Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Głęboko wierzę, że prawda zwycięży

05-05-2021 21:37 | Autor: Tadeusz Porębski
Wywiad z Marią Jolantą Batycką – Wąsik, wójtem gminy Lesznowola.

Tadeusz Porębski: Patrzę na panią i nasuwa mi się na myśl pytanie - potrzebne to pani było?

Maria Jolanta Batycka - Wąsik: Przepraszam, ale nie rozumiem…

To proste – lata wysiłków, wędrówek do wojewody mazowieckiego z prośbą o nieodpłatne przekazanie Lesznowoli 83,5 ha po dawnym gospodarstwie ogrodniczym Mysiadło, próśb, ustaleń i w końcu decyzja komunalizacyjna w 2011 r., czyli zwycięstwo. Ale chyba pyrrusowe, bo nasuwa się myśl, że gdyby nie Mysiadło nie stałaby pani dzisiaj przed sądem. Jakieś przemyślenia na gorąco w tej kwestii?

Jako wójt zawsze działam w interesie gminy i naszych mieszkańców. Po dzisiejszych trudnych doświadczeniach, gdyby cofnąć ten czas, zachowałabym się identycznie. Głęboko wierzę, że prawda zwycięży.

Do przewodu sądowego, jego przebiegu i finału wrócimy w dalszej części wywiadu. Proszę opowiedzieć, jak to z pozyskaniem dla Lesznowoli 83,5 ha przy ul. Puławskiej było.

Historia jest bardzo długa i niezwykle skomplikowana pod względem prawnym. Od początku lat siedemdziesiątych do 1991 r. był to Kombinat Państwowych Gospodarstw Ogrodniczych w Mysiadle, zaś od stycznia 1992 r. EKO Mysiadło Tomasz Maj. W 2000 r. pojawiły się pierwsze problemy w EKO Mysiadło - utrata zdolności kredytowej, zobowiązania wobec banków, utrata płynności firmy, a w 2002 r. zaczęły się upadłości. Było ich kilka. Jednocześnie toczył się skomplikowany i długi proces w sprawie unieważnienia umowy sprzedaży tych gruntów zawartej przez ówczesnego Wojewodę Mazowieckiego. W 2007 r. proces zakończył się unieważnieniem transakcji i grunty wróciły do Skarbu Państwa. To wtedy samorząd gminy Lesznowola podjął wielkie wyzwanie, by pozyskać te grunty na własność.

Czy impuls wyszedł od pani?

Tak, oczywiście… W 2007 r. złożyliśmy wniosek do Wojewody o ich komunalizację, czyli nieodpłatne oddanie Gminie tej nieruchomości na własność. Przez 4 lata bez świateł jupiterów odbywała się gigantyczna praca - zbieranie dokumentów, setki spotkań i skomplikowane negocjacje pomiędzy Skarbem Państwa, syndykami i bankami, które miały swoje wierzytelności wpisane do hipoteki. Bez tej syzyfowej pracy cel, który sobie wytyczyliśmy, nie zostałby osiągnięty. W 2011 r. Wojewoda Mazowiecki wydał decyzję komunalizacyjną, na mocy której Gmina Lesznowola otrzymała na własność, nieodpłatnie 83,5 ha wyłącznie z obciążoną hipoteką, bez żadnych innych roszczeń. W tym samym roku Rada Gminy Lesznowola uchwaliła studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, które przewiduje dla części gruntów (strona wschodnia od ul. Puławskiej) funkcje związane z działalnością gospodarczą, natomiast od strony zachodniej ul. Puławskiej szeroko rozumianą infrastrukturę społeczną oraz zabudowę usługową z wykluczeniem zabudowy deweloperskiej. W roku 2014 Rada Gminy uchwaliła plan zagospodarowania przestrzennego dla tego obszaru, który jest zgodny ze studium i przewiduje podobny katalog funkcji dla tego terenu. Plan jest aktualny, zgodny z polityką samorządu i nie zamierzamy go zmieniać.

