Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nie lepiej było schować dudy w miech?

31-05-2023 20:51 | Autor: Maciej Petruczenko
Pod koniec 2021 roku napisałem w tym miejscu: „Nie chciałbym jawić się złym prorokiem, ale wydaje mi się, że w dzisiejszej Polsce w coraz większym stopniu zaczynają być realizowane sowieckie wzory. Już teraz gołym okiem widać, że jeden ważny pan najwyraźniej hołduje zasadzie sformułowanej pono przez dawnego prokuratora ZSRR Andrieja Wyszyńskiego: „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie...” (Gołowa jest, paragraf najdiotsia...). Usiłujący zachować niezależność sędziowie są praktycznie odsuwani od zawodu, a grozi im  się nawet odbieraniem emerytury. Wyroki europejskich trybunałów wyrzuca się u nas do kosza, interpretując najważniejsze normy prawne tak, żeby prezes Polski był zadowolony i znajdował potwierdzenie brutalnych ataków na nasz kraj nie tylko ze strony wspomaganej przez Rosję Białorusi, lecz również... Niemiec, Francji, Belgii, Holandii, całej Unii Europejskiej, a także – last but not least... Watykanu. Kocham Rzym, lecz jak tak dalej pójdzie, nie odważę się na spacer po placu św. Piotra w obawie, że papież Franciszek naśle na mnie swoich „siepaczy” , tak jak to robi w stosunku do naszych patronujących pedofilii biskupów.”

Od tamtej chwili upłynęło raptem półtora roku i po tym, co zrobił 29 maja obywatel Andrzej Duda, zdecydowałem się napisać z kolei na Facebooku: „Człowiek widoczny na zdjęciu nie śmiał spojrzeć w twarz dziennikarzom, ogłaszając 29 maja, że zdecydował się jako prezydent RP podpisać kompromitującą państwo polskie ustawę o speckomisji mającej wykrywać, kto w naszym kraju śmierdzi ruską onucą, czyli w latach 2007-2022 sprzyjał Putinowi i spółce. Czyżby samo wygłoszenie oświadczenia na ten temat, bez konferencji medialnej, spowodowane było tym, że zatwierdzenie ustawy, powołującej tę komisję, to wstyd? Zwłaszcza dla prawnika, chlubiącego się dyplomem Uniwersytetu Jagiellońskiego i nominalnego doktora prawa? Komisja ma być mieszanką policji, prokuratury, sądu i organu administracji jednocześnie. I tak jak organ administracyjny może wydać prawo jazdy, tak ta komisja może zadecydować np., czy ktoś będzie mógł pełnić pewne funkcje w życiu publicznym. No cóż, niosąca sowiecki terror rewolucja październikowa, przyniosła czerezwyczajkę, nadzwyczajny organ z Feliksem Dzierżyńskim w roli głównej. Ów organ, oczywiście, nie ograniczał się do odbierania ludziom praw publicznych, w następstwie jego decyzji czekały ich bowiem tortury, więzienie i śmierć. Powołana dziś w Polsce speckomisja nie ma na szczęście aż takich uprawnień, ale ktoś opracował mechanizm jej działania na podobnej zasadzie, na jakiej działała czeka, a wcześniej po części inkwizycja. Przyjaciel moich rodziców, były prezes Sądu Najwyższego, a wcześniej aktywista ruchu solidarnościowego prof. Adam Strzembosz powiedział, że w tym wypadku Konstytucja została potraktowana jak zwykła szmata, a prezydent stał się człowiekiem skompromitowanym. Niepokój co do zachowywania zasad demokracji w naszym kraju wyraził również departament stanu USA, jak również agendy Unii Europejskiej. Co ciekawe, członkowie speckomisji mają nie ponosić za swoje decyzje jakiejkolwiek odpowiedzialności. Czyli odebranie współobywatelowi niektórych praw bez sądu i okrycie infamią ma być całkowicie bezkarne, choć takiej bezkarności nie ma np. w wypadku dziennikarzy, którzy dopuścili się bezpodstawnego zniesławienia...

Prof. Marcin Wiącek z Uniwersytetu Warszawskiego, będący rzecznikiem praw obywatelskich, wytknął na antenie TVN niekonstytucyjność „Lex Tusk” (nazywaną w TVP Info przykrywkowo „lex Anti-Putin) – w całej rozciągłości. Zwrócił m. in. uwagę, że przewidziane w nieszczęsnej ustawie „środki zaradcze” to tak naprawdę – używając niemieckiej terminologii – Etikettenschwindel. Tłumacząc to na polski można powiedzieć, że chodzi o szwindel polegający na przysłonięciu oficjalną nazwą rzeczywistych intencji. W tym wypadku chodzi o zniesławienie i jednocześnie swego rodzaju obezwładnienie wybranego politycznie „delikwenta” w życiu publicznym.

Oczywiście, w obecnych warunkach nie poniesie odpowiedzialności tzw. prezes Polski, który zamiast odpowiedzieć na pytanie dziennikarza z należącej do Amerykanów TVN, rzucił mu w twarz, że jest „przedstawicielem Kremla„. A swoją drogą, skoro speckomisja może pozwać każdego obywatela przed swoje oblicze i zarzucić promowanie wpływów rosyjskich, sam się zastanawiam, czy nie śmierdzę ruską onucą, włączając film Luchino Viscontiego „Lampart„, w którym Burt Lancaster tańczy z Claudią Cardinale w rytm II Walca Dymitra Szostakowicza, kompozytora, mającego po części polski rodowód, skoro zyskał Szostakowicz zyskał światową sławę jako obywatel ZSRR? Przyznaję się też, że goszcząc kolejno w moim domu 35 ukraińskich uchodźczyń, zmuszonych do ucieczki przed wojną wywołaną przez Rosjan, rozmawiałem z tymi kobietami po rosyjsku...”

No cóż, mogę sobie ironizować na Facebooku, ale tak naprawdę zrobiło się w Polsce – i straszno, i smieszno – bo to rosyjskie porzekadło stanowi tu najlepszy komentarz. Znaczenie tego porzekadła może najlepiej zrozumiałem przed laty, gdy dorabiając jako student w Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, znalazłem w aktach opis poranków w jednym z niemieckich obozów koncentracyjnych. Otóż komendant obozu pozwalał codziennie swojemu synkowi strzelać z balkonu do tłumu więźniów, notując przy tym kolejne rekordy ustrzelonych. Po każdym rekordzie dziecko cieszyło się i klaskało rozentuzjazmowane, dostając w nagrodę jakieś smakołyki na śniadanie... Jaką nagrodę za swój strzał, wymierzony w nielubianych przez obecną władzę polityków, otrzyma Andrzejek Duda, nie mam pojęcia, ale jestem pewny, iż prezes Polski pogłaszcze go po główce. Tymczasem promotor pracy doktorskiej Dudy mówi dziś, że jest mu wstyd, gdy obserwuje jawne łamanie prawa przez swego dawnego pupila...

Wróć