwa. Mimo to, siedem lat wcześniej niż Kościuszko, bo 4 marca 1980 o godzinie 11:15 w pobliżu warszawskiego lotniska Okęcie rozbił się Ił-62 „Mikołaj Kopernik”, lecący z Nowego Jorku do Warszawy. Zginęło 77 pasażerów i 10 członków załogi. Wśród ofiar wypadku była znana polska piosenkarka Anna Jantar.

W latach 1963-1995 wyprodukowano łącznie 292 egzemplarze samolotu Ił-62 i jego wyższego modelu, czyli wersji „M". Udokumentowano 25 wypadków z udziałem tej maszyny, z czego 22 to katastrofy z ofiarami śmiertelnymi. Dane o wypadkach są jednak prawdopodobnie mocno niedoszacowane, gdyż los wielu samolotów Ił-62 pozostał nieznany, a Rosjanie nie dokumentowali katastrof swoich samolotów do czasu wstąpienia do europejskich organizacji.

W Lesie Kabackim, po katastrofie z dnia 9 maja 1987, roku została wielka wyrwa. Obok niej ustawiono krzyż, głaz z napisem upamiętniającym katastrofę oraz tablicę z wyrytymi na niej nazwiskami wszystkich osób, które zginęły w wypadku.

„Wszystkie drogi powietrzne z Warszawy do Ameryki prowadzą ponad Grudziądzem. I we wszystkich załogach właśnie wówczas zapada milczenie. Cichną głosy a tylko oczy pilotów śledzą w skupieniu przyrządy. Tak jakby samolot przechodził przez dziwną chmurę smutku, jak na znajomym cmentarzu, jak na apelu poległych u stóp niewidzialnego pomnika” – te poruszające słowa kilka lat po katastrofie Ił-a 62 „Tadeusz Kościuszko” napisał w jednym ze swoich opowiadań kapitan Tomasz Smolicz.

Wróć