W 2014 r. wykonaliśmy szczegółową koncepcję zagospodarowania tego terenu, której celem było zbudowanie nowoczesnej infrastruktury społecznej dla mieszkańców oraz zabezpieczenie dochodów dla jej utrzymania. Podejmowaliśmy działania, by rozpocząć nasze plany inwestycyjne, to jest budowę szkoły w Mysiadle i kanalizacji. Okazało się jednak, że trzeba podjąć kolejną batalię o ten grunt. Batalię niezwykle trudną i skomplikowaną pod względem przede wszystkim prawnym, ponieważ dotyczyła ona roszczeń następców prawnych byłych właścicieli. Następcy prawni poprzez wpisy do ksiąg wieczystych zablokowali nam obrót tymi gruntami do czasu zakończenia sporów sądowych pomiędzy nimi a Skarbem Państwa. Warto w tym miejscu podkreślić, iż roszczenia zostały skierowane w pierwszej kolejności do Skarbu Państwa. Gdyby spadkobiercy wygrali spór, Gmina miałaby roszczenie odszkodowawcze do Skarbu Państwa. Kolejne 5 lat walki, to kolejne procedury i kolejne negocjacje przy aktywnym udziale Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej oraz sztabu prawników ze strony spadkobierców. Wreszcie we wrześniu 2020 r. przed Sądem Rejonowym w Piasecznie udało się zawrzeć ugodę ze spadkobiercami, która określiła zobowiązania stron.

Na czym konkretnie polegała zawarta ugoda?

Zasadnicze zobowiązanie stron zostało wykonane w dniu 26 lutego 2021 r. poprzez zawarcie aktu notarialnego, w wyniku którego Gmina pozostaje bezspornym właścicielem łącznie około 53 ha w zamian za przekazanie 9,3961 ha spadkobiercom. Aktualnie trwają procedury formalno-prawne, m.in. porządkowanie ksiąg wieczystych. W okresie ostatnich 6 lat nasi adwersarze krytykują wszystkie działania Gminy, w tym te dotyczące gruntów w Mysiadle, nie mając elementarnej wiedzy o historii tego gruntu i o latach zabiegów o nie, a także o wielkiej determinacji lesznowolskiego samorządu, by odzyskać ten kapitał dla dobra mieszkańców. Bo przecież to nie jest grunt dla wójt Batyckiej-Wąsik, to jest przyszłość dla naszej Gminy, czyli naszych mieszkańców. To jest również infrastruktura społeczna, miejsca pracy i dochody podatkowe. Nasi adwersarze postanowili wykorzystać grunty w Mysiadle jako oręż w walce z samorządem gminy. Jakie są cele tej walki? To oczywiście pytanie retoryczne. Jestem przekonana, że nasi mieszkańcy, którym autentycznie, a nie wirtualnie, zależy na dobru Gminy znają odpowiedź na to pytanie.

Tak na marginesie – jaka jest dzisiejsza wartość rynkowa tej części nieruchomości, której właścicielem jest gmina Lesznowola? Chodzi o rząd, a nie dokładne oszacowanie.

Wartość szacunkowa to około 500 milionów zł.

Czy samorząd Lesznowoli zadecydował już o przeznaczeniu tych wyjątkowo atrakcyjnie zlokalizowanych działek?

O tym zdecydowaliśmy wcześniej, tak jak już powiedziałam.

Lipiec 2019 roku i poranny najazd agentów CBA na pani dom, przeszukanie, 48 godzin na tzw. „dołku” i odrzucony przez dwie sądowe instancje wniosek o zastosowanie wobec pani aresztu tymczasowego. Skąd tak nagłe zainteresowanie pani osobą tajnych służb? Skąd taka determinacja prokuratury, by wtrącić panią na dłużej do więzienia?

Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. To był wielki szok nie tylko dla mnie, ale także dla naszych mieszkańców, którzy w tych trudnych chwilach okazali mi ogromne wsparcie. Wszystkie środowiska opiniotwórcze w naszej Gminie i spoza niej podejmowały różnorodne inicjatywy, by pomóc mi przetrwać ten koszmarny czas. Pragnę im raz jeszcze z całego serca podziękować. Ich postawa była i jest moją wielką siłą.

