Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nieznośna lekkość nienawiści i nacjonalizmu

04-01-2023 20:42 | Autor: Tadeusz Porębski
To wydarzyło się 100 lat temu, w sobotę 16 grudnia 1922 r. w warszawskiej „Zachęcie”. Do odrodzonej od zaledwie czterech lat Rzeczpospolitej zakradło się skrytobójstwo. Nacjonalista Eligiusz Niewiadomski oddał śmiertelne strzały do prezydenta Gabriela Narutowicza. Był to cios w świeżo zaprowadzoną w Polsce demokrację. Dziś można odnieść wrażenie, że wraca zła atmosfera z tamtych lat. Wszak całkiem niedawno zamordowano prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.

Niewiele osób, które przeżyły czasy komuny i realnego socjalizmu, spodziewało się, że dożyją tak gigantycznego chaosu i poniewierania prawa w demokratycznym państwie, jakie mamy dzisiaj. Kraj został skutecznie podzielony na wyznawców Jarosława Kaczyńskiego oraz na jego zajadłych przeciwników. To, czego jesteśmy świadkami w parlamencie i przekazach medialnych, nie jest już klasyczną walką o władzę w państwie. Niechęć przerodziła się we wrogość, a ta w nienawiść. Do czego może doprowadzić postępująca nienawiść, której apogeum nastąpi za kilka miesięcy, podczas wyborów parlamentarnych? Do wojny domowej? Do niepokojów społecznych na wielką skalę? Biorąc pod uwagę eskalację napięcia, która dotknęła nawet Sąd Najwyższy, nie można wykluczyć takiego finału. Oby tylko nie powtórzyła się sytuacja sprzed stu lat, która miała miejsce w „Zachęcie”. Na samą myśl o tym człowieka przechodzą ciarki. Nienawiść do wszystkiego, co nie jest zgodne z „naszym” punktem widzenia, agresja i frustracja nie wróżą Polsce niczego dobrego. Z nienawiścią, zawziętością, jadem i wrogością spotykamy się jednak nie tylko w parlamencie. One przedostały się już do społecznego krwiobiegu. Przeglądam Internety i trafiam na dedykowane Jarosławowi Kaczyńskiemu dwie zwrotki okupacyjnego protest songu z filmu „Zakazane piosenki”: „Hej tam, pod Krakowem, rwąca Wisła płynie, rozwaliła nam się świnia na polskiej krainie... A jak się podpasie, przyjdą lepsze czasy, ubijemy pałą świnię narobim kiełbasy…”. To jeden z dowodów na trącącą patologią nienawiść, jaką darzą się dzisiaj stronnicy opozycji i obozu rządzącego.

Czy znane są pobudki, które kierowały ręką Eligiusza Niewiadomskiego, kiedy wymierzał lufę rewolweru w pierś pierwszego prezydenta RP po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r.? Tak. Były to niskie pobudki – nienawiść, nacjonalizm rozumiany jako patriotyzm oraz ideologiczne zacietrzewienie. Zamach na Narutowicza był aktem terroryzmu politycznego, wynikającym z zapiekłego, niekończącego się konfliktu dwóch obozów politycznych: piłsudczykowsko – sanacyjnego z endeckim, do którego dołączyła faszyzująca skrajna prawica. Konflikt odezwał się z nową mocą po dojściu do władzy „zjednoczonej prawicy” i spolaryzował społeczeństwo. Czy to czegoś nam nie przypomina? Skrajna prawica zarzucała Gabrielowi Narutowiczowi brak patriotyzmu, nie reprezentowanie polskich interesów i wysługiwanie się obcym. Wypisz, wymaluj – dzisiaj Donald Tusk. No i skrajnemu nacjonaliście, Prawdziwemu Polakowi, niewydarzonemu artyście – malarzowi zamarzyło się zostać bohaterem narodowym. Gabriel Narutowicz był politykiem skłonnym do kompromisów. Świadczą o tym fragmenty jego politycznego credo. „Najsłuszniejsze zasady tego narodu… Czy chodzi o niemądry zachwyt nad polskością i własną historią, czy o racjonalne spojrzenie kim jesteśmy? Aroganckie poniżanie innych, czy tolerancję, która cechowała ten naród od stuleci? Silną rękę, czy demokrację? Gwałt zadawany jednostce, czy jej poszanowanie? Jestem patriotą, ale takim, który polskość rozumie jako racjonalizm, a nie szaleństwo; poszanowanie innych, a nie gwałt; tolerancję, a nie nienawiść; codzienną solidną pracę, a nie frazesy. Należy zważyć, iż w historii nowożytnej tego narodu nie było królobójstwa. Wszędzie naokoło instrumentem polityki były sztylet i trucizna – u nas nie. To musi coś znaczyć”.

