Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Milionerzy bez grosza

16-11-2016 21:41 | Autor: Mirosław Miroński
W ostatnich latach mamy do czynienia ze zjawiskiem, zastępowania pieniądza w tradycyjnej postaci – banknotów i bilonu – przez pieniądz w postaci zapisu księgowego. Takiego pieniądza nie nie możemy dotknąć. Jego obecności nie czujemy w portfelu ani w portmonetce.

Najczęstszym – używanym (przez większość z nas) środkiem płatniczym – stał się kawałek plastiku z zakodowanymi informacjami, czyli karta płatnicza. Pozwala ona wprawdzie na dokonywanie płatności, jednak brak kontaktu z „żywym” pieniądzem istniejącym fizycznie i namacalnym sprawia, że łatwiej przychodzi nam płacenie, niż wtedy, gdy transakcja odbywa się przy użyciu pieniądza w postaci tradycyjnej, znanej od setek lat, a nawet tysięcy. Widok pieniądza, który pozyskujemy lub, którego się wyzbywamy, silniej oddziałuje na naszą wyobraźnię niż liczby obserwowane na koncie. Skłania nas to w większym stopniu do rozwagi przy jego wydawaniu.

Mądre przysłowie mówi, że od samego liczenia pieniędzy nie przybywa. Zawarty w nim  sens można jednak zinterpretować inaczej – to zależy, kto i w jakich warunkach liczy wspomniane pieniądze. Liczenie bowiem, a następnie obrót pieniądzem leży u podstaw największych fortun. Wprawdzie, branża finansowa jest bezproduktywna, inaczej mówiąc niczego nie wytwarza, nie powiększa dobrobytu (większości) obywateli jest jednak interesem niezwykle dochodowym.

Mimo że korzyści czerpie z niego niewielka grupa ludzi, większość z nas akceptuje fakt, że współczesny świat finansów to sfera, którą należy pozostawić bankom, giełdom, fiskusowi etc. Większości obywateli brakuje dostatecznej wiedzy z dziedziny ekonomii i zarządzania, by móc stwierdzić, czy gospodarowanie zgromadzonymi „gdzieś tam” pieniędzmi odbywa się właściwie i w interesie społecznym, czyli naszym.

Chociaż jako społeczeństwo nie należymy do najbogatszych, wielu z nas można uznać za milionerów. Mamy przecież nieruchomości, których wartość rynkowa na skutek inflacji i innych procesów ekonomicznych i gospodarczych zachodzących przez dziesięciolecia w naszym kraju można szacować na setki tysięcy, a nawet miliony złotych.

Nie oznacza to wcale, że żyjemy jak milionerzy. Jesteśmy krajem na dorobku, a historycznie rzecz biorąc - okresy kiedy mogliśmy się bogacić były (w relacji do innych państw) były krótkie.

Co prawda, ominęły nas poważne kryzysy gospodarcze i finansowe, które przetoczyły się przez świat, ale nasze wieloletnie zapóźnienie cywilizacyjne (spowodowane latami komunizmu) sprawia, że nasza przeciętna stopa życiowa wciąż jest niższa niż w innych, rozwiniętych krajach.

W dobie zglobalizowanej gospodarki kryzysy spowodowane złymi kredytami, niefrasobliwością i pazernością wielkich graczy rynkowych, spekulacjami bankowymi i brakiem należytego nadzoru finansowego mające swoje przyczyny daleko od naszego kraju docierają również do Polski. Są one przenoszone wraz z przepływem kapitału, towarów, usług etc. Powodują zahamowanie wzrostu gospodarczego, a co za tym idzie wzrost bezrobocia i spadek inwestycji. Przyczyniają się do zmniejszenia importu i eksportu. Zwiększają poczucie niepewności i braku stabilizacji wśród Polaków.

Polskie społeczeństwo cechuje duża doza rozsądku w zarządzaniu budżetami domowymi, co w znacznym stopniu złagodziło skutki kryzysu. Wykazujemy się zdrowym rozsądkiem i oszczędnym gospodarowaniem pieniędzmi.

Nie oznacza to, że jako obywatele nie jesteśmy poddawani różnego rodzaju manipulacjom finansowym. Wielkie korporacje finansowe to potężny przeciwnik, z którym trzeba się liczyć, a ich działanie powinno być poddawane stałej kontroli wyspecjalizowanych organów państwa.

Brak nadzoru skutkuje bowiem rozwojem patologii takich jak w przypadku piramidy finansowej Amber Gold.

Mój długoletni znajomy – właściciel wielohektarowych działek w jednej z nadmorskich miejscowości mawiał: – Ziemią nikt się nie naje...

Oczywiście, to prawda. O ile ziemia ta nie jest uprawiana przez rolnika, czy ogrodnika. Wtedy można żywić się jej płodami. W innym przypadku ziemię trzeba zamienić na pieniądze, a te z kolei na towary konsumpcyjne.

Właściciele ziemi wartej miliony chcąc nie chcąc sami stają się milionerami. To poczucie zapewne może być podstawą dobrego samopoczucia nie da się go jednak włożyć do garnka.

W Polsce wielu ludzi żyje na granicy ubóstwa. Dotyczy to również milionerów bez grosza, czyli ludzi nie dysponujących na co dzień gotówką.

Może w niepewnych czasach, w których żyjemy, tacy milionerzy, którzy mają lokaty w gruntach, są lepiej zabezpieczeni niż ludzie, którzy swoje oszczędności zawierzają bankom?

W świetnej komedii produkcji USA z 1954 roku „Milioner bez grosza” ( reżyseria - Ronald Neame) dwóch bogatych starszych panów (braci) wystawia czek na milion funtów, aby przekonać się czy odmieni to życie obdarowanego nim biedaka. W filmie jest to przyczyną wielu zabawnych perypetii. W prawdziwym życiu taka szczęśliwa odmiana losu wymaga rozwagi. Inaczej mówiąc bycie milionerem oznacza nowe wyzwania.

Wróć