Przejdźmy do procesu sądowego, w którym Sąd I instancji wydał wyrok w poniedziałek 26 kwietnia. Została pani uznana za winną i skazana wyrokiem w zawieszeniu. Ma pani wolę zmierzenia się publicznie z tak trudnym dla pani tematem?

Mierzę się z tym każdego dnia. Są to moje osobiste przeżycia i nie chcę się nimi dzielić publicznie.

Czy zgadza się pani z wyrokiem pierwszej instancji, a jeśli nie, to dlaczego?

Szanuję wyrok sądu pierwszej instancji, nie komentuję go, ale się z nim nie zgadzam. Jest niesprawiedliwy i krzywdzący. Nie zgadzam się z żadnym z postawionych mi przez Prokuraturę zarzutów. Znam swoje kompetencje i obowiązki jako pracownik samorządowy. Dlatego też będę składała apelację.

Internet natychmiast zareagował groźbą wprowadzenia w gminie Lesznowola zarządu komisarycznego...

O tym nie decyduje ani Internet ani moja skromna osoba, tylko przepisy prawa. W świetle prawa jestem osobą niewinną, gdyż wyrok Sądu Okręgowego jest nieprawomocny. Od tego wyroku, jak już wspomniałam, będę składać apelację.

Na sali sądowej przewijał się zarzut jakoby nie podała pani do publicznej wiadomości informacji o planach zbycia przez gminę części działek...

Oddajmy głos faktom. W kwietniu 2011 r. Wojewoda wydaje decyzję komunalizacyjną i Gmina Lesznowola staje się właścicielem 83,5 ha atrakcyjnych gruntów w Mysiadle, na granicy z Warszawą. We wrześniu 2012 r. wydaję decyzję zatwierdzającą podział części uzyskanych gruntów, w celu przeznaczenia części działek do sprzedaży, by z uzyskanych dochodów realizować zadania własne gminy, która bardzo dynamicznie się rozwija, m.in. budowa kanalizacji, oczyszczalni ścieków, stacji uzdatniania wody oraz szkół. Grudzień 2012 r. - ogłaszamy pierwszy przetarg nieograniczony na powstałe w wyniku podziału działki o powierzchni 4.6027 ha, przeznaczone w planie zagospodarowania przestrzennego pod zabudowę mieszkaniową wielorodzinną. Cena wywoławcza 800 zł/mkw. Nikt się nie zgłasza. Marzec 2013 r. - kolejny II przetarg z ceną za mkw. obniżoną do 631,59 zł. Brak zainteresowania. Maj 2013 r. – III przetarg z ceną 400 zł mkw. I ponownie brak zainteresowania. Wreszcie lipiec 2013 r. - ostatni IV przetarg z ceną 400 zł za mkw. Należy podkreślić, że były to przetargi publiczne.

Zna pani powód, czemu nie było chętnych na nieruchomości w tak atrakcyjnej lokalizacji?

Powodem była obciążona hipoteka. Gmina otrzymała te 83,5 ha wraz z obciążonymi hipotekami, co było dla nas i tak bardzo, bardzo korzystne, gdyż wartość hipotek w stosunku do wartości całego gruntu stanowiła niewielką kwotę.

Co było potem?