Ten niesłychanie mądry wywód przeszywa na wskroś. Tymczasem w dzisiejszej Polsce bardziej dba się o pamięć skrytobójcy Niewiadomskiego, niż o pamięć zastrzelonego prezydenta RP. Żadna stacja telewizyjna w naszym kraju nie zdecydowała się wyemitować w setną rocznicę zamachu znakomitego filmu historycznego „Śmierć prezydenta” wyreżyserowanego przez Jerzego Kawalerowicza. To kamyk do ogródka przede wszystkim TVP SA. A o Niewiadomskim jego fani nie zapominają. Został stracony w dniu 31 stycznia 1923 r. i każdego 31 stycznia na grobie mordercy pojawia się wieniec dedykowany mu za „czyn bohaterski”. Czynu na wszelki wypadek nie nazywa się po imieniu, ale nietrudno się domyślić, że fanom Niewiadomskiego chodzi o zabicie pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta odrodzonej Rzeczypospolitej Polskiej, prof. Gabriela Narutowicza. To nikczemność, by skrytobójstwo dokonane na prezydencie państwa nazywać aktem bohaterskim, a jednak są w Polsce ludzie, którzy tak ten polityczny mord określają. A obecna władza uchyla im nieba, promuje nacjonalizm i pasie nacjonalistów milionowymi dotacjami z budżetu państwa. Ba, pod rządami Jarosława Kaczyńskiego w marszach nacjonalistów biorą udział dygnitarze władzy, co czyni ich kontynuatorami skrajnej polskiej prawicy – endecji i ONR.

Nacjonalizm odradza się nie tylko w Polsce i jest to zły znak dla świata. Pod koniec XIX w. nacjonalizm zakładał nieuchronność konfliktu pomiędzy narodami, służąc jako uzasadnienie wojny i ekspansji przez wykazywanie wyższości danego narodu jako „lepszego” pod względem cywilizacyjnym lub rasowym (hitlerowskie Niemcy). W następstwie pojawienia się tzw. nacjonalizmu integralnego, termin nacjonalizm nabrał pejoratywnego znaczenia, jakie ma obecnie. Nacjonalizm w warstwie najbardziej dla siebie fundamentalnej jest zaprzeczeniem demokracji, dlatego dla jej dobra należy wykorzenić go z życia publicznego wszelkimi dostępnymi metodami. „Prawdziwy patriota” to dzisiaj tylko przebranie dla nacjonalisty i szowinisty, bo patriota z krwi i kości pracuje na rzecz swojej ojczyzny choćby uczciwie płacąc podatki, uczestnicząc w wyborach, czy protestując kiedy władza łamie Konstytucję i szkodzi państwu. Patriota kocha swój kraj, ale nie pogardza innymi. Jego zaprzeczeniem jest nacjonalista – szowinista, który jest totalnie bezkrytyczny. Plecie brednie jak to on kocha swoją matkę – ojczyznę, ale w rzeczywistości to wymówka, by móc kreować się na ofiarę i pogardzać innymi. Ktoś celnie określił, że patriotyzm żywi się znajomością historii, odwagą, tolerancją, miłością i pracą. Nacjonalizm zaś arogancją, kompleksami, patosem, fałszywą mitologią, wymyślonymi krzywdami, żądaniami odwetu, roszczeniami, wskazywaniem wroga, strachem i nienawiścią. Można go zlikwidować wyłącznie dzięki ciągłemu edukowaniu społeczeństwa, szczególnie młodego pokolenia.

Wróć