Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Więcej troski o funkcję i wygląd

27-05-2020 21:51 | Autor: Mirosław Miroński
Kiedy przejeżdżałem przez amerykańskie miasta, na pierwszy rzut oka wszystkie wydawały mi się podobne. Wielkie drapacze chmur budowane jako biurowce z dolnymi kondygnacjami przeznaczonymi na punkty usługowe, sklepy, galerie etc. Tu i ówdzie strzelające wysoko w niebo kanciaste wieżowce poprzetykane były architekturą modernistyczną, czyli mniej więcej przypominającą nasz pałac kultury. Chcąc być dokładnym, wypada powiedzieć, że to właśnie pałace kultury wzorowane są na tamtejszych budowlach modernistycznych wznoszonych w USA.

W Ameryce nie brak architektury monumentalnej naśladującej styl klasyczny z tympanonami i kolumnami doryckimi, jońskimi, czy też korynckimi, z okazałymi portalami, fryzami, schodami niczym w starożytnej Grecji. Muszę przyznać, że dla oglądającego miasta jedynie z zewnątrz mogą one wydawać się dość nudne i monotonne, a w niektórych przypadkach zwyczajnie pretensjonalne, jak w przypadku okazałych rezydencji z czasów kolonialnych. Ameryka zabudowana została eklektycznie. Wynika to z jej historii i wpływów, jakie poszczególne społeczności wniosły do jej współczesnego wyglądu. Niezwykle trudno w takim międzynarodowym miszmaszu zachować jakąkolwiek jednorodność urbanistyczną. A jednak, w większości tamtejszych miast jest on widoczny. Co ciekawe, po jakimś czasie zacząłem dostrzegać w tym wszystkim jakiś sens. Odkrywałem specyficzną urodę poszczególnych miejsc, ale też jakiś przemyślany ład urbanistyczny całych miast i miasteczek. Po części wynika on z obowiązujących przepisów dotyczących planów zabudowy, z wysokich cen gruntów, z zagęszczenia w tzw. downtowns (śródmieściach), a po części z faktu, że Amerykanie są ludźmi praktycznymi. Lubią i cenią sobie wygodę i duże przestrzenie. Jeśli jest mało miejsca pod zabudowę i jest ono drogie, to trzeba piąć się w górę. Nawet tzw. mała architektura też musi być przede wszystkim wygodna. Wygodne i funkcjonalne muszą być ławki w parkach, wszelkie wiaty, zadaszenia, mosty, ulice, drogi i ich oznakowania oraz cała infrastruktura. Wygodne, dostosowane do potrzeb muszą być chodniki, ścieżki rowerowe, parkingi, bo tego właśnie chcą Amerykanie.

Jak większość przybyszów z Europy, z pewną wyższością traktowałem amerykańskie tradycje architektoniczne, ale wiem że to błędne myślenie i krzywdzące dla mieszkańców Nowego Świata. Z jednej strony wcale nie jest on nowy, a tradycje budowniczych za oceanem też nie są takie krótkie. Sięgają daleko przed zjednoczeniem poszczególnych stanów w jeden organizm państwowy. Wiele obiektów pochodzi sprzed kilkuset lat, a to nawet w naszej starej Europie robi wrażenie. W dodatku Amerykanie, w przeciwieństwie mieszkańców Starego Kontynentu, nie mieli na swoim terytorium zbyt wielu wojen, mogących zniszczyć ich zabytki architektoniczne. To między innymi dlatego nikogo w USA nie dziwi istnienie budynku z XVI wieku, czy całego miasta założonego przez Hiszpanów – St. Augustine na Florydzie, w hrabstwie St. Johns. Dla porównania, pałac w Wilanowie, który jest jednym z najcenniejszych zabytków Warszawy i całego kraju został wybudowany o ponad sto lat później, więc nie ma co zadzierać nosa.

Właściwie, jest jeden główny powód mojego rozpisywania się na temat miast amerykańskich. Warto byłoby zastosować niektóre zasady urbanistyczne zza oceanu również u nas. Mamy w wprawdzie miasta tworzone niemal od zera według określonego założenia, czego przykładem jest Zamość założony w XVI wieku przez magnata Jan Zamoyskiego. Misję zaprojektowania go powierzył włoskiemu architektowi Bernardo Morando.

Przykładem bardziej współczesnym jest liczące sobie około 10 tys. mieszkańców Miasteczko Wilanów, którego budowę rozpoczęła firma Prokom Investments przed około 20 laty według założenia urbanistycznego Guy C. Perryego - architekta, urbanisty francusko-amerykańskiego pochodzenia i jego biura Investment Environments. Pierwotnie projekt obejmował budowę 169 hektarowego osiedla. Wciąż trwa jego rozbudowa na przyległych terenach, a co za tym idzie infrastruktura nie nadąża za potrzebami mieszkańców.

W przeciwieństwie do projektu Zamościa, uwzględniającego potrzeby fundatora i mieszkańców, nasze współczesne osiedla nie zawsze dostosowane są do potrzeb tych ostatnich. Najpierw buduje się mieszkania, a potem zgodnie z zasadą - jakoś to będzie całą resztę.

Wracając do wyglądu samych miast i siedlisk - przydałoby się odrobinę więcej troski o funkcję, ale też wygląd. Jedno powinno wynikać z drugiego. A może na odwrót…

Wróć