W tej sytuacji zdecydowaliśmy o bezprzetargowym oddaniu tych działek w dzierżawę na okres 30 lat, wynegocjowanie jak najbardziej korzystnych warunków dzierżawy i uporządkowanie obciążeń hipotecznych w trakcie trwania umowy dzierżawy. Dlatego też szukaliśmy partnerów, którzy chcieliby zaakceptować naszą nową strategię. Właściciel firmy Inter San dowiedział się o tym i zgłosił się do Gminy. Zgodnie ze swoimi kompetencjami wynegocjowałam bardzo korzystne dla Gminy warunki, to jest zawarcie notarialnej, przedwstępnej umowy dzierżawy na okres 30 lat za cenę dzierżawy 430 zł za 1 mkw., czyli wyższą niż cena wywoławcza określona w III i IV przetargu na sprzedaż, oraz jednorazową wpłatę czynszu za cały okres dzierżawy. Warunkiem zawarcia umowy przyrzeczonej było spełnienie następujących oczekiwań: wejście w życie studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania gminy z dopuszczeniem na dzierżawionych działkach zabudowy usługowej, a nie jak dotychczas zabudowy mieszkaniowej wielorodzinnej i wpisanie do księgi wieczystej podziału nieruchomości oraz przyrzeczonej umowy dzierżawy. W przypadku nie spełnienia warunków określonych w notarialnej umowie przedwstępnej, Gmina zobowiązana była zwrócić wpłaconą kwotę czynszu dzierżawnego wraz z odsetkami.

Umowa korzystna, bo dzierżawca zapłacił z góry, a mimo to coś nie zagrało. Co?

Wykonałam wszystkie czynności jakie były niezbędne, by ta korzystna dla Gminy umowa weszła w życie. Poleciłam przygotowanie projektu uchwały Rady Gminy w sprawie wyrażenia zgody na oddanie w dzierżawę przedmiotowych działek bez przetargu na okres 30 lat; przedstawiłam projekt uchwały merytorycznym komisjom Rady Gminy, które jednogłośnie i pozytywnie go zaopiniowały; przedstawiłam projekt uchwały Radzie Gminy, która jednogłośnie go podjęła i w końcu zawarłam z Inter San przedwstępną umowę dzierżawy nieruchomości z zastrzeżeniem warunków, w formie aktu notarialnego. Co ważne, nadzór prawny Wojewody ocenił zgodność z prawem uchwały Rady Gminy w tej sprawie. Niestety, po powzięciu w lutym 2014 r. informacji, iż w Sądzie nie ma księgi wieczystej (została wypożyczona do innego sądu w Warszawie), w której miał być ujawniony podział działek, więc warunek ten nie mógł zostać spełniony przez Gminę. Wówczas reprezentant drugiej strony umowy przedwstępnej złożył do Gminy wniosek o zwrot wpłaconego czynszu dzierżawy wraz z odsetkami, co niestety Gmina zobowiązana była wykonać.

Sędzia wpierw panią skazał, by potem przez około 10 minut wychwalać pani zasługi, kryształową uczciwość i aż trzykrotnie podkreślać, iż pani obecność na ławie oskarżonych jest swego rodzaju paradoksem. Najstarsi obserwatorzy sali sądowej nie znają podobnego podejścia sądu do osoby skazanej. Na stronie portalu iTV Piaseczno można obejrzeć i wysłuchać w całości ogłoszenia wyroku. To była naprawdę fascynująca końcówka procesu karnego. O co tu chodzi? Ma pani jakieś osobiste przypuszczenia?

Uzasadnienie wyroku jest zaskakujące. Czy mam jakieś osobiste przypuszczenia? Nie, oprócz tego że - cytując słowa Pana Sędziego - mój pobyt na ławie oskarżonych jest paradoksem, ponieważ jako Wójt zawsze działałam w interesie Gminy, a nie w interesie własnym i czuję się niewinna.

Co teraz? Deklarowała pani na korytarzu sądu, że w przypadku uprawomocnienia się wyroku w apelacji honorowo poda się pani do dymisji. Ale istnieje przecież instytucja skargi kasacyjnej i często się zdarza, że Sąd Najwyższy uchyla wyroki drugiej instancji. Zamierza pani skorzystać z tej drogi?

Moja deklaracja jest oczywista. Jeżeli zostanę skazana prawomocnym wyrokiem sądu nie będę mogła pełnić funkcji publicznych. Natomiast to wcale nie oznacza, że zrezygnuję z walki o moje dobre imię i w tym celu wykorzystam wszystkie dostępne środki prawne.

Wróć